Promocje

*******

 Dodano: 7.2.2014.

 

 Aiden W. Tozer

Boży podbój

 

"DUCH JAKO MOC"

  ALE, GDY DUCH ŚWIETY ZSTĄPI NA WAS, OTRZYMACIE JEGO MOC.

 (Dzieje  Apostolskie 1,8).

 

Niektórzy chrześcijanie niewłaściwie zrozumieli ten tekst i doszli do wnioski, że Chrystus powiedział Swoimi uczniom, iż mieli otrzymać Ducha Świętego i moc oraz że moc ta miała przyjść dopiero po otrzymaniu Ducha. Pobieżna lektura tego tekstu rzeczywiście mogłaby doprowadzić do takich wniosków, jednak prawdą jest, że Chrystus nie uczył przyjścia Ducha Świętego i mocy, ale przyjścia Ducha Świętego jako mocy. Moc i duch są tym samym.

 

Język jest pięknem i giętkim instrumentem. Równie dobrze może jednak być podstępny i zwodniczy. Z tego też powodu, jeżeli chcemy uniknąć  wywołania bądź osiągnięcia fałszywego wrażenia, musimy używać go z największą starannością. Ma to szczególne znaczenie, gdy mówimy o Bogu, gdyż jest On całkowicie niepodobny do czegokolwiek i kogokolwiek w całym wszechświecie. Nasze myśli o Nim i nasze słowa dotyczące Jego Osoby są ustawicznie narażone na niebezpieczeństwo zejścia z właściwej drogi. Przykład tego znajdujemy choćby w słowach „moc Boża”.

 

Niebezpieczeństwo tego sformułowania polega na tym, że myślimy o „mocy” jako czymś, co do Boga należy; tak jak siła muskułów należy do człowieka. Myślimy, że Bóg ma moc i że ta moc może zostać od Niego oddzielona i zacząć istnieć samoistnie. Musimy pamiętać, że Boże atrybuty nie są elementami składowymi błogosławionego Bóstwa. Dający się złożyć z części bóg nie byłby wcale Bogiem, lecz jedynie dziełem czegoś lub kogoś, co jest od niego samego większe i dlatego jest w stanie „poskładać” go. Mielibyśmy wówczas jakiegoś sztucznego boga, zbudowanego z kawałków nazwanych przez nas „przymiotami". Lecz prawdziwy Bóg jest Istotą całkowicie inną. Jego myśli rzeczywiście sięgają dalej aniżeli wszystkie nasze myśli i wszelkie nasze pojmowanie.

 

Biblia i teologia chrześcijańska uczą, że Bóg jest Jednością niepodzielną, istniejącą w Swej nierozdzielnej jedności, nic nie można z Niego ująć i nic nie można do Niego dodać.

Na przykład miłosierdzie, niezmienność, wieczność są tylko określeniami tego, co Bóg nazwał prawdą o Sobie. Wszystkie te „Boże przymioty” opisane w Biblii i dotyczące Jego Osoby należy rozumieć: kim Bóg w swojej niepodzielnej Jedności jest, a nie zaś: co Bóg posiada. Samo słowo „natura”, gdy odnosimy je do Boga, powinno być rozumiane, jako pewnego rodzaju dostosowanie tego określenia do naszego ludzkiego pojmowania, nie zaś jako dokładny opis prawdy o tajemnicy Bóstwa. Bóg powiedział: Jestem, który Jestem”, więc my możemy jedynie z szacunkiem powtórzyć: „O Boże, który Jesteś”.

 

Przed wniebowstąpieniem nasz Pan powiedział do Swoich uczniów: „Wy zaś pozostańcie w mieście, aż będziecie uzbrojeni mocą z wysoka”. Słówko dotyczy czasu i wskazuje na moment, w odniesieniu, do którego wszystkie rzeczy miały miejsce „przed” lub „po”. A więc doświadczenie tych uczniów można podsumować, jako: do tego momentu jeszcze nie utrzymywali mocy; w tym momencie moc otrzymali; od tej chwili mają moc. To są fakty historyczne. Kościół otrzymał moc, jaka nigdy wcześniej nie przekroczyła progu natury człowieka (z wyjątkiem potężnego namaszczenia, jakie spoczęło na Chrystusie w wodach Jordanu). Moc ta ciągle istnieje w życiu Kościoła i to ona uzdalnia Kościół do trwania na przestrzeni blisko dwudziestu wieków, chociaż przez cały ten czas skupiał on niepopularną mniejszość, zawsze był otoczony wrogami, którzy chętnie, jeśliby tylko mogli, zakończyliby jego istnienie.

 

„Otrzymacie moc.” Tymi słowami Pan pobudził oczekiwanie Swoich uczniów i pouczył ich, aby wyglądali nadejścia ponadnaturalnej potęgi oraz wkroczenia jej w ich ludzką naturę ze źródła znajdującego się na zewnątrz. Miało to być coś poprzez swą nowość całkowicie obce ich doświadczeniu, a też miało nadejść nagle, z innego świata. Oczywiście miał to być sam Bóg wchodzący w ich życie z zamiarem ostatecznego odnowienia Swojego obrazu w nich.

 

Tutaj przebiega linia graniczna oddzielająca chrześcijaństwo od wszelkich wierzeń okultystycznych i wszystkich wierzeń Wschodu – starożytnych czy współczesnych. Te bowiem skupiają się wokół wspólnych myśli, różniąc się tylko w niewielkich detalach, a każda z nich ma własny, specyficzny układ fraz, sprawiający wrażenie ich współzawodnictwa w nieuchwytności i niezrozumiałości wierzeń. Każda z nich radzi: „Zgraj się z Nieskończonością” lub „Wsłuchaj się w swoje ukryte możności” albo „Naucz się myśleć twórczo”. Wszystkie one mają pewną wartość, która jednak nie wytrzymuje próby czasu. Nie przynoszą jednak żadnych trwałych rezultatów, gdyż budują swoje nadzieje na upadłej naturze człowieka i nie znają podboju z wysokości. Można starać się mówić o nich przychylnie, ale z całą pewnością nie można powiedzieć, że są one chrześcijaństwem.

 

Chrześcijaństwo zakłada niemożność wszelkiej samopomocy, oferując za to moc samego Boga. Ta moc ma za zadanie przyjść do bezradnych ludzi w postaci inwazji z innego świata – delikatnej, lecz nie do odparcia, przynoszącej ze sobą moralną siłę nieskończenie potężniejszą od czegokolwiek, co człowiek może wzbudzić w sobie. Ta moc jest wystarczająca, nie potrzebuje pomocy ani innego źródła energii duchowej, gdyż jest to wejście Świętego Ducha Boga tam, gdzie rozlała się słabość, a celem jest udzielenie mocy i łaski niezbędnych do zaspokojenia moralnej potrzeby.

 

Porównując opisaną potęgę, wzbudzoną dla zaspokojenia ludzkiej potrzeby, z chrześcijaństwem etycznym (jeśli wolno mi użyć tego terminu), widzimy, że wcale nie jest ono chrześcijaństwem. Można je nazwać infantylną kopią „ideałów” Chrystusa, żałosnym wysiłkiem przestrzegania nauki Kazania na Górze! Jest to jedynie dziecinna zabawa w religię, nie zaś wiara w Chrystusa i Nowy Testament.

 

„Otrzymacie moc.” Ta moc była i jest tchnieniem wypełniającym człowieka i obleczeniem go w nadprzyrodzoną energię, która dosięga każdej dziedziny życia osoby wierzącej, pozostając w nim na zawsze. Nie jest to moc fizyczna i nie jest to moc umysłu, chociaż jej dobroczynne działanie dotyczy fizycznego, jak i umysłowego życia człowieka. Jest to rodzaj mocy odmienny od postrzeganej w naturze: w przeciąganiu księżycowym, powodującym przypływy i odpływy, lub w gniewnej błyskawicy, rozłupującej wielki dąb podczas burzy. Moc Boża działa na innym poziomie i dotyka innych obszarów swojego różnorodnego stworzenia. Ta moc to sam Bóg, to zdolność osiągania duchowych i moralnych celów. Jej szeroki zakres oddziaływania rodzi Boży charakter w mężczyznach i kobietach, którzy byli kiedyś całkowicie źli, co wynikało z natury, jak i osobistych wyborów.

 

Jak działa ta moc? Działa bez żadnego pośrednictwa, jako moc Ducha Świętego, objawiona bezpośrednio w duchu człowieka. Zapaśnik osiąga cel, naciskając swym ciałem na ciało przeciwnika, nauczyciel oddziałuje swymi myślami na umysł studenta, moralista wywiera wpływ swymi wskazaniami na sumienie swojego ucznia. Podobnie Duch Święty wykonuje Swoje błogosławione działo przez bezpośredni kontakt z duchem człowieka.

 

Nie będzie do końca prawdą stwierdzenie, że moc Boża zawsze jest doświadczana w sposób bezpośredni, gdyż, jeżeli taka jest Jego wola, Duch może użyć innych środków, podobnie jak Chrystus użył śliny, by uzdrowić ślepca. [Dziś też tak się dzieje. Ktoś używa „śliny”, by uzdrowić dorosłego ślepca - przyp. red.]. Duch może też w dowolny sposób błogosławić człowieka wierzącego, ale nie musi tego robić; gdyż są to tylko tymczasowe ustępstwa wywołane naszą ignorancją i niewiarą. Tam gdzie jest Jego moc, tam każdy sposób będzie wystarczający; tam gdzie zabraknie Jego mocy, tam żaden ze znanych na świecie środków nie pomoże. Duch Boga może użyć pieśni, kazania, dobrego czynu, tekstu lub tajemnicy i majestatu natury, ale dzieło końcowe dokona się zawsze dzięki wpływowi wywartemu na serce ludzkie przez Ducha mieszkającego w człowieku.

 

W świetle powyższego widzimy, jak puste i odarte z treści jest przeciętne nabożeństwo odprawiane w kościołach naszych czasów. Są w nim obecne wszystkie ludzkie środki, ale jest też złowieszczy brak mocy Ducha. Osiągnięto w jego trakcie formę pobożności wydoskonaloną do estetycznego triumfu. Muzyka, poezja, sztuka, kunszt oratorski, symboliczne szaty, namaszczone tony w dźwiękach urzekających umysł wyznawców, lecz nazbyt często nieobecne jest nadprzyrodzone tchnienie. Pastor i jego pomocnicy ani nie znają, ani nie pragną mocy z wysoka. Jest to tragiczne, tym bardziej że dotyczy to religii, tej sfery, gdzie zapadają decyzje o wiecznym przeznaczeniu ludzkich dusz.

 

Znakiem nieobecności Ducha jest również to trudne do określenia poczucie nierealności, które można d z i s i a j   s p o t k a ć   p r a w i e    w s z ę d z i e   w  r e l i g i i. Najbardziej realną rzeczą podczas nabożeństwa w przeciętnym kościele jest cienista nierealność wszystkiego. Wierny siedzi na takim nabożeństwie w stanie zawieszenia umysłowego, ogarnięty sennym otępieniem. Słyszy słowa, ale ich nie rejestruje i nie jest w stanie odnieść ich do czegokolwiek w swoim życiu. Jest świadomy tego, że wszedł w jakiś pseudoświat, jego umysł poddaje się mniej lub bardziej przyjemnemu nastrojowi, który przemija po końcowym błogosławieństwie, nie pozostawiając po sobie śladu. Wszystko to nie ma żadnego wpływu na jego codzienne życie. Jest on świadomy braku mocy, obecności i duchowej rzeczywistości. Nie doświadcza po prostu niczego, co by odpowiadało sprawom głoszonym w kazaniu bądź śpiewanych pieśniach.

 

Jednym ze znaczeń słowa „moc” jest „zdolność czynienia”. Podkreśla ono precyzyjnie cud działania Ducha w kościele i w życiu chrześcijanina, zdolność czynienia rzeczy duchowych rzeczywistością w duszy ludzkiej. Ta moc idzie prosto do celu z przeszywającą bezpośredniością, rozprzestrzenia się po umyśle jak cudowna lotna substancja, zapewniając dokonanie się rzeczy wykraczających poza granice intelektu. Głównym obszarem jej działania jest rzeczywistość: ta w niebie i ta na ziemi. Nie tworzy spraw nieistniejących, lecz odsłania sprawy istniejące uprzednio, lecz zakryte przed wzrokiem duszy. Pierwszym doświadczeniem tej mocy w życiu wierzącego człowieka może być silniejsze poczucie obecności Chrystusa. Chrystus odczuwany jest w sposób osobisty, jako Osoba realna i zachwycająco bliska. Wkrótce wszystko inne zaczyna w umyśle człowieka nabierać coraz ostrzejszych kształtów. Łaska, przebaczenie, oczyszczenie stają się wręcz cieleśnie wyraziste. Modlitwa traci swoją bylejakość, a staje się słodką rozmową z Kimś rzeczywiście obecnym. Duszę zaczyna ogarniać miłość do Boga i dzieci Bożych. Czujemy bliskość nieba, ziemia zaś i świat wydają się być nierealne i dalekie. Wiemy, czym są, wiemy, że istnieją rzeczywiście, ale odbieramy je jak dekorację teatralną, istniejącą tylko przez jedną krótką godzinę, która za chwilę przeminie. Nadchodzący świat staje się w naszym umyśle coraz bardziej wyrazisty i budzi nasze zainteresowanie oraz oddanie. Następnie całe życie zmienia się i przystosowuje do nowej rzeczywistości. Jest to zmiana całkowita. Wykres tego pokazywałby niewielkie wahania raz w górę, raz w dół, lecz kierunek „ku górze” jest widoczny, a teren zdobyty pozostaje utrzymany.

 

Nie jest to co prawda wszystko, ale obraz ten daje nam pewną jasność w zrozumieniu tego, co Nowy Testament nazywa mocą, i być może właśnie dzięki temu kontrastowi widzimy, jak mało tej mocy mamy.

 

Myślę, że nie powinno być najmniejszej trudności w określeniu, co jest największą potrzebą Kościoła Bożego dzisiaj. Jest nią oczywiście moc Ducha Świętego. Możemy pogłębić nauczanie, ulepszyć, organizację, uświetnić wyposażenie, zastosować lepsze metody, lecz wszystko to nie przyniesie żadnych korzyści. Będzie to niczym podłączenie aparatu podtrzymującego pracę serca po śmierci pacjenta. Rzeczy te same w sobie są dobre, ale nie sprowadzają mocy. „Bóg jest potężny”. Protestantyzm wszedł na fałszywą drogę, próbując przez „jednoczenie swoich frontów” zwyciężyć świat. Największą naszą potrzebą nie jest jedność organizacyjna, największą naszą potrzebą jest moc. Nagrobki cmentarzy też stoją równym frontem, milczące i bezradne wobec przemijającego świata.

 

Przypuszczam, że moje sugestie nie spotkają się z przychylnym przyjęciem, ale i tak powiem, że my, chrześcijanie wierzący Biblii, powinniśmy ogłosić moratorium na nasze religijne działania i uporządkować nasz dom w celu przygotowania go na przyjście tchnienia z wysokości. Patrząc, jak cielesne jest konserwatywne skrzydło Kościoła lub jak w niektórych ugrupowaniach nabożeństwa szokująco uchybiają Bogu, a jak gdzie indziej wartości religijne zostały zdegradowane, widzimy ogromną potrzebę przyjścia tej mocy – bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości. Wierzę, że odnieślibyśmy niezmienne korzyści ogłaszając czas ciszy i badania sumienia, podczas którego każdy z nas sprawdziłby swoje serce i zapragnął sprostać wszystkim wymaganiom, co umożliwiłoby przyjęcie prawdziwego chrztu mocą z wysokości.

 

Jednego powinniśmy być pewni, że na nasze głębokie zmartwienie nie ma innego lekarstwa aniżeli wkroczenie, tak, inwazją mocy z wysokości. Tylko Duch Święty może pokazać, co nam dolega i tylko On może przepisać lekarstwo. Tylko Duch może nas ocalić od znieczulającej nierealności pozbawionego Ducha chrześcijaństwa. Tylko Duch może nam pokazać Ojca i Syna. Tylko działanie mocy Ducha w nas może odsłonić przed nami namaszczony majestat Trójjednego Boga i Jego porywającą serce tajemnicę.

 

UKAZAŁY SIĘ IM TEŻ JEZYKI JAKBY Z OGNIA,, KTÓRE SIĘ ROZDZIELIŁY I NA KAŻDYM Z NICH SPOCZĄŁ JEDEN.

                   (Dzieje Apostolskie 2,3)

 

 Aiden W. Tozer

 

"DUCH ŚWIĘTY   JAKO OGIEŃ"

 

 Teologia chrześcijańska stwierdza, że natura Boga jest nieodgadniona i niemożliwa do wypowiedzenia. Ta prosta definicja tłumaczy nam, że Boga nie można ani zbadać, ani zrozumieć, i że On sam nie może nam powiedzieć, kim jest. Ta niemożność ma swoją przyczynę w naszym ograniczeniu, gdyż jesteśmy tylko stworzeniem. „Dlaczego pytasz mnie o imię, bo jest ono tajemnie?” Tylko Bóg zna Boga w tym ostatecznym znaczeniu słowa znać. „Podobne i tego co Boskie, nie zna nikt, tylko Duch Boży.

 

Dla przeciętnego współczesnego chrześcijanina prawda ta dziwnie brzmi, a być może wprowadzi nawet zamieszanie w jego umyśle, gdyż dzisiejsze myślenie religijne z pewnością nie jest teologiczne. Jeżeli będziemy oczekiwać od Kościoła pobudzenia nas do rozmyślań o słodkiej tajemnicy Bóstwa, to możemy przeżyć całe życie i w końcu umrzeć nie będąc ani razu pobudzonym. Chrześcijanie są tak zajęci zabawą z cieniami, dostosowaniem się do coraz to nowszych rzeczy, że na rozmyślanie o Bogu nie pozostaje im zbyt wiele czasu. Dlatego też dobrze by było zastanowić się przez chwilę nad niemożnością zgłębienia Boga.

 

Bóg w Swojej istocie jest tak wyjątkowy, jak tylko znaczenie tego słowa może to oddać. To znaczy, że w całym kosmosie nie ma czegokolwiek, co byłoby do Niego podobne. Ludzki umysł nie jest w stanie pojąć, kim Bóg jest, gdyż jest On „całkowicie odmienny” od wszystkiego, czego wcześniej doświadczyliśmy. Umysł nasz nie ma danych umożliwiających opisanie Boga. Nie ma człowieka, o którym można by powiedzieć, że doszedł choćby do jednej myśli wyraźnej opisującej Boga, mniej zamglonej czy niedoskonałej. Jeżeli w ogóle można Boga poznać, to nie jest to możliwe dla rozumu istoty stworzonej.

 

Nowacjan napisał około połowy trzeciego wieku w swojej rozprawie o Trójcy: We wszystkich naszych rozmyślaniach o jakości atrybutów i istocie Boga, przekraczamy moce właściwe naszej zdolności pojmowania. Również ludzka elokwencja nie jest w stanie swoją mocą zmierzyć się z Jego wielkością. Rozważając Jego majestat i rozprawiając o Nim wszelka ludzka elokwencja ma prawo zaniemówić, wszelki wysiłek umysłu jest nazbyt słaby. Gdyż Bóg większy jest od ludzkiego umysłu. Jego wielkości pojąć nie sposób. Mało tego, jeżeli bowiem chcielibyśmy pojąć Jego wielkość, wtedy On sam stałby się mniejszy od naszego umysłu, który byłby w stanie sformułować pojęcie o Nim. On jest ponad wszystkimi językami i żadne stwierdzenie nie jest w stanie Go wyrazić. I naprawdę tak jest, bo jeżeli jakieś stwierdzenie mogłoby Go wyrazić, oznaczałoby to, że jest On mniejszy od mowy ludzkiej, która Go ujęła w słowach i zebrała w całość wszystko, kim On jest. Do pewnego momentu możemy go doświadczać, chcąc jednak opisać to, za pomocą słów człowiek musi się pogodzić, że nie jest w stanie wyrazić wszystkiego, czym On jest sam w Sobie. Przypuśćmy, że ktoś mówi o Nim, jako światłości, a jest to część Jego stworzenia, nie On zaś sam. Przypuśćmy, że ktoś mówi o Nim, jako mocy. To również jest cechą Jego siły, a nie Jego istoty. Przypuśćmy, że ktoś mówi o Nim, jako majestacie. I znowu widzimy tu oświadczenie dotyczące Jego chwały, która jest Jego własnością, ale nie jest Nim samym […] Podsumowując całą sprawę jednym zdaniem, każde możliwe stwierdzenie wypowiedziane na temat Boga wyraża przymioty posiadania przez Niego lub nazywa cnoty należące do Niego, a nie obejmuje Jego Osoby. Czy są myśli lub słowa, które byłyby godne Tego, który wznosi się nad wszystkie języki i myśli? Pojęcie Boga, to jaki jest, może zostać ujęte tylko w jeden sposób, dla nas niemożliwy do osiągnięcia, gdyż przekracza granice naszego postrzegania i pojmowania. Jak możemy nawet myśleć o Tym, którego przymioty i wielkość pozostają poza zasięgiem naszej mocy zrozumienia czy nawet pomyślenia?”

 

Bóg właśnie dlatego, że nie może nam powiedzieć, kim jest, bardzo często mówi, do czego jest podobny. Za pomocą tych małych obrazów „jak” podprowadza nasze chwiejne umysły tak blisko, jak to tylko możliwe, do Tego, który zamieszkuje światłość niedostępną, którego żaden z ludzi nie widział ani nie może zobacz”. Bóg używa również niedoskonałego narzędzia – ludzkiego intelektu, aby przygotować duszę, do tej chwili, gdy będzie mogła, dzięki działaniu Ducha Świętego, poznać Go takim, jaki jest. Bóg użył całego szeregu porównań, aby umożliwić nam choćby jedno krótkie spojrzenie na Swoją niepojętą Istotę. Czytając Pismo można wywnioskować, że jednym z Jego ulubionych porównań jest ogień. [Czasami księża modlą się o ugaszenie w kimś Świętego Ognia Ducha Bożego, jakby Go się bali, że zawładnie nimi i wypali w ich sercach grzechy pożądania, pychy, zawiści, nienawiści,  mściwości, manipulacji, klątw, chwiejności, chciejstwa, chciwości, wiecznych podejrzeń i domniemań, posądzeń, grożenia wciąż palcem w nie swoją stronę; grzechy braku pokory, by inni brali z nich przykład, odrzucania człowieka, wiecznego potępiania go za to, czego nie zrobił, pogardzania nim, poniżania, upokarzania, ośmieszania, ignorowania go, zupełnego nieliczenia się z biednymi, najchętniej by ich wywieźli ze swojej parafii, choć wcale nie wiedzą, nawet się nie domyślają, bo są tak daleko od Boga i tego, co nauczają, że Pan Bóg dał im biednych, jako błogosławieństwo, żeby mogli okazać swoje bezwarunkowe współczucie, miłosierdzie i miłość, (chyba, że na ich orbicie pojawi się nowa Wenus, albo zawiśnie na drucie jakaś nowa małpka dla zabawy); wreszcie grzechy nieokazywania bezwarunkowego przebaczenia, miłosierdzia i Bożej współczującej i wyrozumiałej Ojcowsko-Matczynej Miłości - wszelkie piętno grzechu, potem przyjdą kolejne święta, pograją na ludzkich uczuciach, dlatego skutki tego są takie, jakie są, i wielkie zdziwienie, skąd mają tyle wrogów, a nie wiedzą, że wrogami są ich własne grzechy, dotyczy to innych chrześcijan, ale miłosierny Bóg wciąż wyciąga do nich ręce i takich chce Swoimi sposobami oczyścić z grzechów, aby powrócili na Jego łono synowie marnotrawni, jakby o tym zapomnieli, że Ewangelia obowiązuje w pierwszym rzędzie hierarchów, kapłanów, każdego chrześcijanina - przyp. red.]. W pewnym miejscu Duch mówi wyraźnie:Bóg nasz bowiem jest ogniem pochłaniającym”. Jest to zgodne z objawieniem zapisanym w całej Biblii. Na przykład jako ogień rozmawiał z Mojżeszem z gorejącego krzewu; przebywał w ogniu ponad obozem Izraela podczas jego wędrówki po pustyni; jako ogień mieszkał między skrzydłami cherubinów w Miejscu Najświętszym; Ezechielowi objawił się jako dziwna jasność aniołów „ogień płonący (oraz blask dokoła niego)”. „Widziałem coś, co wyglądało jak ogień, a wokół niego promieniował blask. Jak pojawienie się tęczy na obłokach w dzień deszczowy, tak przedstawiał się ów blask dokoła. Taki był widok tego, co było podobne do chwały Pańskiej. Oglądałem ją. Następnie upadłem na twarz i usłyszałem głos Mówiącego”.

 

Przyjście Ducha Świętego w Dniu Pięćdziesiątnicy to dalszy ciąg tego samego obrazu. „Ukazały się im też języki jakby z ognia, którego się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden.W pomieszczeniu na piętrze zstąpił na uczniów sam Bóg – nikt inny. Jako ogień pojawił się przed ich śmiertelnymi oczami. Czy nie możemy z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że zebrani tam wierzący, od lat znający Pismo Święte, natychmiast zrozumieli, co to oznacza? [Niektórzy do dziś nie rozumieją. I nadal grzeszą przeciwko Ogniowi Świętego Ducha, więc Bóg karze ich śmiercią za wypowiedziane Bogu posłuszeństwo, Duchowi Świętemu, ktorego dary, nie kto inny bardziej niż kapłani, powinni rozpoznać - przyp. red.]. Oto Bóg, który podczas ich długiej historii przychodził jako ogień, teraz zamieszkał, w nich jako ogień. Oto przyszedł z zewnątrz i wkroczył do ich życia. Szekina, która dawno temu płonęła nad przebłagalnią, teraz zajaśniała na ich czołach, jako zewnętrzny znak ognia wkraczającego w ich naturę. Oto Bóstwo udzieliło się odkupionemu człowiekowi. Płomień stał się pieczęcią nowej jedności [biada temu, który odmówił Płomieniowi, bowiem dzieje Boskie wciąż na naszych oczach się rozgrywają i są dosztrzegalne nieskończenie przez wszystkie czasy - przyp. red.]. Ci ludzie stali się teraz mężczyznami i kobietami Ognia.

 

Widzimy tutaj jasno ostatecznie przesłanie Nowego Testamentu: grzeszni ludzie mogą teraz stać się jednością z Bogiem dzięki pojednaniu z krwi Jezusa. Bóg zamieszkujący w człowieku! Oto chrześcijaństwo w pełni swojego ukończonego dzieła. A więc większa chwała, mająca nadejść wraz z przyjściem nowego świata, będzie w swej naturze tylko większym i bardziej doskonałym zjednoczeniem duszy ludzkiej z Bogiem.

 

Bóstwo zamieszkujące w człowieku! Oświadczam, że to jest właśnie chrześcijaństwo. Żaden człowiek nie doświadczył tak naprawdę mocy chrześcijańskiej wiary, jeżeli nie poznał tego sam, jeśli nie jest to doświadczenie jego życia. Wszystko inne jest tylko przygotowaniem do tego. Wcielenie, pojednanie, usprawiedliwianie, odrodzenie są jedynie dziełami Bożymi przygotowującymi wkroczenie i zamieszkanie Ducha Świętego w odkupionej duszy ludzkiej. Człowiek, który grzesząc porzucił Boże serce, powraca teraz do niego przez odkupienie. Bóg, który opuścił serce człowieka z powodu grzechu, teraz wschodzi weń ponownie, jak do Swego dawnego miejsca zamieszkania, wypędza zeń swoich wrogów i jeszcze raz wypełnia je chwałą.

 

Zstąpienie w widzialnym ogniu w Dniu Pięćdziesiątnicy miało dla Kościoła głębokie znaczenie. Ogień ten bowiem, spoczywając w postaci języków na głowach mężczyzn i kobiety, zaświadczał wszystkim wiekom, że są oni ludźmi oddzielonymi, że są istotami z ognia”, podobnymi do widzianych przez Ezechiela w wizji nad rzeką Kebar. Znak ognia był znakiem Boskości, zaś otrzymujący ten znak stawali się na zawsze ludem szczególnym, synami i córkami Płomienia.

 

Jednym z najcelniejszych ciosów, jakie wróg wymierzył w życie Kościoła, było wzbudzenie obaw wobec Osoby Ducha Świętego. Nikt znający dzisiejszych chrześcijan nie zaprzeczy istnienia tych obaw. Niewielu otwiera bez zahamowań całe swoje serce na przyjęcie błogosławionego Pocieszyciela. Duch był i jest powszechnie źle rozumiany, wystarczy więc tylko wymienić Jego Imię, a już w pewnych kręgach wielu wpada w przerażenie i przyjmuje postawę obronną. Źródło tego nieracjonalnego strachu może być z łatwością zbadane, lecz zbędne byłoby czynienie tego tutaj. Wystarczy powiedzieć, że obawy te są nieuzasadnione. Może przyczynilibyśmy się do zniweczenia mocy tego strachu panującego nad nami, gdybyśmy zbadali obraz ognia będącego symbolem Osoby i Obecności Ducha.

 

Duch Święty jest przede wszystkim moralnym Płomieniem. Nie jest to przypadek, że nazywamy Go Duchem Świętym. Słowo święty ma wielorakie znaczenie, lecz bez wątpienia łączy się również z czystością moralną. Duch ten będąc Bogiem musi być absolutnie i nieskończenie czysty. Nie ma On, w przeciwieństwie do ludzi, stopni i natężenia świętości. On jest świętością samą w sobie, On jest sumą i esencją wszystkiego, co jest niewypowiedzianie czyste.

 

Każdy, kto ma umysł wyćwiczony w rozróżnianiu dobra i zła, będzie bardzo zasmucony widokiem duszy, która gorliwie poszukuje napełnienia Duchem Świętym, żyjąc w stanie moralnego niedbalstwa lub na pograniczu grzechu. Coś takiego jest moralnym paradoksem. Ktokolwiek pragnie być napełniony i zamieszkany przez Ducha, musi najpierw osobiście osądzić wszystkie ukryte nieprawości swego życia i odważnie wyrzucić ze swego serca wszystko, co jest przeciwne objawionemu w Piśmie Świętym charakterowi Boga.

 

Fundamentem każdego prawdziwego chrześcijańskiego doświadczenia jest mocna moralność. Tam, gdzie pozwala się na grzech w życiu, tam żadna radość nie ma racji bytu, żadne szczęście nie ma prawa nawet zaistnieć. Nie wolno szukać usprawiedliwienia dla jakiegokolwiek pogwałcenia sprawiedliwości, wymawiając się wzniosłością przeżycia religijnego. Poszukiwanie wysublimowanych stanów emocjonalnych, gdy żyje się w grzechu, prowadzi do samozwiedzenia, a następnie na Boży sąd. „Świętymi bądźcie” nie jest mottem do oprawienia w ramki i zawieszenia na ścianie.To jest ważne przykazanie Pana, do którego należy cała Ziemia. „Oczyśćcie ręce, grzesznicy, uświęćcie serca, ludzie chwiejni. Uznajcie waszą nędzę, smućcie się i płaczcie! Śmiech wasz niech się obróci w smutek, a radość w przygnębienie.” Prawdziwym celem chrześcijaństwa jest bycie świętym, a nie szczęśliwym. Tylko święte serce może stać się mieszkaniem Ducha Świętego.

 

Duch Święty jest także duchowym płomieniem. Tylko On może wynieść nasze uwielbienie na prawdziwe duchowe wyżyny. Powinniśmy przyjąć raz na zawsze, że moralność i etyka, nawet najbardziej wzniosłe w swoich zasadach, nigdy nie staną się chrześcijaństwem. Wiara w Chrystusa ma za zadanie podnieść duszę do prawdziwej jedności z Bogiem, wprowadzić do naszego doświadczenia religijnego element ponadracjonalny, który przewyższa dobroć tak bardzo, jak niebiosa ziemię. Przyjście Ducha opisane w Dziejach Apostolskich wniosło ze sobą ponaddoczesność, tajemnicze podniesienie tronu, którego intensywności nie mają nawet Ewangelie. Dzieje Apostolskie są z całą pewnością napisane w kluczu majorowym. Nie można znaleźć w nich śladu smutku stworzenia, żadnych trwałych rozczarowań, żadnego drżenia z niepewności. Ich nastrój jest niebiański. Znajdujemy w nich ducha zwycięskiego, który nigdy nie będzie rezultatem religijności. Radość pierwszych chrześcijan nie wypływała z logicznego przeanalizowania faktów. Nie rozumieli, że: Chrystus zmartwychwstał, dlatego powinniśmy się cieszyć. Ich radość dorównywała wielkością cudów zmartwychwstania; bo rzeczywiście są one ze sobą organicznie związane. Pełne czystości moralnej szczęście Stwórcy zamieszkało w piersiach odkupionego stworzenia, więc nie mogli się nie radować.

 

Płomień Ducha ma charakter intelektualny. Teologowie mówią, że rozum jest jednym z atrybutów Boskości. Nie powinno być żadnej niezgodności między najgłębszymi doświadczeniami Ducha a najwyższymi osiągnięciami ludzkiego intelektu. Nic nie będzie w stanie ograniczyć intelektu chrześcijanina w przewidzianych dla niego ramach mocy i wielkości, jeśli zostanie on całkowicie poddany Bogu. Jakże zimny i martwy jest intelekt bez błogosławieństwa. Największy nawet umysł, lecz pozbawiony zbawczej pobożności, może obrócić się przeciwko rasie ludzkiej i zalać krwią świat [co już to się działo i dzieje – przyp. red.] lub, co jeszcze gorsze, wydać na świat myśli, które staną się przez wieki, i długo po tym jak sam obróci się w proch, nieustannym przekleństwem dla ludzkości [m.in. czy tylko gender? – przyp. red.]. Natomiast umysł wypełniony Duchem jest radością dla Boga i rozkoszą dla wszystkich ludzi dobrej woli. Jakże wiele straciłby świat, gdyby go pozbawić wypełnionego miłością umysłu Dawida czy apostoła Jana, czy Izaaka Wattsa.

 

Naturalnie unikamy wychwalania i porównań jednej cnoty kosztem drugiej, lecz mimo to zastanawiam się, czy jest na ziemi coś równie pięknego jak genialny umysł rozżarzony miłością Boga. Z niego wypływają łagodne i uzdrawiające promienie, które są dobrze wyczuwalne przez osoby będące wokół. Również cnota wychodzi z niego i błogosławi wszystkich ledwie dotykających rąbka jego szaty. Wystarczy na przykład przeczytać Niebiańską Krainę Bernarda z Cluny, aby zrozumieć, co mam na myśli. Gdy czytamy, z jak ogromną i czułą sympatią pisze o tęsknotach za nieśmiertelnością, poznajemy wrażliwość i promienność jego intelektu przenikniętego ciepłem zamieszkalnego w nim Ducha. Jest to ten sam Duch, który przebywał we wnętrzu pierwszego klęczącego na ziemi człowieka, którego pierś jednak opuścił i do którego piersi musi na nowo powrócić. Trudno byłoby znaleźć w dziełach literatury świeckiej coś dorównującego temu utworowi wzniosłością myśli, radosnym triumfem ducha chrześcijańskiego nad śmiertelnością, zdolności wprowadzenia duszy w odpocznienie i wzniesienie umysłu w porywające zachwytem uwielbienie. Zbadajcie sami moje stwierdzenie, czy ten jeden hymn nie ma w sobie większej mocy uzdrowienia zasmuconego ducha niż wszystkie pisma świeckich poetów i filozofów od czasu opanowania sztuki pisania. Żaden niepobłogosławiony intelekt, niezależnie od swego geniuszu, nie jest zdolny wydać takiego dzieła. Po przeczytaniu tej książki zamyka się ją z poczuciem, a nawet z całkowitym przekonaniem, że słyszało się głos cherubów i oddźwięk harf grających nad morzem Boga.

 

Tego samego uczucia, bliskiego uniesieniu, można doświadczyć przy lekturze listów Samuela Rutherforda, Te Deum, jest obecne w wielu hymnach Wattsa i Wesleya, jak i w niektórych utworach mniej znanych świętych, posiadających skromniejszy dar, który jednak w jakiejś radosnej chwili został rozżarzony ogniem zamieszkującego w nich Świętego Ducha.

 

Nieszczęście serca faryzeuszy polegało na wyznawaniu doktryny pozbawionej miłości. Chrystus nie tyle nie zgadzał się z nauczaniem faryzeuszy, ile prowadził nieustanną wojnę z ich duchem. To właśnie religia zaprowadziła Chrystusa na krzyż, religia bez Ducha. Nie ma sensu zaprzeczać, że Chrystus został ukrzyżowany przez ludzi mogących dziś uchodzić za chrześcijańskich fundamentalistów. To powinno przyprawić nas o największy niepokój, jeśli nie o smutek, gdyż my szczycimy się dzisiaj naszą prawowiernością. Niepobłogosławiona dusza wypełniona prawdą może okazać się gorsza od duszy poganina klęczącego przed fetyszem. Bezpieczni będziemy tylko wtedy, gdy Boża miłość zostanie rozlana przez ducha Świętego w naszych sercach, gdy w naszym umyśle zamieszka miłujący Płomień z Dnia Pięćdziesiątnicy. Gdyż Duch Święty nie jest luksusem ani dodatkiem zsyłanym raz na pokolenie do produkcji superświętych. Nie, Duch jest prawdziwie konieczny w życiu każdego dziecka Bożego. Wypełnienie i Jego zamieszkanie w ludzie Bożym jest czymś więcej niż tęskną nadzieją. Jest to imperatyw, którego nie da się uniknąć.

 

Duch to również płomień naszej woli. I znowu nie jest to obraz do końca adekwatny, mogący wyrazić całą prawdę. Musimy bardzo uważać, aby używając go nie wywołać niewłaściwych skojarzeń. Gdyż ogień widziany i znany nam na co dzień jest rzeczą, a nie osobą, i z tego powodu nie posiada własnej woli. Lecz Duch Święty jest Osobą i posiada wszystkie przymioty właściwe osobie, w wolą włącznie. Duch, wkraczając w ludzką duszę, nie rezygnuje z żadnego ze swych przymiotów ani też nie poddaje ich pod panowanie duszy, w którą wchodzi. Pamiętajmy, Duch Święty jest Panem.Pan zaś jest Duchem” – powiedział św. Paweł do Koryntian. Nicejskie Wyznanie Wiary mówi: „Wierzę w ducha Świętego, Pana i Ożywiciela”; Atanazjańskie Wyznanie Wiary oświadcza: „Tak też Panem jest Ojciec, Panem jest Syn, Panem i Duch Święty: A jednak nie trzej panowie, lecz jeden jest Pan”. Nasz rozum może odczuwać pewną bezradność, lecz wiara musi to przyjąć i uczynić częścią swojego wyznania wiary w Boga i Ducha. Należy tutaj z całym naciskiem powiedzieć, że suwerenny Pan nigdy nie porzuci Swoich przywilejów [ale Szatan wciąż w tym przeszkadza – przyp. red.]. Tam, gdzie jest, tam zawsze będzie działał w zgodzie ze Swoją Osobą. Każdy wkroczy do ludzkiego serca, zamieszka w nim, jako Pan, gdyż zawsze nim był i zawsze miał do tego prawo.

 

Głęboką chorobą ludzkiego serca jest jego wola, która wyrwała się ze swojej orbity i podobna planecie porzucającej swoje słońce krąży wokół jakiegoś obcego ciała z zewnętrznej przestrzeni, które podeszło na tyle blisko, że zdołała je przyciągnąć. W chwili, gdy Szatan powiedział: „Chcę”, wyrwał się ze swojej naturalnej orbity, a chorobą nieposłuszeństwa i buntu zaraził całą rasę ludzką. Plan odkupienia musiał przewidzieć ten bunt i przygotować drogę ponownego sprowadzenia woli ludzkiej na miejsce przeznaczone dla niej przez Boga. Zgodnie z zasadniczą potrzebą uzdrowienia woli, w chwili, gdy Duch Święty łaskawie podbija serce wierzące, musi je jednocześnie nauczyć dobrowolnego posłuszeństwa wobec całej woli Boga. Uzdrowienie zachodzi od wewnątrz, żadne zewnętrzne przystosowanie się nic nie pomoże. Dopóki wola ludzka nie zostanie uświęcona, dopóty człowiek ten pozostanie buntownikiem, jak złoczyńca, który buntuje się w swoim sercu, chociaż na zewnątrz ulega i niechętnie okazuje posłuszeństwo policjantowi prowadzącemu go do więzienia.

 

Duch Święty osiąga wewnętrzne uzdrowienie duszy poprzez stopnie woli odkupionego człowieka ze Swoją wolą. Nie dzieje się to w jednej chwili. Prawdą jest, że musi dojść do jednorazowego poddania się woli człowieka Chrystusowi, aby Ten mógł rozpocząć Swe błogosławione dzieło łaski. [Potrzeba tu dużej mądrości duchowej Kościoła, aby człowiekowi pomagał w rozpoczęciu tego procesu, a nie szkodził, od Niego oddalając – przyp. red.]. Jednak całkowite stopienie całego życia człowieka z życiem Bożym w Duchu jest dłuższym procesem niż my, poganiani niecierpliwością istot stworzonych, byśmy sobie życzyli. Dusze najbardziej poddane często szokuje i zasmuca odkrycie w swoim wnętrzu dziedzin, w których w zupełnej niewiedzy działały, jako pan i właściciel nad rzeczami uprzednio oddanymi Bogu (jak im się przynajmniej wydawało) [w Kościele nadal tak się dzieje bardziej świadomie niż nieświadomie, np.: gdy nie posłucha się księdza, mówią: nie posłuchało się Boga, a Duch przychodzi do każdego z osobna, i człowiek świecki może być czasami bardziej uduchowiony od niejednego księdza, który tego procesu nie może zrozumieć, albo nie chce, bo dla niego sprawy cielesne (materialne) są bardziej istotne od duchowych, choć duchowi nie jest obojętne ciało (materia), to ciału (materii) jest obojętny duch – przyp. red.]. Dziełem żyjącego w nas ducha jest wskazywanie tych niezgodności moralnych i korygowanie nas. Niektórzy mówią, że Duch „łamie” ludzką wolę, ale to nie jest prawda. [Mówi się: ktoś w nas łamie Ducha, jeśli prawdziwie jest w nas Duch, nie pozwoli On sobie złamać woli w człowieku – przyp. red.]. Duch wkracza w naszą wolę i delikatnie prowadzi ją do radosnej jedności z wolą Bożą.

 

Pragnienie woli Bożej to coś więcej niż brak protestu przy zgadzaniu się na nią [wolę Bożą wyczuwa intuicyjnie i natychmiast oraz całkowicie nasz czysty Duch, także wyczuwa On czystego Ducha z zewnątrz  w drugim czlowieku, natomiast może być protest na wolę ludzką – przyp. red.]. Pragnienie woli Bożej to chętne wybranie jej. [Czasem człowiek, który nadal sprzeciwia się woli Bożej, albo niecierpliwy, rezygnuje z woli Bożej, kieruje się własną wolą ludzką (cielesną - materialną), i przekonuje osobę, że to jest Boska, kłamie, nie pozwala drugiej osobie na wybranie woli Bożej, żyje w grzechu, nie dając jej szansy na świadomy wybór. I dlatego w tej osobie nie może dojść do spełnienia według woli Boskiej, bo albo skłamał, albo z czekania już zrezygnował. A bywa i tak, że jeśli wola Boża istnieje, ale on uważa, że skoro przyszła tak spontanicznie to musi być to tylko pożądanie, jest wtedy w niewedzy, myli to z własnym pożądaniem, bowiem do niego nie przyszła wola Boska, więc nie może wiedzieć. W ten sposób za każdym razem grzeszy przeciwko samemu Bogu i Duchowi Świętemu, ale tego nie rozumie, tej różnicy między wolą ludzką, a Boską. Protestuje przeciwko Boskiej, a poddaje się ludzkiej. I maszyna chciejstwa się u niego nakręca. Upiera się całkiem niesłusznie, niesprawiedliwie krzywdzi człowieka poddanego woli Boskiej - przyp. red.]. Wraz z rozwojem dzieła Bożego chrześcijanin ma coraz większe pragnienie wszystkiego, co Bóg dla niego przygotował, i radośnie decyduje się na wolę Bożą pojmowaną jako najwyższe dobro własne. Wówczas doświadcza on życia wolnego od małych rozczarowań, będących plagą reszty ludzi. Cokolwiek mu się przytrafia, odczytywane jest, jako wola Boża, a przecież to jej pragnie z największą żarliwością. [I za to, co jemu się przytrafia, spoczywa właśnie odpowiedzialność na tym człowieku (niecierpliwym, bądź nieświadomym wagi sprawy), który nie dał sobie tej szansy, aby wybrać zgodnie z wolą Bożą – przyp. red.]. Trzeba uczciwie jednak przyznać, że stan ten osiągany [zgodnie z wolą Bożą – przyp. red.] jest przez niewielu zabieganych chrześcijan naszych zapracowanych czasów. Dopóki się jednak go nie osiągnie, niemożliwe jest całkowite doświadczenie chrześcijańskiego pokoju. Bez tego będziemy mieć do czynienia z wewnętrzną walką, z poczuciem duchowego niepokoju, zatruwającego naszą radość i mocno ograniczającego naszą moc.

 

 Inną cechą zamieszkującego we wnętrzu Płomienia są emocje. Należy to rozumieć w świetle wcześniej omówionej nieodgadnionej natury Boga. Niemożliwe jest ogarnięcie umysłem lub wypowiedzenie ustami niepowtarzalnej Istoty Boga. Jednak Pismo Święte otwarcie mówi o pewnych cechach Boga, dających się racjonalnie określić i przyjąć rozumowo. Nie mówią nam one, kim Bóg jest, ale określają Go w podobieństwach, których suma składa się na pewien rozumowy obraz Boskiej Istoty, widzianej jakby z daleka i niewyraźnie.

 

Tak więc Biblia uczy, że w Bogu jest coś przypominającego ludzkie emocje. Doświadcza On czegoś zbliżonego do naszej miłości, naszego smutku, naszej radości. Nie musimy się lękać takiego pojmowania Boga. [Niektórzy mało wprawieni w Duchowości takie zbliżone do naszej miłości uczucia mylą często (i krzywdząco oceniają) z samym seksem, a to jest właśnie nieogarniona w nas - sercu, umyśle i ciele - działalność Ducha Świętego, który jednoczy nas całych (jakbyśmy stali się Jego naczyniem) i jeszcze spowija w jedno takie uczucie w sposób naturalny, zupełnie oczywisty, spontaniczny (bez żadnego afrodyzjaku) z drugim na przykład człowiekiem o przeciwnej płci, bez dotykania go nawet. Ale ten tylko to prawidłowo odczyta, kto jest bardzo uduchowiony i ten stan osobiście przeżył. I nie będzie się modlił o ugaszenie Ognia Ducha Świętego, gdyż natychmiast zrozumie, że jest to dar Miłości, otrzymany przez Ducha Świętego, której się nie zlęknie, nie przestraszy i przyjmie z całą odpowiedzialnością, jeżeli tylko rozpozna rownież w sobie Ducha Świętego. Jeśli będzie to rozpatrywał tylko w kategoriach woli ludzkiej, potraktuje ten dar jako sam seks, w oddzieleniu od miłości Bożej, bez wzięcia za nią całkowitej odpowiedzialności – przyp. red.]. Wiara z łatwością wyciągnie wniosek, że skoro zostaliśmy uczynieni na jego obraz, to znaczy, że Bóg posiada cechy podobne do naszych. Lecz choć wniosek taki zadowoliłby nasz umysł, nie on jest podstawą naszej wiary, lecz są nim stwierdzenia Boga o Sobie, doświadczające nam wszystkich niezbędnych dla wiary podstaw. [Mogą tylko być niedowiarkowie, tzw. malkontenci, niewierni Tomasze, którzy Boże sprawy i samego Boga chcą tłumaczyć, a nawet Jego poprawiać, decydować o Nim samym lub za Niego, interpretować Jego w nas działania ludzkim językiem, czego się nie da, o czym była już mowa na początku drugiego rozdziału w naszym obecnym wydaniu. Należy też dodać: pomimo popełnionych już wcześniej tego rodzaju błędów, z których niektórzy nie wyciągnęli żadnych na przyszłość wniosków, nadal je popełniają, idą tymi samymi swoimi wychodzonymi koleinami, kierują się tymi samymi myślowymi stereotypami, wyćwiczonymi schematami, bez odrobiny samokrytycyzmu i poszerzonej samoświadomości, co może tylko świadczyć o braku w tym samym stopniu ubóstwa intelektualnego, co i duchowego – przyp. red.]. Pan, twój Bóg jest pośród ciebie, Mocarz – On zbawi, uniesie się weselem nad tobą, odnowi swą miłość, wzniesie okrzyk radości.” Jest to jeden z tysięcy wersetów mających za zadanie pomóc nam zbudować prawdziwy obraz Boga. Wszystkie one uczą nas wyraźnie, że Bóg ma uczucia miłości, zbliżone do naszych uczuć, i że doznając ich zachowuje się jak my w takich okolicznościach, raduje się ze Swoich umiłowanych z weselem i śpiewem. [A oschły, cyniczny ksiądz bez Ducha Świętego w sercu, kierujący się w swoim życiu tylko ciałem (zmysłami, a więc pożądaniem sprowadzającym do hedonistycznych przyjemności), uniesienie kobiety w Duchu Świętym mylnie (bo sam tego nie przeżył, więc nie wie, jak to jest i nie rozumie) nazywa kuszeniem, i publicznie ośmiesza ten stan, drwi z takiego stanu, poniżając taką kobietę (ludzi) i ubliżajc jej, zamiast zadbać o jej duchowość i połączyć to z darami Ducha Świętego, otrzymanymi przez Kościół. Woli ją z nich "okaleczyć", nieodpowiedzialnie "ranić", godzić mieczem w samego Ducha, łamiąc Go w niej, przyspażając tym tylko jej cierpień, niż oddać w niej chwałę Duchowi Bożemu. Do takiego zimnego Kościoła, pozbawionego uduchowionych księży, którzy tylko czegoś żądają, krytykują, grożą (straszą), albo szantażują, niewiele dając z siebie, oprócz z urzędu w konfesjonale przebaczenia, żadnej prawdziwej bezwarunkowej miłości, zrozumienia oraz miłosierdzia, także zadośćuczynienia za swoje grzechy, którzy "załatwiają" chętniej tylko same swoje własne prywatne interesy, ludzie uduchowieni nie lgną, gdyż w pełni Ducha czują się tam wyobcowani, Duch w nich przybywając do takiego kościoła bez Ducha; księży bez Ducha,  za to pełnych fochów, czują się nie u siebie. Duchowi Świętemu bardziej to może przypominać przedsionki teatru, piekła niż nieba - jego święte miejsce, w kórym pragnie przebywać].    

 

Widzimy więc emocje wyniesione tak wysoko, że wyżej już nie można, emoje wypływające z serca samego Boga. Uczuciowość nie jest więc zdegenerowanym synem niewiary, jak to przedstawiają niektórzy nasi nauczyciele Biblii. Zdolność odczuwania przez nas emocji jest znakiem naszego pochodzenia od Boga. Nie musimy się wstydzić ani łez, ani śmiechu. Chrześcijanin – stoik, który zdeptał swoje uczucia, jest tylko w dwóch trzecich człowiekiem: gdyż ważna trzecia część została przez niego odrzucona.                                                       

Święte uczucia zajmowały ważne miejsce w życiu naszego Pana. „On to zamiast radości, którą Mu obiecywano, przecierpiał krzyż.” Zniósł krzyż i wzgardził jego hańbą. Mówił o sobie wołając: „Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła”. W dzień Swojej śmierci przed wyjściem na Górę Oliwną „śpiewał hymn”. Po Swoim zmartwychwstaniu śpiewał wraz z braćmi na wielkim zgromadzeniu (Psalm 22,22). Jeżeli Pieśń nad Pieśniami odnosi się do Chrystusa, (w co wierzy większość chrześcijan), to nie możemy nie zauważyć Jego radości z przyprowadzenia do domu swojej ukochanej, gdy noc się już skończyła i ustąpił mrok.

 

Jednym z największych nieszczęść wywołanych w nas przez grzech jest upodlenie naszych naturalnych emocji. Śmiejemy się z rzeczy, które wcale nie są zabawne; znajdujemy przyjemność w czynach będących poniżej naszej ludzkiej godności; cieszymy się z przedmiotów, które nie powinny być obiektem naszych zainteresowań. Cechą charakterystyczną prawdziwych świętych był zawsze sprzeciw wobec „grzesznych przyjemności”, będący w gruncie rzeczy protestem wobec degradacji ludzkich emocji. Przykładem tego może być hazard, będący wypaczeniem zdobywania dóbr przez człowieka, który powinien polegać na Bogu jako Tym, który zaspokoi jego potrzeby. Stymulowanie uczucia przyjemności alkoholem jest swoistą prostytucją. Zwracanie się ku teatrowi w celu znalezienia rozrywki jest afrontem wobec Boga, który umieścił nas we wszechświecie pełnym dramatycznych wydarzeń. Sztuczne przyjemności tego świata są dobitnym dowodem, że rasa ludzka straciła zdolność cieszenia się z prawdziwych przyjemności życia i została zmuszona do stosowania upadlających środków zastępczych.

 

Do dzieła Ducha Świętego należy również ocalenie emocji odkupionego człowieka, przestrojenie jego harfy i ponowne otwarcie źródeł uświeconej radości – zatamowanych przez grzech. Zgodne świadectwo świętych potwierdza to działanie Boga w jego stworzeniu. Uświecona przyjemność jest jednym z elementów życia i odgrywa w nim ważną rolę. Trudno byłoby usprawiedliwić istnienie ludzkiego życia, gdyby było jedynie egzystencją pozbawioną uczuć przyjemności.

 

Duch Święty chętnie wstawi w okno naszej duszy harfę eolską, aby niebiański wiatr mógł wygrywać na niej słodkie melodie, stwarzając dla nas muzyczny akompaniament, towarzyszący wykonywaniu z największą pokorą zadań, do których zostaliśmy powołani. Duchowa miłość Chrystusa wprowadzi do wnętrza naszych serc nieustającą muzykę i nauczy nas radości pośród smutków.

 

DUCHA PRAWDY, KTÓREGO ŚWIAT PRZYJĄĆ NIE MOŻE. 

(Ewangelia wg św. Jana 14, 17)

 

Comments: 0

 

 

UA-46283632-1

 

 „COKOLWIEK UCZYNILIŚCIE JEDNEMU Z TYCH BRACI MOICH NAJMNIEJSZYCH, MNIEŚCIE UCZYNILI” (Mt 25,40).
– Naśladujemy Chrystusa Sługę z miłością służąc chorym i ubogim.

 

W każdym człowieku jest Jezus.

”Wierność misji”

<”Jezus świadomy swojej misji odważnie podąża do Jerozolimy, aby tam nie tylko słowami czy czynami, ale całym sobą ukazać nam nieskończoną miłość Ojca. W swojej wędrówce doświadcza odrzucenia, które budzi gniew apostołów, szczególnie Jana i Jakuba. Chcą zareagować mocno, stanowczo, od razu. Jezus jednak nie zezwala im na to. Ich reakcja pogłębiłaby jedynie krąg niezgody i wrogości. Jezus się nie narzuca, ale i nie odrzuca ludzi. Idzie dalej – wierny misji, którą otrzymał od Ojca.”>

 

„Jezu, proszę Cię, naucz mnie tej ufnej pokory i cierpliwości, bo dobro zwycięża zawsze, choć powoli.”

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1-5)

Refren: Wobec aniołów psalm zaśpiewam Panu.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich;
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię za łaskę Twoją i wierność, *
bo ponad wszystko wywyższyłeś Twoje imię i obietnicę.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wszyscy królowie ziemi będą dziękować Tobie, Panie, *
gdy usłyszą słowa ust Twoich,
i będą opiewać drogi Pana: *
„Zaprawdę, chwała Pana jest wielka”.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Por. Ps 103,21)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławcie Pana, wszyscy Jego aniołowie,
wszyscy słudzy, pełniący Jego wolę.


Aklamacja:
Alleluja, alleluja, alleluja.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 25,4–5.6–7.8–9)

Refren:
Wspomnij, o Panie, na swe miłosierdzie.

Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, *
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, *
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.

Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie, *
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości, +
lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu, *
ze względu na dobroć Twą, Panie.

Dobry jest Pan i prawy, *
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze, *
uczy pokornych dróg swoich.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 10, 27)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże,
*
broń mnie od tych, co na mnie
powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców
*
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie,
*
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie,
*
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości,
*
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę
*
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią
*
i ucieczką w dniu mego ucisku.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego
.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.



PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże,
*
broń mnie od tych, co na mnie powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców
*
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie,
*
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie,
*
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości,
*
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę
*
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią
*
i ucieczką w dniu mego ucisku.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego
.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.


 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 84,5)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
będą Ciebie wychwalali na wieki.

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 50,8-9.16bc-17.21 i 23)


Refren: Temu, kto prawy, ukażę zbawienie.

„Nie oskarżam cię za twe ofiary, *
bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną.
Nie przyjmę z twego domu cielca *
ani kozłów ze stad twoich”.

„Czemu wymieniasz Moje przykazania *
i na ustach masz Moje przymierze?
Ty, co nienawidzisz karności, *
a słowa Moje odrzuciłeś za siebie?

Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć? *
Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny?
Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje, *
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ez 18,31)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy
i utwórzcie sobie nowe serca i nowego ducha.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 103,1-2.3-4.9-10.11-12)

Refren: Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia.

Błogosław, duszo moja, Pana *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

On odpuszcza wszystkie twoje winy *
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i miłosierdziem.

Nie zapamiętuje się w sporze, *
nie płonie gniewem na wieki.
Nie postępuje z nami według naszych grzechów *
ani według win naszych nam nie odpłaca.

Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, *
tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli.
Jak odległy jest wschód od zachodu, *
tak daleko odsunął od nas nasze winy.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 15,18)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Powstanę i pójdę do mego ojca, i powiem:
„Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie”.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

  

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 1,1-2.3.4.6)

Refren: Błogosławiony, kto zaufał Panu.

Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych, *
nie wchodzi na drogę grzeszników *
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie *
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.

On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, *
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną, *
a wszystko, co czyni, jest udane.

Co innego grzesznicy: *
są jak plewy, które wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych, *
a droga występnych zaginie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 8,12b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym
zatrzymują słowo Boże
i wydają owoc przez swoją wytrwałość.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 34,4-5.6-7.16-17.18-19)

Refren: Bóg sprawiedliwych uwolnił z ucisków.

Wysławiajcie ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.

Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto wołał biedak i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.

Oczy Pana zwrócone na sprawiedliwych, *
uszy Jego otwarte na ich wołanie.
Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym, *
By pamięć o nich wymazać z ziemi

Pan słyszy wołających o pomoc *
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu, *
ocala upadłych na duchu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 4,4b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Nie samym chlebem żyje człowiek,
lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 33,4–5.18–19.20 i 22)

Refren:Mamy nadzieję w miłosierdziu Pana.

Słowo Pana jest prawe, *
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość, *
ziemia jest pełna Jego łaski.

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, *
na tych, którzy czekają na Jego łaskę,
aby ocalił ich życie od śmierci *
i żywił ich w czasie głodu.

Dusza nasza oczekuje Pana, *
jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska według nadziei, *
którą pokładamy w Tobie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 6,2b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika,
lecz aby się nawrócił i miał życie.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

  

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 19,8.9.10.15)

Refren: Słowa Twe, Panie, dają życie wieczne.

Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, *
świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce, *
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.

Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki, *
sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne.
Niech znajdą uznanie przed Tobą słowa ust moich i myśli mego serca, *
Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 51,12a.14a)


Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i przywróć mi radość z Twojego zbawienia.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

  

 
PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1-2a.2bc-3.7c-8)


Refren:Pan mnie wysłuchał, kiedy Go wzywałem.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich.
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię *
za łaskę Twoją i wierność.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wybawia mnie Twoja prawica. *
Pan za mnie wszystkiego dokona.
Panie, Twa łaska trwa na wieki, *
nie porzucaj dzieła rąk Twoich.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 6,2b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Oto teraz czas upragniony,
oto teraz dzień zbawienia.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
 

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 119,1-2.4-5.7-8)

 Refren: Błogosławieni słuchający Pana.

Błogosławieni, których droga nieskalana, *
którzy postępują zgodnie z prawem Pańskim.
Błogosławieni, którzy zachowują Jego upomnienia *
i szukają Go całym sercem.

Ty po to dałeś swoje przykazania, *
by przestrzegano ich pilnie.
Oby niezawodnie zmierzały me drogi *
ku przestrzeganiu Twych ustaw.

Będę Cię wysławiał prawym sercem *
gdy nauczę się Twych sprawiedliwych wyroków.
Przestrzegać będę Twoich ustaw, *
abyś mnie

nigdy nie opuścił

 Aklamacja: SłowaTwe, Panie, dają życie wieczne.
 

Dodano 13/4.3.2014. Źródła:

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-3-9

i następne…

***

Nie bójcie się słabości człowieka ani jego wielkości. Człowiek zawsze jest wielkim, także w słabości!"

 

Jan Paweł II

 

***

„Najgorzej jest być nikim dla kogoś, kto jest Dla Ciebie wszystkim…”

 

***

Tylko przyjaciel potrafi podnieść cię, gdy upadniesz..."

 

***

Twe Światło jest na drodze mej..."

 

Żródła: www.mojageneracja.pl

 http://www.youtube.com/watch?v=qibAjQaFS9w&list=RDTVBdfitJ-ZI

***

Miłość, Przyjacielu, to nie wyścig szczurów, kto prędzej, kto szybciej, kto więcej, kto gorzej, kto lepiej, byle pierwszy. Widocznie za mało jeszcze przeżyłeś męczarni, żebyś to zrozumiał. 

 

Maria Anna Żółtowska 

***

Nie sztuką jest kochać świętych, ale też tych, którzy sprawili nam ból, żebyśmy sami odczuli, jak to boli, gdy innych ranimy.

                              

Maria Anna

Żółtowska

***

Nie temu jest trudno przedostać się przez ucho igielne, kto nim jest, lecz temu,

kto nim nie jest

i lęka się przejść

z powodu swych grzechów. 

 

Maria Anna Żółtowska

Najukochańszy i Najszlachetniejszy

o Najpiękniejszym i Najwierniejszym

Sercu Chrystusowym 

Nasz Ojcze i Bracie

oraz Przewodniku Franciszku!

 

Niech będzie umiłowane Święte Twojej Imię przez wszystkich teraz i zawsze!

Niech będzie ukochane Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących miłością Bożą teraz i zawsze!

Niech będzie uwielbione Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących uwielbieniem świętości Bożej teraz i zawsze!

Niech będzie uszanowane Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących uszanowaniem Bożym teraz i zawsze! 

Niech będzie z godnością czczone Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących godnością i prawdą Bożą teraz i zawsze! 

Niech będzie błogosławione Święte Twoje Imię przez Boga Najwyższego,

Jezusa Chrystusa

i Ducha Świętego

oraz Wszystkich Jego Świętych,

tudzież poszukujących

i żyjących Bożą Świętością wiernych

teraz i zawsze. Amen

 

Maria Anna Żóltowska

 

„Według niezmiennego prawa Boskiej Opatrzności godność duszy jest jednak najbardziej chłostana przez bunt ciała. Człowiek, który udaje równego Bogu, upada niżej jeszcze, niźli bezrozumne zwierzę. Luter jest smutnym historycznym przykładem tej Boskiej kary. W 1521r…”   Marucha | 2014-03-22 (sobota) o 07:01:48 | Categories: Historia, Kościół | URL: http://wp.me/p1G3D-azs Rozpusta Marcina Lutra by Marucha

***

Mężczyźni zakompleksieni poszukują kwiatka do samochodu, byle się tylko dobrze układał w wazonie i prezentował gdzie i kiedy trzeba, by inni go zazdrościli.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyźna boi się miłości i z lęku nie zaryzykuje. Choć nie uznaje feministek, czeka jednak, kiedy go kobieta "poderwie". Zachowuje się jak tchórz, nie umie walczyć o miłość. Stąd bez odpowiedzialności woli przeskakiwać z kwiatka na kwiatek.


Maria Anna Żółtowska

 

***

To toksyczni mężczyźni robią z kobiet feministki.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Świadoma kobieta swojej miłości wie kiedy mężczyzna ją kocha, a kiedy chce tylko wykorzystać instrumentalnie albo z braku laku, i w związku ze związkiem układa on sobie różne scenariusze, bawi się w reżysera, wymyśla różne sztuczki, które na nic i tak się zdadzą, bo nie ma w nim miłości. Wciąż tylko gra, gra, gra.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna boi się zaryzykować i zawalczyć o miłość lub chowa się przed miłością z obawy o utratę swej

maski aktora

i władzy nad kobietą, choć to wcale nie o władzę w miłości chodzi ani żadną grę.  

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksycznemu mężczyźnie nie chodzi o kobietę, lecz o walkę z nią, jako pozornie słabszą od niego istotą, by mógł światu udowodnić, że z nią wygrał, że jego jest na wierzchu, choć to nie takie mądre i nie takie dobre.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna zabija w kobiecie ducha, zamiast podnosić ją na duchu.

 

Maria Anna Żółtowska

 

 ***

Toksyczny mężczyzna nie jest zdolny stworzyć odpowiedzialnego związku opartego na miłości, szacunku, trwałości, wierności i poczuciu bezpieczeństwa. Zawsze trafia jak kulą w płot "przez chwilę". I jak ognia boi się tej prawdy, która by mogła go uzdrowić. 

 

Maria Anna Żółtowska 

 

***

Toksyczny mężczyzna nigdy nie zrobi z kobiety świętej. Wręcz przeciwnie, z jakiejś utajonej zawiści, pamiętliwości, zazdrości zabija w niej to, co najpiękniejsze, najszlachetniejsze, najcenniejsze - co w niej boskie i święte.

 

Maria Anna Żółtowska 

 

***

Toksyczny mężczyzna nie jest w stanie poznać świętości w kobiecie, gdyż patrząc przez pryzmat swojego egoizmu i próżności, widzi tylko blichtr, pozory, pogoń za zaspakajaniem swoich jedynie cielesnych potrzeb na poziomie zwierzęcym. I to według swoich cielesnych odczuć nazywa świętością, nie bacząc na to, co mówi Jezus w Ewangelii o niezakopywaniu ludzkich talentów, które każdy otrzymał od Boga i je w sobie rozpoznaje oraz pielęgnuje i rozwija. Zatem duchowy przywódca powinien jeszcze pomagać je rozwijać w wiernych w słusznym celu, a nie je uśmiercać, i życzyć, że Duch w tej osobie martwy, co wskazuje, iż głosi jakąs swoją wydumaną chyba herezję, niezgodną z Ewangelią Jezusa. A wyższe wartości takie, jak cierpliwość, zrozumienie, przebaczenie, poświęcenie, współczucie, bezinteresowna pomoc i wsparcie, miłosierdzie, subtelność, powściągliwość, szacunek, godność, uprzejmość, ofiarowanie siebie dla miłości są jemu zupełnie obce, widocznie jak sam Bóg, w którego pewnie też nie wierzy, bogiem nazywając siebie, zamiast bratem w Chrystusie Panu, który powinien służyć maluczkim, jak Chrystus służył i im pomagać nieść na ramionach swój krzyż, dawać im dobry przykład. A nie ich jak faryzeusz krzyżować jak Chrystusa. Na to nie może być zgody i nie będzie. Jezus po to umarł za grzechy wszystkich, żeby świat zbawić od wszelkiego zła, uciemiężenia, niesprawiedliwości, kłamstwa i wyzysku człowieka przez człowieka. Abyśmy stali się wolni od grzechu jak jedna Boża Rodzina wszystkich sióstr i braci Jezusa, a nie po uważaniu księży lub po osobistych z nimi  znajomościach.   

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Tokstyczny mężczyzna szuka zawsze stanów zakochania, czyli dobrych wrażeń, by było jedynie przyjemnie, co zaprowadza go za każdym razem w ślepy zaułek i przynosi kolejne rozczarowanie, gdyż na tym kończy się jego potrzeba cielesnej miłości i zaprzepaszczenie kolejnej  szansy na osobisty rozwój duchowy, psychiczny i intelektualny. 

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna szuka wiecznie swojej ofiary, zaczynając od podporządkowania jej sobie. Gdy kobieta zachowuje się asertywnie, ten obraża ją i nieludzko z obsesyjną manią prześladowcy w najróżniejszy sposób nęka, bez realnych powodów mszcząc się na niej; angażuje w to nawet postronne osoby, poświęca na to całą swoją energię i czas, nie zdajac sobie sprawy, że potrzebuje fachowej pomocy. 

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Tylko ludzka ułomna, skarłowaciała  miłość jak zwykle zawodzi. Prawdziwa miłość jest za nic i nie ustaje, gdyż nosi się ją w sercu jak dziecko. Co może taka czy taki wiedzieć na temat miłości dziecka, nakazując dorosłym, by stali się jak dzieci, jeśli sami nigdy nie rodzili i nie mają pojęcia, jak zachowuje się dziecko. A tak a'propos - dziś dziecko tworzy programy komputerowe, to nie jest już dziecko Średniowiecza. Umie samodzielnie myśleć i wyciągać logiczne wnioski. Czy takie dziecko należy źle osądzać, podejrzewać o złe czyny, które czyni najprawdopodobieJ sam  podejrzewający, prowokując je do zwady, urazy, które nosi w sobie, jakby mało było zła wokół, a potem je karać? - Nie! Z takiego dziecka należy się cieszyć i docenić w nim to, co sobą reprezentuje, nie deptać go bezbronne! Nie zabijać, nawet słowem! A może jest to tresura zimnego chowu?  Więc najpierw trzeba zacząć ją od siebie! I samemu wprowadzić w życie! I wypełniać Dziesięć Przykazań Bożych! Nie zabijaj! Zachęcam z oskarżaniem przejść z innych na siebie - jeśli już. I nie stawać się powodem czyjegoś grzechu. Grzechu bezbronnego dziecka! 

Pozwolić dzieciom spokojnie i godnie żyć!  Również tym dojrzałym dzieciom! Albo wrócić do szkoły dobrego

      wychowania!?         

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Czy to nie wielki egoizm, przewrotność, rzucanie klątw i zaklęć  oraz zakłamanie niektórych "ludzi z powołaniem" (ciekawe do czego?), jeśli najpierw modlą się o Ducha miłości, a gdy przychodzi do wiernych, Go zabijają mówiąc, niech Duch stanie się w tej osobie martwy, czyli też osoba? Bo z Duchem się rodzimy. A potem znowu wzywają Go już tylko dla samych siebie, czyli "kapłanów królewskich", mając w poszanowaniu wiernych uczestniczących w kościele. Czy na tym polega mądrość prowadząca do zgody i miłość bliźniego naszych duchowych przywódców, byśmy nie zbądzili - jak oni to mówią - i zeszli z dobrej drogi, a weszli na złą, za ich przykładem? Czy może to przejaw egoizmu, egotyzmu, wyklinania ludzi ze spłeczności przez dokuczanie, krętactwa, przewrotność, różne podchody, gierki, zwodzicielstwo, podstępne, a więc falszywe podejścia do bliźniego? I podejrzewanie go o konszachty z Szatanem? Jeśli już - to może z nimi?  Może dlatego im tak bardzo na tym zależy, żeby jednak przestać do kościoła chodzić? Bo nie nadajemy się do zbiorowej szatańskiej hipnozy z piekła na ziemi rodem?

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Czy głośne i publiczne wypominanie w kościele przez księdza wiernym uczciwie zarobionych pieniędzy, innych dóbr materialnych oraz ich posądzanie o to, że zdobyli je po znajomości, nie jest większym grzechem tego kapłana niż każdy inny grzech maluczkiego, który mu sromotnie wypominają i przez to go piętnują i szykanują z zawiści i pomsty za coś tam "jeszcze" , co im się w głowach uroiło? A Pismo mówi, cokolwiek masz do brata swego, idź najpierw przeproś go, oddaj mu należną cześć, honor i godność, dopiero wróć, aby się modlić. Czy aby wszyscy kapłani przestrzegają tych Ewangelicznych reguł? W takim razie jakim prawem pouczają innych podczas Mszy świętej, sami nie czyniąc zawsze dobra i nie dając swoim zachowaniem dobrego przykładu? A może też sądzą innych według siebie? Sami wszystko załatwiają po znajomości? I komu chcą po znajomości? Może kościoły pobudowali po znajomośc? Jeśli chodzi o mnie, dla jasności, może wreszcie przewidzą, wszystko otrzymuję, co mi potrzeba do godnego życia, swoją pracą "otrzymaną po znajomośći" z Panem Bogiem. Bo Bóg mój jest Najpotężniejszy z potęg i jest mi twierdzą i warownym obronnym murem staje zawsze ze Swą mocą przede mną i za mną, z lewa i prawa, nade mną i pode mną. I nie brak mi niczego, a wszelkich moich nieprzyjaciół i wrogów w pył zetrze, i już ściera, i rozwiewa po pustyni, za te cięgi, co rzucają w murem otaczajacego mnie Boga, a Bóg im to oddaje co w Niego rzucają, oddala to ode mnie i mnie przed tym chroni, bo wie, że wierna Jemu jedynie jestem. A ja Bogu mojemu za to dziękuję codziennie, zaś wrogom i nieprzyjaciołom z góry przebaczam, żeby mieli sen spokojny, słodki sen!  

 

Maria Anna Żółtowska

***

Do stworzenia stałego związku kobiety z mężczyzną wg psychologów potrzebne są u mężczyzny cechy dobrego opiekuna takie jak: cierpliwość, samokontrola emocjonalna, szczerość, wyrozumiałość, odpowiedzialność, ufność, optymizm, czułość, potrzeba bliskości, kultura bycia.

 

Maria Anna Żółtowska
Dnia 6 marca 2014  

 

 

 „Zbyt silne emocje i presja, żeby już kogoś spotkać, często prowadzą do bólu i błędnych decyzji”.

 

Autor: Maria Rotkiel

wraz z zespołem Pracowni Poznawczo – Behawioralnej

[w:]

https://www.sympatiaplus.pl/artykul/1155,na-co-zwracam-uwage-i-co-pomijam.html

Dodtęp.: 24.3.2014.

 

Miłość od pierwszych chwil