Psychologia
*******
Co wybaczysz
w imię miłości
Maria
Rotkiel
Dodano 23.3.2014.
http://www.sympatiaplus.pl/artykul/1162,co-wybaczysz-w-imie-milosci.html
Czy on wybaczy mi zdradę...? Czy ona zapomni o tym, że ją zawiodłem...? Zastanawiasz się, jak wiele jesteśmy w stanie wybaczyć ukochanej osobie - czy jest
jakaś granica? Czego absolutnie nie możemy wybaczyć partnerowi? Na te pytania szukaliśmy odpowiedzi razem z Marią Rotkiel, psycholog i psychoterapeutką, opiekunką merytoryczną serwisu SympatiaPlus.pl.
małgorzata_s: Czy mogę wybaczyć zdradę, jeśli mój partner nie jest skruszony, nie prosi o wybaczenie? Bardzo go kocham...
Maria Rotkiel: To rzeczywiście trudna sytuacja. Rozumiem, że jeśli on przepraszałby, pani byłoby łatwiej uwierzyć, że on rozumie, że popełnił błąd, i że to już się nie wydarzy.
Zdradę można wybaczyć, tylko najważniejsze jest to, jak będzie wyglądać związek później? Czy temat zdrady i braku zaufania będzie się ciągle pojawiał? Jeśli tak - to pewnie związek tego nie
przetrwa.
małgorzata_s: A jeśli kilka razy nadużył alkoholu, ale w tym przypadku przepraszał za swoje zachowanie i obiecywał, że to się nie powtórzy? Wierzyć?
Maria Rotkiel: Jeżeli przeprasza, ale nadal problem się pojawia, np. nadal się upija, to raczej nie wierzyłabym w to, że to już nigdy nie nastąpi. Tutaj nasuwa się pewnie moje
pytanie: jeśli nie przeprasza za zdradę - to co to dla niego znaczy? Rozumiem, że w przypadku picia widzi, że jest coś nie tak, a w przypadku zdrady? Porozmawiałabym, zapytała - jak on to rozumie
i czy dla niego nie ma tu problemu? Jeśli zobaczy pani, że dla niego to nic wielkiego - to mamy duży problem w
związku.
klarnetowkski34: Czy prawdą jest opinia, że jeśli ktoś raz zdradził, będzie zdradzał zawsze?
Maria Rotkiel: Nie, to nie jest reguła. Zdrada może mieć wiele przyczyn i nie zawsze wynika ze słabości charakteru czy złej woli. Czasami to złożenie kilku czynników (kryzys w małżeństwie,
problemy w pracy, impreza integracyjna + alkohol), które może się już nie powtórzyć. Jednak oczywiście będzie grupa osób, które regularnie zdradzają partnerów - i w tej grupie są zarówno panowie
jak i panie.
Ania31i: Jak żyć w związku, w którym doszło do zdrady? Jak sobie poradzić z tą świadomością, że coś takiego zaszło i jak ponownie zaufać?
Maria Rotkiel: Przede wszystkim dochodzenie do równowagi trwa długo - tego nie da się tak po prostu zapomnieć. Po zdradzie buduje się związek już na trochę innych zasadach -
bezgraniczne zaufanie znika, gdy zdradzona kobieta słyszy, że nie jest tą jedyną, w jej głowie pojawia się smutek.
Przede wszystkim warto zrozumieć, co się stało. Jak według partnera do tego doszło i jak on widzi dalej związek? Co on zamierza zrobić, by odbudować do siebie zaufanie? Tutaj to zdradzający
partner powinien się starać, by naprawiać związek. Nie chodzi o karanie go, ale o pracę nad odbudową zaufania, związku i intymności. Dla pani to zmaganie się z pytaniem - czy przyszłość z tym
mężczyzną jest warta próbowania? Czy mimo wszystko ma on cechy, zalety, o które warto zawalczyć?
Maria Rotkiel: Budowanie związku po zdradzie to decyzja obojga partnerów. Uczciwa decyzja, czy wierzą w związek na tyle, by próbować i jeszcze jedno - taki związek nigdy nie
będzie taki sam, jak przed zdradą.
omiomi: Czy jest różnica w zdradzie jednorazowej, okazjonalnej, a zdradzie trwającej rok. Czy to te same zdrady? Jeżeli zdrada trwa tak długo nawiązała się
niesamowita więź emocjonalna między kochankami, jak wówczas można wybaczyć? Czy jest sens dalszego życia z tą osobą?
Maria Rotkiel: W pewien sposób, kiedy jest więź, łatwiej zrozumieć taką zdradę albo też trudność zakończenia takiej relacji. To, co jest istotne, to pytanie: co zdrada dla mnie znaczy. To, że w
ogóle się wydarzyła, co myślę o przyszłości z tym partnerem. Każdy musi sobie na to pytanie sam odpowiedzieć.
gula55: Jak utrzymać namiętność w związku, jeśli partner niby kocha, ale nie potrafi okazać uczucia? Po 3 latach tracę już cierpliwość, że coś się zmieni ze strony mojego partnera.
Maria Rotkiel: To częsty problem, nad którym pracuję terapeutycznie. Rozumiem, że to problem partnera, a pani z tego powodu cierpi. Proponuję, by partner popracował nad tym z
terapeutą lub w terapii par. Gdyby to była praca zespołowa, a nie tylko pani skarżąca się na to, to byłby świetny start dla intymności i bliskości.
VeRoNiQa: To wszystko odnosi sie do zdrady cielesnej. A co jeśli partner jest na etapie rozmów, flirtów internetowych za pomocą, np. kamerek?
Maria Rotkiel: To szuka jakiegoś kontaktu, porozumienia z drugą osobą w sposób "bezpieczny" i często od tego zaczyna się zdrada. Od "niewinnej" fascynacji, która nie jest
ograniczana, bo wydaje się "bezpieczna" warto zapytać partnera czego szuka - czy nie dostaje tego w związku? Czy można poprawić obecną relację zamiast nawiązywać nowe znajomości.
gabi2365: Wydaje mi się, że osoba, która została zdradzona, ma potem w pewnym sensie żal do tej drugiej, pomimo tego, że wybaczyła? Nie prawda?
Maria Rotkiel: To znaczy, że nie wybaczyła do końca i wiele razy wybaczenie okazuje się zbyt trudne - żal zaczyna zabijać radość bycia w związku, odbiera satysfakcję i w efekcie
niszczy związek. I partner, który zdradził, nie może mieć pretensji, że druga osoba nie jest w stanie tego wybaczyć.
Paweł_: Podobno mężczyźni nie lubią, gdy kobieta ich zdradza z takich czysto fizycznych powodów (że ktoś ją dotykał), a wynika to z tego, że ktoś mógł ją zapłodnić i
to nie on. Kobieta natomiast z tego względu, że mężczyzna swój wysiłek (czyli pieniądze) traci dla obcej kobiety zamiast dla niej. To prawda?
Maria Rotkiel: To perspektywa ewolucyjna, która nie wyjaśnia bogactwa emocjonalnego. Gdyby iść za tą myślą - mężczyzna nie powinien mieć problemu, jeśli żona zdradza, ale
przyjmuje tabletki antykoncepcyjne albo żona nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby mąż, który jest bez grosza, zdradzał ją. Tak się nie dzieje i tak emocje nie działają.
Rzeczywiście dla mężczyzn zdrada na ogół dotyczy aspektu fizycznego - jeśli kobieta się zafascynuje kimś, ale nie jest to wcale kontakt fizyczny, np. adorowanie jakiegoś idola - to mężczyzna
patrzy na to z przymrużeniem oka. Jednak dla kobiet, jeśli mężczyzna emocjonalnie się zainteresuje kimś - nawet bez fizyczności - to jest to zdrada. Także oglądanie pornografii dla wielu kobiet
jest zdradą.
monika246: Jak zaufać następnemu partnerowi po zdradzie byłego partnera? Jak przestać porównywać obecnego partnera z poprzednim zdradzającym, aby utrzymać obecny związek?
ZOBACZ TAKŻE:
Jak zapomnieć i zacząć od nowa?Jak sprawić, by partner bardziej się starał?Dojrzała miłość
http://www.sympatiaplus.pl/artykul/1360,mezczyzna-w-odwrocie.html
Serwis dla ludzi marzących o poważnym związku
http://www.sympatiaplus.pl/artykul/1271,zranilam-jak-wrocic-do-normalnosci-w-zwiazku.html
Serwis dla ludzi marzących o poważnym związku
W związkach jest wiele sytuacji, w których jeden z partnerów rani drugiego. Czasami są to łagodne rany, które leczą się w ciągu kilku dni, czasami są tak głębokie, że partnerzy nie potrafią lub nie chcą już do siebie wracać. W takich sytuacjach kłopotem jest często uczucie dumy, trudność z wybaczeniem, stałe przypominanie o zdarzeniu lub bardzo silne poczucie winy lub krzywdy.
"Jesteśmy małżeństwem od 15 lat. Dwa lata temu wdałam się w romans, zresztą również z żonatym mężczyzną. Mój związek przeżywał kryzys, który ja –
zamiast próbować naprawić – przypisałam mężowi. Winiłam go za to, że między nami nie jest już tak jak kiedyś. Gdy poznałam tego drugiego, znów poczułam się kobietą. To trwało kilka miesięcy - do
momentu, gdy wszystko się wydało przez moją nieuwagę. Mąż po prostu usłyszał, jak rozmawiam przez telefon.
Zerwałam tamtą znajomość, wyjaśniłam wszystko ze swoim partnerem. Trochę to trwało, ale w końcu mi wybaczył, przynajmniej tak twierdzi. Od jakiegoś czasu nie wracamy już do
tamtych wydarzeń, ale ja wciąż czuję, że on o tym myśli, przez co czuję się bardzo winna. On często wpada w zadumę, jest bardziej milczący w domu, choć powróciła między nami pewna czułość i
bliskość – ta sprzed romansu.
Może to dziwnie zabrzmi, ale tamta zdrada uzmysłowiła mi, że kocham męża, że szukałam dodatkowych emocji. Próbuję wszystko naprawić, można powiedzieć, że mu nadskakuję, robię
niespodzianki, gotuję jego ulubione potrawy. Mimo to widzę, że nie wszystko jest tak, jak powinno. Czuję jakieś napięcie. Może to już tylko złudzenie, że to małżeństwo przetrwa?”
Dagmara, 44 l.
Pozorna czułość
Zdarza się, że związek trwa latami właśnie w atmosferze takiego odpokutowywania czegoś, co stało się przed laty. Para uczy się funkcjonować, mając taką kartę przetargową: zrób to dla mnie,
ponieważ kiedyś zrobiłeś to i to lub: nie mogę go zostawić, ponieważ kiedyś zrobiłam to i to.
Nie jest to dobry związek, a toksyczności takiego związku często nie widać, ponieważ jest tam dużo pozornej czułości i troskliwości. Jednak jest oparty właśnie na poczuciu winy lub krzywdzie i stałym wynagradzaniu czegoś drugiej osobie. Nie ma tu miejsca na partnerstwo - jeden partner zasługuje na opiekę, drugi ma tę opiekę dawać z powodu przeszłości.
Jesteś na stronie serwisu Sympatia Plus, który powstał z myślą o osobach szukających stałego, poważnego związku, których intensywny tryb życia nie pozwala na
aktywne poszukiwania właściwego partnera.
Nasze profesjonalne metody dobierania w pary ułatwią Ci poznanie tylko tych osób, z którymi masz szansę zbudować wartościową relację.
Na podstawie indywidualnej analizy wyników Twojego testu zarekomendujemy Ci osoby, które będą pasować właśnie do Ciebie.
W Sympatii Plus spotykają się ludzie, którzy szukają trwałego związku, tak jak Ela i Kamil - zobacz ich historię poznania>>
Chcesz odnaleźć osobę, która Cię uszczęśliwi? Załóż konto już teraz!
W jaki zatem sposób nie stworzyć takiego wzorca pomimo różnych trudnych wydarzeń w związku?
1. Zastanów się, co się stało? Czym była krzywda wyrządzona partnerowi? Spróbuj napisać na kartce tę historię (to zdarzenie) z trzech perspektyw - swojej, partnera i obserwatora
(na przykład jakiegoś przyjaciela rodziny, pary - osoby życzliwej wam obojgu).
Powstaną trzy historie, nieco inne, z akcentami na innych elementach. Jak ta krzywda wygląda w każdej z tych historii? Czy są jakieś okoliczności łagodzące pojawiające się w tych perspektywach? To ważne, ponieważ często mamy tendencję do bardzo surowego oceniania siebie lub też bagatelizowania pewnych zachowań. Dlatego warto ocenić swoje działanie z różnych perspektyw.
Dla osób pokrzywdzonych często najważniejszą rzeczą jest uznanie ich bólu i krzywdy - to jest pierwszy krok do wybaczania. Nie chodzi tu o kajanie się, ale uczciwe przyznanie, że to, co się stało, było trudne i bolesne dla drugiej strony i pomimo przywiązania, my ją skrzywdziliśmy. Zastanów się, w jaki sposób mógłbyś wyrazić zrozumienie dla tej krzywdy?
2. Pokuta - kiedy już dokonałaś oceny krzywdy, pomyśl, jak możesz zrekompensować drugiej osobie to, co się stało. Warto tutaj określić sobie czas i sposób adekwatny do przewinienia - często brak określenia "pokuty" powoduje, że przez lata możemy wynagradzać drugiej osobie to zachowanie, a nigdy nie będzie ono w 100% wybaczone. Jeśli jest to możliwe, postaraj się omówić to z partnerem, dla niego może to nie być potrzebne, ale dla Ciebie będzie to istotne, by poradzić sobie z poczuciem winy.
3. Gdy czas "rekompensaty" dobiegł końca, zastanów się jak się czujesz? Czy nadal czujesz żal i poczucie winy, czy też smutek, że w ogóle do tego doszło? Ostatnią rzeczą tutaj jest zrozumienie i wybaczenie sobie - pamiętaj, że ludzie popełniają błędy, nawet wobec osób najbliższych. To co się stało, było pewnie takim dużym błędem, ale postaraj się wykorzystać tą przeszłość, by budowała, a nie niszczyła związek.
Zastanów się, jak możesz wykorzystać to doświadczenie, by wasz związek stał się lepszy, niż był przed tym zdarzeniem? Jest to możliwe, a twoja większa uważność na potrzeby partnera i świadomość własnych słabości i siły bardzo to ułatwi.
Autor: Maria Rotkiel, opiekunka merytoryczna serwisu doboru partnerskiego SympatiaPlus.pl
Przeczytaj inne porady ekspertki:
Jak poradzić
sobie po odejściu partnera?
Czy najlepszym lekarstwem na nieszczęśliwą miłość, jest kolejna miłość? Jak poradzić sobie po odejściu partnera, ponownie zaufać i otworzyć się na nową znajomość?
Życie w toksycznym
związku
Jak uwolnić się od toksycznego związku? Czy jest szansa na jego naprawę? Jak znaleźć szczęście u boku partnera i być
kochanym?
Gorąco w sypialni
czy wspólne wartości? – który związek ma szansę na przetrwanie?
Czy wspaniałe przeżycie i doznania w sypialni są w stanie sprawić, by związek przetrwał próbę czasu? A może postawić na partnerstwo i zrozumienie? Jak stworzyć związek idealny i zmierzyć, jakie proporcje uczuć sprawią, że nigdy się nie rozstaniecie?
ZOBACZ TAKŻE:
Co wybaczysz w imię miłości?Plusy i minusy życia w pojedynkęCzy jestem skazana na samotność?
http://www.sympatiaplus.pl/artykul/1162,co-wybaczysz-w-imie-milosci.html
Serwis dla ludzi marzących o poważnym związku
Kobiety – temat rzeka. Nigdy nie jesteśmy wobec nich obojętni. Zwracamy na nie uwagę, czy chcemy tego, czy nie. Oceniamy - ba, wręcz taksujemy wzrokiem. No cóż, każdy przyzna - lubimy je, czasami wręcz je uwielbiamy. Ale też coraz częściej obawiamy się ich. Bo wraz z niezależnością i samodzielnością kobiet coraz bardziej czujemy się zagubieni i spychani na margines.
Autor: I. Szamow, Facetpo40.pl
Przybywa tych, które – jak się wydaje – nie potrzebują męskiego towarzystwa. Kiedyś pojęcie „stara panna” dyskredytowało kobietę już po przekroczeniu 24. roku życia. Dziś na salonach, w pracy i w domu wiodącą rolę odgrywają zadowolone z życia singielki, i to nawet "dobrze po trzydziestce": samotne (poprawność wymaga dziś użycia innego słowa: nie „samotne”, tylko „same”) i super wyzwolone kobiety.
Mężczyzna im niepotrzebny, ba – sprawiają wrażenie, że chyba by im przeszkadzał... No, może oprócz tej podstawowej dla różnicy płci (oraz przyszłości Ziemi) sprawy, którą jest prokreacja. Chociaż i tu zdobycze medycyny powoli pozbawiają nas złudzeń, sprowadzając faceta tylko do roli dawcy.
A my, no cóż - jak trafnie zauważyła Wirginia Woolf, kobiety są absolutnie dla nas niezbędne, albowiem stanowią lustro, tło, na którym dopiero możemy ukazać wszystkie nasze ważne cechy prawdziwych facetów.
Kiedy patrzymy, jak dobrze bawią się dziewczyny w swoim własnym towarzystwie (co nietrudno zauważyć chociażby w jakimś pubie), jak potrafią dowcipkować na nasz temat, bezlitośnie obgadując i śmiejąc się nam w nos, z jaką nonszalancją potrafią traktować sprawy damsko-męskie, jak swobodnie poczynają sobie bez wsparcia w osobie partnera, czujemy się coraz bardziej głupio. I nie na miejscu.
Brak namiętności w związku. Jak ją rozpalić?
Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus? Diabła tam - zapomnij. My jesteśmy z Ziemi, najbardziej przyziemni ze wszystkich istot. A one? Coraz więcej facetów uważa, że rzadko która z naszych miłych pań jest z Wenus. Większość – chyba z piekła rodem!
- To zbyt drastyczne uogólnienie, ale coś jest na rzeczy – uważa psycholog dr Stefan Gołębiewski. Chodzi o sposób rozumowania, dosyć typowy dla wielu ludzi zagubionych we współczesnym świecie. Zwłaszcza mężczyźni czują się w nim coraz gorzej. Według dr. Gołębiewskiego bierze się to stąd, że współczesny świat poszedł do przodu, a my, ze swoimi poglądami, tradycyjnym wychowaniem, hierarchią wartości, sposobem patrzenia na świat i ludzi, słowem swoją mentalnością pozostaliśmy w tyle. Może jeszcze w czasach jaskiniowych?
O ileż wtedy (i przez długie wieki potem!) było prościej: kobieta była od domu, dzieci i… zajmowania się facetem. Mężczyzna był zaś od tego, aby zapewnić domowi stabilizację i utrzymanie. Tak się to ukształtowało od czasów pierwotnych. Żeby upolować kawałek mięsa, trzeba było mieć siłę, waleczność i sporo agresji (czyli testosteronu) w sobie. Żeby zapewnić bezpieczeństwo rodzinie, zgromadzonej przy ognisku w jaskini – tym bardziej. Tylko mężczyzna nadawał się do tej roli, kobieta – słabsza, bezbronna – zdana była niejako z natury na jego opiekę.
Już nie musimy polować na jedzenie – wystarczy mieć pieniądze. Już nie musimy chronić swojego domu – pomaga w tym system prawny oraz, znów, pieniądze. A w zdobywaniu pieniędzy coraz częściej lepsze od nas bywają kobiety. Z istoty słabszej, dzięki postępowi cywilizacji, kobiety stały się konkurencją dla mężczyzn.To działa na nerwy, podważa naszą pewność siebie, zaburza wyniesiony z domu system wartości. I przekłada się na nerwice, naganne zachowania, w najlepszym razie – na fatalne samopoczucie, i to zarówno w pracy, jak i w domu.
Mężczyźni coraz częściej po prostu boją się kobiet, uważając, że współczesna płeć piękna po pierwsze: nie jest słaba, a po drugie: wbrew swej naturze nie jest łagodna (patrz – przypisywana immanentnie męskiemu charakterowi agresja), a przy tym, po trzecie j.w.: stanowi dla nich konkurencję. To jest już o krok od dyskryminacji.
Historia Eli i Kamila - to wydarzyło się naprawdę
Zupełnie inne podejście do zagadnienia na ten sam temat mają kobiety. Agnieszka Graff, znana pisarka, tłumaczka i feministka, uważa, że w naszym społeczeństwie istniała, istnieje oraz, przynajmniej na razie, będzie istniała dyskryminacja kobiet. Przez polityków konserwatystów (w tym również i kobiety) nazywane jest to eufemistycznie „naturalną różnicą płci”.
- Naturalna różnica płci – no dobrze, ale czy to ma znaczyć, że jeżeli kobieta ma aspiracje podparte talentem, pracowitością, wykształceniem, to nie ma prawa wyjść poza kuchnię, dzieci i dom? No nie, drodzy panowie, wybaczcie, traktujcie nas poważnie, a nie z przymrużeniem oka, jako coś gorszego i gorszącego wasze przywykłe do męskiej dominacji ego" - apeluje Agnieszka Graff i podkreśla, że do utrwalenia tego typu stereotypów w naszym ciągle patriarchalnym społeczeństwie przyczyniła się też nasza historia. Zarówno zryw romantyczny (wiadomo - mężczyźni walczyli, kobiety płakały, darły szarpie, wychowywały dzieci, modliły się i trwały przy swoich facetach), jak i najnowsze dzieje: PRL stawiał na emancypację kobiet, nic więc dziwnego, że dziś każda próba upominania się o prawa kobiet wywołuje odruch „antykomunistycznego” sprzeciwu i natychmiast dostaje etykietkę tego brzydkiego słowa na „f”...
Jak to ze sobą pogodzić? Jak traktować te nasze baby? Ano zwyczajnie. Skoro społeczną akceptację zyskał, wprowadzony zresztą z dużym powodzeniem, pomysł urlopu „tacierzyńskiego”, może po prostu podejdźmy do wszystkiego tak normalnie, bez odwoływania się do tzw. męskiej dumy. Zachowajmy ją na sytuacje, notabene codziennie spotykane, kiedy wspomniana duma ma duże szanse przerodzenia się w rycerskość. Panowie, to zawsze jest w cenie!
Artykuł ukazał się w serwisie Facetpo40.pl
Facetpo40.pl – pierwszy serwis dla prawdziwych mężczyzn
ZOBACZ TAKŻE:
Związek z rozsądkuJak pielęgnować miłość na różnych etapach życiaOświadczyny po miesiącu - za szybko?
http://www.sympatiaplus.pl/artykul/1350,dojrzala-milosc.html
Serwis dla ludzi marzących o poważnym związku
Serwisy randkowe cieszą się na całym świecie coraz większym zainteresowaniem. I choć zawsze będą nad nimi kołować krzywdzące i negatywne stereotypy, to niezaprzeczalnym faktem jest, że to właśnie dzięki nim single coraz częściej powiększają grono znajomych i to właśnie tam poznają osobę, z którą łączą się na całe życie? Dlaczego tak się dzieje i jak to w ogóle działa?
Poszukiwanie partnera bywa czasochłonną i trudną pracą. Tym bardziej, gdy mamy za sobą trudne rozstania i burzliwe związki. Gdy nasz obraz związku jest już nieco mniej barwny, niż wtedy, gdy mieliśmy po dwadzieścia lat i przeżywaliśmy swoje pierwsze poważne relacje.
Im dłużej szukam i im bardziej pragnę spotkać kogoś, do kogo będę pasować, tym bardziej się zniechęcam…
Zadaję sobie pytanie: czy czekanie na prawdziwą miłość i partnera, który mnie pokocha i zrozumie, w ogóle ma jeszcze sens…
Zastanawiam się, czy nie łatwiej byłoby zapomnieć o romantycznych mrzonkach i podążyć ścieżką singla, bez oszukiwania się, że dane mi będzie kiedyś zasnąć u boku ukochanego…
Myślisz sobie: skąd ja to znam?
Otwarci na związek
Jak przyznają sami single, jednym z najchętniej wybieranych przez nich zajęć w czasie wolnym, jest surfowanie w sieci. Według badania "Pokolenie singli" przeprowadzonego na zlecenie serwisu Sympatia.pl, tę formę relaksu wybiera aż 1/3 osób do 34 roku życia. Dla pozostałych grup wiekowych statystyka wygląda nie mniej imponująco.
Co ciekawe, stereotypem okazuje się w tym wypadku to, że to panie są bardziej otwarte na kontakty inicjowane w sieci. Wręcz odwrotnie – badanie pokazało, że największą otwartość na nowy związek wykazują właśnie panowie, stanu wolnego i regularnie korzystający z internetu.
No dobrze, tylko jak wśród tysięcy osób odnaleźć swojego księcia z bajki? Jaka jest szansa, że osoba, do której odważymy się odezwać – nie okaże się całkowitą pomyłką? Że nie stracimy czasu, zniechęcimy do dalszych ruchów? Cóż, a czy w życiu realnym mamy taką gwarancję? Nie każda osoba, którą spotykamy na swojej drodze, okazuje się świetnym przyjacielem, kompanem, czy choćby rozmówcą. Jest jednak alternatywa, która uchroni nas przed kontaktem z niepożądanymi osobami.
Partner podany na tacy
Odpowiedzią dla tych, którzy zadają sobie najwięcej pytań, a równocześnie zdecydowanych na poważny związek, a nie przelotną znajomość są serwisy, które swoje funkcjonowanie opierają na testach psychologicznych. Są dla tych, którzy nie są nastawieni na zwykłą zabawę, a poważny związek, są więc bardziej "na serio".
- Na podstawie testu baza danych portalu poszukuje partnerów o zbieżnych wynikach - bazuje to na regule psychologicznej, że podobieństwa się przyciągają i ludzie podobni do siebie mają większą szansę na stworzenie udanego związku – wyjaśnia psycholog Maria Rotkiel, opiekunka merytoryczna serwisu SympatiaPlus.pl. – Serwis "zaproponuje" nam więc grupę potencjalnych kandydatów wraz z informacją, w jakich obszarach się spotykamy z danym partnerem.
Serwisy takie chronią swoich użytkowników przed kontaktem z osobami, które dołączyły do serwisu dla żartu, zabawy lub z ciekawości, pozostając przy tym biernymi uczestnikami wirtualnych randek. Nie dopuszczają też do kontaktu osób, które niewiele łączy i którym z psychologicznego punktu nie udałoby się stworzyć udanego związku.
Nie mam czasu na szukanie…
Ale na pewno znajdziemy kilka minut na to, by wypełnić test i odpowiedzieć na dotyczące nas pytania. Kojarzenie par w oparciu o zgodność osobowości to proces dość skomplikowany, ale jeśli liczymy na efekt, jeśli zależy nam na spotkaniu osoby, która będzie nam świetnie odpowiadać, warto poświęcić kilka chwil na to, by szczerze odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Ci, którzy się na to zdecydowali, wielokrotnie powtarzają, że dzięki odpowiedzi na nie, przy okazji sami zrozumieli, czego oczekują w związku i z jaką osobą byliby gotowi stworzyć związek.
"Szczerze mówiąc, na początku byłem bardzo zaskoczony. Byłem w kilku portalach randkowych i schemat był prosty - kilka szybkich danych w stylu: skąd jestem, jak wyglądam, czym się interesuję. I już można się było się zabierać za szukanie. A tu trzeba się było trochę wysilić." (Konrad, 34 lata, przedstawiciel handlowy z Gdańska, zarejestrował się w serwisie za namową koleżanki).
"Nie próbowałam nigdy logować się w takich miejscach. Kilka moich koleżanek umawia się przez internet i całkiem nieźle się przy tym bawi, ale ja jestem po przejściach i wolałabym znaleźć kogoś do poważnego związku. Te dopasowania to świetny pretekst, żeby kogoś zagadnąć, bo przecież to z czyjegoś polecenia. Fajne jest to, że już w mailu widzę, z kim mam do czynienia i w ilu procentach do mnie pasuje. To duży komfort." (Ewa, 40 lat, doradczyni finansowa, rok po rozwodzie przypadkiem trafiła na reklamę serwisu doboru partnerskiego).
Test dopasowania – dlaczego tak ważny?
W teście znajdują się pytania z takich obszarów jak:
Znajdziemy też pytania dotyczące naszych oczekiwań wobec naszego partnera, które są związane z jego:
Wyszukiwanie pasywne, które wykorzystują serwisy z testem doboru partnerskiego, wymaga cierpliwości. Trzeba mieć na uwadze fakt, że lista pasujących do nas osób będzie rosła wraz z przyłączaniem się do serwisu kolejnych szukających. A co za tym idzie – wydłuży się nieco czas, który będziemy musieli poświęcić na szukanie drugiej połówki.
Tradycyjny portal randkowy daje nam wolną rękę, dając nam równocześnie gwarancję poznawania wielu ciekawych osób, ale nie dając nam pewności, że wszystkie te osoby będą pasowały właśnie do nas.
Czy dopasowanie oznacza podobieństwo w podejściu do życia, występowanie jak największej liczby podobnych cech charakteru czy może jeszcze coś innego? Badania pokazują, że w długoterminowych relacjach tym, co najbardziej zbliża do siebie ludzi, jest podobieństwo potrzeb oraz wartości, a także zgodność sądów i opinii na różne tematy. Różnice mogą być pociągające w krótkoterminowych związkach, ale gdy fascynacja się kończy ciężko na ich podstawie budować związek, jeżeli partnerów niewiele łączy.
Żaden singiel nie może mieć pewności, że chcąc poznać idealnego partnera, błyskawicznie zrealizuje swój plan. Każdy z nas zdaje sobie przecież sprawę z tego, że miłość bardzo często jest po prostu dziełem przypadku, że czasem wystarczy znaleźć się w odpowiednim czasie i miejscu, by poznać kogoś, z kim spełni się życie.
Jak znaleźć miłość i zatrzymać ją na długie lata?
"To wszystko właściwie nie różni się od poznawania ludzi w normalnym życiu. Jeżeli idę na wystawę Warhola, mogę podejrzewać, że spotkam tam osoby, które łączy ze mną wspólna pasja jego twórczości. Ale skąd mogę wiedzieć, który z nich jest wolny? Serwis przysyła mi oferty wolnych panów i wierzę, że jeśli wśród nich jest amator mojego ukochanego artysty i podobnego spędzania czasu – dowiem się o tym nawet w chwili, gdy będę siedziała w kapciach, piżamie i bez makijażu przed swoim komputerem. Warto na to trochę poczekać.” (Ewa).
"Moja rodzina trochę się martwi, że wciąż jestem sam. I sam czuję, że coraz bardziej brakuje mi kogoś bliskiego, na dobre i na złe. Niedawno podczas spotkania z
przyjacielem rzuciłem luźno: załóżmy się, że zanim skończę 35 lat, spotkam swoją przyszłą żonę. I w sumie jestem spokojny, że wygraną mam w kieszeni. Skoro sam przed sobą otwarcie przyznałem, że
chcę poważnego związku i takiego właśnie szukam - myślę, że to ma sens" (Konrad)
Największe zalety szukania miłości w serwisie doboru partnerskiego:
Randkujemy bez pudła – to serwis dokonuje za nas
wstępnej "selekcji" i sprawdza poszczególne elementy charakteru, poglądy i wartości osób, które – tak jak my – szukają trwałego związku. Następnie otrzymujemy listę potencjalnych kandydatów, którzy mogą nas zainteresować. Reszta zależy od nas. Jeśli stwierdzamy: tak, to ktoś dla mnie! – nie ma przeszkód, by się z nim skontaktować i poznać go bliżej.
Randkujemy, kiedy chcemy – i wtedy, gdy możemy. Sieć stoi przed nami otworem o każdej porze dnia i nocy. Niezależnie od tego, kiedy mamy na to czas i ochotę, możemy się zalogować na swoim profilu i sprawdzić, czy w naszej skrzynce pocztowej nie czeka na nas wiadomość od kogoś, kto zwrócił na nas uwagę. Wracamy z pracy i relaksujemy się przy popołudniowej herbacie, mamy chwilkę przerwy w pracy – wystarczy się zalogować i rzucić okiem na nowe propozycje osób, które przedstawił nam serwis.
Randkujemy bez stresu – tu o nasz wizerunek dba przygotowana przez nas wcześniej wizytówka, którą jest nasz profil. Możemy się więc wygodnie rozsiąść w zaciszu domowym, w ulubionych ciuchach i wełnianych skarpetach, prowadząc przy tym ożywioną wymianę e-maili z osobą po drugiej stronie monitora. Tu liczy się nasza osobowość, która jest przecież najbardziej fascynującym wabikiem dla innych. I to ona sprawia, że w przyszłości wciąż będziemy mieli o czym ze sobą rozmawiać. A tymczasem... spokojnie i bez stresu możemy oddać się wzajemnemu poznawaniu.
Wstępna selekcja kandydatów, której dokonuje za nas serwis, oznacza też pewną ważną rzecz – wiedząc, że ten ktoś po drugiej stronie ma z nami wiele wspólnego, możemy zapomnieć o nieśmiałości i zastanawianiu się, jak kogoś zagadnąć. Mając pełny obraz tej osoby, słowa same cisną się pod palce ;)
Randkujemy z emocjami – ktoś powie, że randka w sieci nigdy nie da nam tego, co spotkanie – spojrzeń, głosu, obserwacji mowy ciała… Przyniesie nam jednak inne doznania, których podczas tradycyjnej randki zwyczajnie nie będzie nam dane dostrzec lub zwyczajnie je zignorujemy. Dobór słów, ekscytująca niepewność, oczekiwanie na kolejne "odkrycie kart" ze strony drugiej osoby, dreszczyk emocji, gdy nadchodzi kolejna wiadomość od kogoś, kto nas zafascynował i wywarł pozytywne wrażenie.
Brzmi romantycznie? I czyż po takich początkach ta pierwsza randka w świecie realnym nie będzie jeszcze bardziej ekscytująca? Czy ważniejsze jest, gdzie narodziła się wzajemna miłość, czy może dokąd nas doprowadziła i zatrzymała?
Randkujemy - znajdujemy!
Zdaniem eksperta
Maria Rotkiel, psycholog i opiekunka merytoryczna serwisu SympatiaPlus.pl"
Ludzie na ogół mają kłopot z opisaniem siebie. Dużo łatwiej jest to zrobić, pytając przyjaciół lub znajomych, bo oni z łatwością opiszą, jacy jesteśmy. Gdy sami mamy to zrobić, często to jak o sobie myślimy, to jak chcielibyśmy się pokazać innym ludziom, zaciemnia realistyczny obraz tego, jacy jesteśmy naprawdę. Stąd testy dopasowania są próbą bardziej obiektywnego uchwycenia naszego charakteru.
W zależności od testu, mogą one się skupiać na zainteresowaniach, preferowanym stylu działania, niezależności lub poszukiwaniu bliskości, formie i sile okazywania uczuć itd. Każdy bada coś innego, ale idea pozostaje ta sama. Po wypełnieniu testu pojawią się wyniki - generalny zarys naszego usposobienia.
Na tej podstawie baza danych portalu poszukuje partnerów o zbieżnych wynikach. Bazuje to na regule psychologicznej, że podobieństwa się przyciągają i ludzie podobni do siebie mają większą szansę na stworzenie udanego związku.
Do tego jest zdjęcie - zatem sami możemy ocenić atrakcyjność osoby oraz podstawowe informacje dotyczące stanu cywilnego, zobowiązań, stosunku do nałogów. Na podstawie tych wszystkich informacji możemy podjąć decyzję dotyczącą nawiązania kontaktu.
Najważniejszymi, według mnie, zaletami takich testów jest:
Autor: Sylwia Stodulska-Jurczyk
ZOBACZ TAKŻE:
Zostawił mnie bez słowa wyjaśnieniaCzy jesteś gotowy na nowy związek?Dlaczego on się nie chce ożenić?
http://www.sympatiaplus.pl/artykul/1234,kocham-go-mocniej-niz-on-mnie.html
Serwis dla ludzi marzących o poważnym związku
Zastanawiasz się czasem, dlaczego on nie dzwoni do ciebie tak często jak ty do niego? Twój partner spędzać piątkowe wieczory z kumplami niż z tobą? Może po prostu ty kochasz go bardziej niż on ciebie? Wspólnie z psycholog Marią Rotkiel, staraliśmy się znaleźć odpowiedź na pytanie: "Jak sprawić, by partner bardziej się starał?"
ukkp: Mój partner izoluje mnie od swego życia. Ma jakieś kłopoty i to spowodowane złym zachowaniem z wcześniejszych lat życia. Nie chce mi powiedzieć, o co chodzi i każe mi czekać na rozwiązanie tych spraw. Mówi, że mam być cierpliwa i że jak się skończy w jego życiu zły czas, to będzie już normalnie. Kocham go bardzo, ale czasami boję się, że to może tylko taka gra, aby nie być ze mną tak na sto procent.
Choć z drugiej strony wiem, że mnie kocha, bo jest bardzo czuły i ciepły wobec mnie, ma do mnie ogrom troski i ciepła. Mówi mi, że jestem jedyna i na zawsze. Czy to normalne, że nie chce mnie włączyć do swego życia? Jesteśmy razem dwa lata, ale nadal mnie nikomu nie przedstawił. Jego rodzina wie o mnie, ale ja chciałabym już ich poznać.
Maria Rotkiel: Nie wygląda to dobrze. Pyta Pani, czy to normalne – uważam, że nie jest normalne to, że kłopoty partnera i styl radzenia sobie z nimi, wymagają odcięcia Pani od jego prywatnego życia. Nie wróży to dobrze i wyobrażam sobie, że w takiej sytuacji czuje się Pani mało bezpiecznie. Może warto zawiesić związek - aż do czasu rozwiązania przez niego tej sytuacji albo wyklarowania, co takiego dzieje w jego życiu.
klarrrra: Czy są jakieś triki, które pomogą sprawdzić, czy partner w ogóle nas kocha, czy jest z nami tylko z przyzwyczajenia? Mam wrażenie, że tylko mnie już zależy. Jesteśmy ze sobą trzy lata, mieszkamy razem.
Maria Rotkiel: Nie ma niezawodnych trików - wiele kobiet "udaje" odejście albo brak zainteresowania, żeby zmotywować lub sprawdzić partnera. Jednak takie sztuczki często mają przeciwny skutek – zniechęcają go. Nie jestem zwolenniczką "trików", ponieważ jest to forma manipulacji - a to pierwszy krok do toksycznego związku.
Norek2121: Jak udowodnić partnerce, że ją naprawdę kocham? Ona odnosi wrażenie, że mi już nie zależy, a wcale tak nie jest.
Maria Rotkiel: Najlepiej zacząć od rozmowy - zapytać partnerkę, po czym poznawała, że wcześniej był Pan zaangażowany. Co takiego widziała, co ją przekonywało, że Panu zależy. Po takiej rozmowie będzie Pan wiedział, na jakie sygnały ona czeka.
mimimi: A co zrobić, kiedy on ma obsesję na moim punkcie? Miłość przerodziła się chyba w coś toksycznego. Dzwoni do mnie po kilkanaście razy dziennie, kontroluje mnie i sprawdza co robię, z kim i gdzie jestem? Wiem, że mnie kocha, ja go też. Jak mu wytłumaczyć, że potrzebuję więcej wolności?
Maria Rotkiel: Proponuję spotkanie z psychologiem - najlepiej jako terapia par. Czasami tak silne przywiązanie może stawać się niebezpieczne, jeśli taki partner zaczyna wierzyć, że ukochana osoba chce odejść albo nawet tylko trochę się odsuwa. Profesjonalna pomoc może pomóc ustabilizować taką relację i wyciszyć zaborczego partnera.
Gastria: Jak radzić sobie z uzależnieniem partnera, np. od komputera, gier czy hazardu. Chodzi o moment, kiedy to nałóg staje się ważniejszy od ukochanej osoby? Jak sobie z tym radzić?
Maria Rotkiel: Myślę, że sytuacja wygląda na ogół tak - osoba uzależniona zakochuje się i przez jakiś czas zaangażowanie odsuwa jej uwagę od nałogu, ale po jakimś czasie, kiedy związek się stabilizuje i uczucia nie są już tak przytłaczające, uzależnieni wracają do swojego nałogu. Inną sytuacją jest, kiedy w długoterminowym związku powoli obserwujemy rozwój uzależnienia ukochanej osoby.
Ponownie odeślę tutaj do specjalisty - najlepiej do terapeuty uzależnień, z którym można porozmawiać o sygnałach ostrzegawczych i sposobach dbania o siebie i wspieranie zdrowienia partnera - jednak warto pamiętać, że "radzenie sobie" z nałogiem partnera to często początek współuzależnienia, dlatego pomoc specjalisty jest ważna. Z nałogiem partnera nie powinno się "sobie radzić".
myszozwierz: Próbuję od dłuższego czasu zakończyć związek. Kocham partnera, niestety dzieli nas odległość i nie widzę u niego zaangażowania. Problem polega na tym, że dużo bardziej zależy mu na jego byłej dziewczynie, obecnie przyjaciółce (od 7 lat). Wiem o tym, że pytał ją o to, czy go kocha. Czy na podstawie takiej przesłanki powinnam zakończyć związek?
Maria Rotkiel: To bardzo trudne pytanie. Jeśli jest Pani z nim szczęśliwa, pomimo takich wątpliwości, to proszę z nim zostać, jednak jeśli te troski stale Panią martwią, to czy jest sens tkwienia w związku, w którym Pani cierpi?
klarrrra: Czy w ogóle można stworzyć związek i on będzie normalnie się rozwijał, jeśli już na początku wiadomo, że jedna strona bardziej się stara?
Maria Rotkiel: Tak, rzadko kiedy oboje partnerów stara się dokładnie tak samo na początku związku. Jednak chodzi o to, żeby nie stało się to zwyczajem - czyli jeśli drugi partner po kilku, kilkunastu miesiącach nie uruchamia zaangażowania i troski, to raczej nie rokuje to dobrze.
kimka: Bardzo chciałabym wyjść za mąż. Czy fakt, że mój partner od wielu lat przekłada rozmowę o ślubie, oznacza, ze może wcale mnie nie kocha?
Maria Rotkiel: Nie, kochanie i gotowość do małżeństwa lub lęk to zupełnie różne rzeczy. Można kochać osobę, ale być niepewnym siebie i pełnym lęku, czy nasza decyzja jest dobra, czy damy sobie radę, czy sprostamy oczekiwaniom, odpowiedzialności, "dorosłości", jaka wiąże się z małżeństwem. Każdy z nas ma jakieś wzorce małżeństwa, których nauczył się w domu rodzinnym - i czasami te wzorce bardzo utrudniają decyzję o małżeństwie. Małżeństwo jest o tyle trudne, że nie można po prostu "zerwać". Myśl o rozwodzie - procedurze, reakcjach rodziny - powoduje, że wiele osób obawia się małżeństwa - pomimo, że kochają drugą osobę.
Krzysiek_11582: Jesteśmy razem trzy miesiące, dzieli nas spora odległość. Jest mi z nią dobrze, jej ze mną też, ale nigdy nie usłyszałem od niej "kocham", choć czyny mówią to za nią. Mam wrażenie, że boi się tego powiedzieć. Dlaczego? Czy mamy przyszłość? Czy to dąży donikąd?
Maria Rotkiel: Trzy miesiące to nadal krótki okres. Jeśli widzi Pan sygnały przywiązania - to bardzo dobrze, proszę być cierpliwym i dać jej czas, a pewnie usłyszy Pan to, na co Pan czeka.
traktorek Zawsze mi się wydawało, że nie jestem dość dobra, że nie zasługuję na miłość porządnego faceta i pomimo mojego ogromnego zaangażowania - każdy ode mnie odchodził. Może to jest coś we mnie, może kocham za mocno i osaczam, a oni uciekają?
Maria Rotkiel: Tak, może tak być. Może też tak bardzo chce Pani z kimś być, że mężczyźni wybierani przez Panią, nie byli odpowiedni, zaangażowani itd. Praca nad poczuciem własnej wartości bardzo poprawia jakość i trwałość tworzonych relacji. To da się zmienić!
marttita: Niedługo mój partner wyjeżdża do pracy za granicę i nie chcemy tego zepsuć. Co powinniśmy zrobić?
Maria Rotkiel: Rozumiem, że nie ma możliwości, żeby wyjechali Państwo razem? Warto przygotować plan spotkań (konkretne daty zaznaczone w kalendarzu), uzgodnić spotkania na czacie lub najlepiej przy użyciu kamerek, tak, żeby kontakt był jak najbardziej intensywny - pomimo odległości - i omówienie radzenia sobie z pokusami, które się pojawią.
pastor_wielebny: A jak sprawić, aby partnerka się nie "czepiała" przy każdej okazji? Sprawianie, aby partner bardziej się starał zakrawać może o chorobliwą zazdrość.
Maria Rotkiel: Tak, czasami z partnerem jest wszystko w porządku, ale partnerki potrzebują dużo więcej czułości, niż przeciętny partner może dawać. Krytykujące i niezadowolone partnerki to jeden z najczęstszych powodów chłodu w związku i coraz mniejszego zainteresowania partnerów.
duszek: Jestem mężatką od 17 lat, a mój mąż wiecznie ma pretensje, że nie dzwonię do niego w ciągu dnia tyle razy co on do mnie. Wypomina mi, że nie przytulam się do niego tyle, ile by on chciał. Kocham go, ale mnie męczy takie udowadnianie sobie, że jest się ważnym. Może ze mną jest coś nie tak?
Maria Rotkiel: Przypuszczam, że wszystko z Panią jest w porządku, ale potrzeba bliskości i kontaktu małżonka jest większa niż Pani. Wiele par ma podobny kłopot. Warto znaleźć jakiś kompromis, czyli np. Pani może okazywać czasami nieco więcej zainteresowania, wiedząc, że mąż tego potrzebuje, a on ze swojej strony, rozumiejąc, że Pani nie jest aż tak wylewna, mógłby czasami "przetrzymać" impuls, np. do wydzwaniania. Pamiętając, że jeśli czasami się Pani wytęskni przez cały dzień, będzie Pani wobec niego czulsza. Chodzi o wypracowanie takiej równowagi w związku, gdzie małżonkowie czują się uszanowani w swoich potrzebach, ale nie przytłoczeni potrzebami drugiej osoby.
myszozwierz: Zastanawiam się nad jedną rzeczą: czy istnieje możliwość, że nieświadomie dobieram sobie partnerów, którzy nie rozliczyli się ze związkami z przeszłości? Już trzeci raz mi się to zdarza. Dodam, że nie wiedziałam o tym, jak wygląda sytuacja, dopóki nie zaangażowałam się w te związki. Co na to poradzić i dlaczego coś takiego mi się przydarza?
Maria Rotkiel: Zastanawiam się, czy wierząc, że nie będzie Pani szczęśliwa w związku - nie wybiera Pani podświadomie partnerów, którzy nie są tak naprawdę dostępni i wolni. Często się tak zdarza. Tutaj pomoże psychoterapeuta i praca nad Pani poczuciem wartości i przekonaniami o związkach.
Gastria: Co zrobić, kiedy partner wylicza nam pieniądze i jest skąpy? Albo wypomina, że wydajemy pieniądze na bezsensowne rzeczy? Jak wtedy reagować?
Maria Rotkiel: Przede wszystkim porozmawiać z nim, jakie on ma wyobrażenia odnośnie spraw finansowych w związku, co jest sensownym zakupem, a co fanaberią? Czy te reguły stosują się także do jego wydatków? Ważne jest znalezienie złotego środka - tak, żeby on nie był przerażony wizją ruiny finansowej, a Pani nie czuła się jak żebrak. Inną kwestią jest niezależność finansowa - warto dbać o własne, nawet drobne "zaskórniaki", które przeznaczamy na swoje sprawy. Warto to rozwiązać jak najszybciej, ponieważ temat finansów często rozbija związki.
grzegorj: Jestem z dziewczyną cztery lata. Początki były trudne, ona - dziewczyna po przejściach (depresja). Kocham ją, oboje się staramy, a problem polega na tym, że bardzo się różnimy podejściem do życia, stylem, czy nawet zasadami wyprowadzonymi z domu, np. w seksie ona jest bardzo nieśmiała, spokojna, wstydliwa, ciągle blokuje moje fantazje, a ja odwrotnie. Albo - ja jestem rodzinny, ona nie.
Czy to ma sens? Dodam, że męczy to strasznie, te ciągłe przepychanki o zasady. Oboje mamy silne osobowości. Mam koleżanki, które widzę, że odpowiadają moim wzorcom i miesza mi to w głowie. Ale kocham moją dziewczynę i tu pojawia się czasem rozdarcie - w którym kierunku powinno to pójść?
Maria Rotkiel: Takie docieranie się czasami trwa lata, jednak jeśli to Pana niepokoi, to czasami warto spotkać się wspólnie z terapeutą par, by usprawnić taki proces "docierania się”.
Sylvan: Co zrobić, gdy dziewczyna straszy mnie, że mnie zostawi, jeśli do niej nie przyjadę, bo np. wolę spotkać się ze znajomymi? Dodam, że spotykam się z nią cztery razy w tygodniu, a ona chciałaby codziennie.
Maria Rotkiel: Myślę, że ta groźba o zostawieniu Pana brzmi trochę jak miła obietnica. Jeśli jest tak zaborcza, to nie jestem pewna, czy ten związek przetrwa.
elizka: Co zrobić, jeżeli partner wybiera spotkania z kolegami spędzone na grach czy przy piwku?
Maria Rotkiel: Pytanie: jak często się tak dzieje? Jeśli raz na jakiś czas partner chce robić coś innego, niż spotkać się z Panią, to jest to normalne zachowanie. Będąc w związku nadal powinno się mieć swoich znajomych, pasje, zainteresowania. To zdrowe i bardzo służy związkowi.
Arisa: Czasami jestem strasznie zazdrosna o partnera, prawdopodobnie przez poprzedni związek, bo byłam źle traktowana. Ufam obecnemu partnerowi i bardzo go kocham, on też mnie bardzo kocha, bo gdy koleżanki sobie za dużo wyobrażają, to je "odpycha", mówi mi o wszystkim sam. Czuję jednak ten niezdrowy ścisk w żołądku, ale milczę, nie chcąc wyjść na zołzę.
Maria Rotkiel: Myślę, że jeśli obecne uczucia spowodowane są wspomnieniami poprzedniego związku, to znaczy, że nie do końca poradziła Pani sobie z przeszłością i przenosi ją Pani na obecny związek. W takich sytuacjach zawsze doradzam terapię, żeby nie obciążać obecnej relacji.
paula: Jesteśmy po ślubie prawie dwa lata. Teściowie ciągle wyciągają pieniądze od mojego męża, ja mam już tego dosyć, bo chcę, żebyśmy się wybudowali. Dodatkowo mój mąż pracuje za granicą - przed ślubem obiecał, że znajdzie pracę na miejscu. Bardzo go kochałam, ale teraz zastanawiam się, jak długo jeszcze ze sobą wytrzymamy. Czy może coś Pani poradzić?
Maria Rotkiel: Proszę odbyć z mężem poważną rozmowę i zastanowić się wspólnie, jak to małżeństwo będzie wyglądało za kilka lat i czy Pani, wychodząc za mąż, właśnie na to się zgadzała? Tutaj niestety wchodzi w grę temat lojalności wobec rodziny, ale jak rozumiem Pani - jako małżonka - jest jego najbliższą rodziną. Chyba, że w odczuciu męża on nadal bardziej jest synem niż mężem...
Przeczytaj pełny zapis czata na czat.onet.pl.
Zobacz inne porady Marii Rotkiel:
Jak skutecznie szukać miłości?
Gorąco w sypialni czy wspólne wartości? – który związek ma szansę na przetrwanie?
Związek po zdradzie - co dalej?
ZOBACZ TAKŻE:
Czy uda mi się zmienić partnera?Związek formalny czy nieformalny?Różne temperamenty w łóżku
Psychologia
*******
Anna Wilk
Struktura i dynamika
miłości
Dodano 18.2.2014.
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=442
Łatwo zauważyć, że związki między ludźmi oparte na miłości ulegają w trakcie swego trwania przemianom, w poważnym stopniu zmienia się treść uczucia łączącego partnerów. Przyczyn takich zmian,
możemy upatrywać w negatywnych cechach partnera, lub cechach własnych. W ostateczności ubolewamy nad ułomnością ludzkiej natury. A może warto by było zastanowić się również nad naturą samego
uczucia miłości, nad procesem, jaki zachodzi w związku dwojga ludzi?
W psychologii spotykamy wiele teorii dotyczących miłości i uczuć pojawiających się w relacjach partnerskich. Chcąc odpowiednio wprowadzić w temat zdrady, przybliżyć należy teorie miłości Roberta
Sternberga [1], która stanie się punktem wyjścia dla moich dalszych rozważań nad naturą zdrady.
Autor opisuje miłość, przy pomocy trzech składników, oraz wyszczególnia poszczególne fazy związku. Według Roberta Sternberga czynnikami opisującymi miłość są: namiętność,
intymność i decyzja/zobowiązanie (zwana też tu, za B. Wojciszke [2] "zaangażowaniem"), czynniki te ulegają ciągłej przemianie w czasie trwania związku.
Intymność wyraża się, jako pozytywne uczucia i działania, które wywołują przywiązanie, bliskość i wzajemną "zależność" partnerów od siebie. Na intymność składają się: dbanie o dobro partnera,
przeżywanie szczęścia w obecności partnera i z jego powodu, szacunek, wzajemne zrozumienie, dzielenie się dobrami duchowymi i materialnymi, dawanie oraz otrzymywanie uczuciowego wsparcia, wymiana
intymnych informacji, traktowanie partnera, jako ważną część własnego życia. Z. Nęcki [3], w książce "Atrakcyjność wzajemna" [4] określa ją, jako "głębokie odczucie jednostkowości,
indywidualności, nietypowości, niepowtarzalności istniejącego związku, ze względu na jego emocjonalne znaczenie dla partnerów".
Istnieje ryzyko, że w związkach z długim stażem, pojawi się pewne zjawisko – rutyna, która jest zabójcza dla uczuć pozytywnych. Lekarstwem na rutynę jest przerwanie zdarzeń automatycznych, by móc
ustąpić miejsca zdarzeniom nieoczekiwanych, odbiegających od tego, co jest zawsze.
Dużą rolę odgrywa konstruktywna komunikacja interpersonalna (werbalna, niewerbalna). Sposób, w jaki kobiety i mężczyźni
porozumiewają się, w jaki dochodzą do porozumienia, w efekcie rozumiejąc się bez słów. Dla ponad 60% par, umiejętność porozumiewania się z partnerem, uważana jest za podstawę współżycia.
Komunikowanie się, jest stałym procesem tworzenia kooperacji i budowania obrazu samego siebie, oraz partnera, modyfikacji oczekiwań, rodzinnych zwyczajów. Z wielu badań na temat płci, można
wysnuć, iż kobietom z reguły przypisuje się ciepło i ekspresywność, a mężczyznom racjonalność i sprawność zadaniową. Okazuje się również, że "męscy" mężczyźni (tj. stereotypowi, zgodnie ze
społeczną definicją "macho") i "kobiece" kobiety (tj. stereotypowe, tzw. stuprocentowe kobiety), czyli stereotypowa diada, porozumiewają się między sobą gorzej, niż osoby o cechach
androgynicznych [5].
Interesującym zjawiskiem jest dobieranie się w pary osób, z których jedna pożąda głównie intymności, druga zaś się jej obawia. Pia Mellody - amerykańska psychoterapeutka, w książce "Toksyczna
miłość" [6] pisze, iż tzw. nałogowcy kochania zwykle
łączą się z tzw. nałogowcami unikania bliskości,
którzy starają się uniknąć zaangażowania i zdrowej bliskości, a koncentrują się na innych nałogach, takich jak alkoholizm, pracoholizm lub przelotne romanse. Nałogowcy unikania bliskości uciekają od bliskości, unikając silnych
przeżyć w związku i angażując się w dużą aktywność poza związkiem, by móc uchronić się przed wykorzystaniem i manipulacją. Stosują przy tym całą gamę metod utrzymywania dystansu. Wobec powyższych
zachowań w nałogowcu kochania rośnie świadomość, że
partner wyraźnie oszczędza swą energię wewnątrz związku, co pogłębia jego poczucie odrzucenia. W tej współ-uzależniającej relacji spotykają się dwa lęki: lęk przed porzuceniem i lęk przed zbliżeniem (nadmierną bliskością, wchłonięciem).
Ważnym elementem intymności jest zaufanie, czyli "pewność, że ze strony drugiego człowieka spotka nas raczej to, czego pragniemy, niż to, czego się obawiamy" (Deutsh, 1973, s.149). Jest zatem ono
pozytywnym oczekiwaniem, że partner będzie się troszczył o nasze dobro i zaspakajał nasze potrzeby dziś, jak i w przyszłości. Dopóki wysokie zaufanie trwa, zasada domniemania dobrych intencji
jest stosowana automatycznie i bez namysłu. Inaczej sprawy się mają w przypadku ludzi obdarzających partnera niewielkim zaufaniem. Ci nie zakładają, że partner o nich dba, lecz przeciwnie -
aktywnie i świadomie sprawdzają, czy tak faktycznie jest, a raczej, czy tak może nie jest.
A jak jest z częstością kontaktów? Liczne badania dowodzą, że duża częstość kontaktów, sama przez siebie budzi sympatię. Wyjaśnieniem tej zależności może być koncepcja nagród i kar, zakładająca,
że tym bardziej lubimy jakąś osobę, im częściej ona nas nagradza (dostarcza nam doznań przyjemnych), tym bardziej zaś jej nie lubimy, im częściej ta osoba nas karze (dostarcza nam doznań
nieprzyjemnych).
Jednak żeby wyjaśnić wzrost sympatii w skutek samej częstości kontaktów, należy odwołać się też do innych pojęć, niż tylko same kary i nagrody. Takim pojęciem jest np. usuwanie niepewności. Wszelkie nowe obiekty budzą naszą niepewność,
tym bardziej im bardziej są one aktywne, (dlatego też nowi ludzie budzą w nas niepewność stosunkowo największą). Częste przebywanie razem i odkrywanie się partnerów przed sobą może prowadzić nie
tylko do zwiększenia sympatii, rozwoju zaufania, ale też do ich wzajemnego przywiązania.
Pierwowzorem przywiązania jest stosunek małego dziecka do matki, czy innej opiekującej się nim na stałe osoby. Po przekroczeniu 3 roku życia, system reakcji na matkę, związany z przywiązaniem,
zaczyna słabnąć i przybiera mniej dziecinne formy.
Samo zapotrzebowanie na przywiązanie nie zanika jednak i nowym obiektem przywiązania w dorosłym już życiu staje się ukochana osoba. Dzieci wykazują różne style przywiązania do matki. Skłoniło to
amerykańskich psychologów (Hazan i Shavera, 1987 [7]) do tezy o trzech stylach przywiązania i intymności, przejawianych przez dorosłe osoby w stosunku do partnera z bliskiego związku. Poprosili
oni kilkaset osób o wskazanie, który z trzech następujących opisów najlepiej do nich pasuje:
Z badań Hazan i Shaker (1987) wynika, iż styl bezpieczny został wybrany przez 56% badanych, jako najbardziej dla nich charakterystyczny, styl unikający przez 25% osób, natomiast
lękowo-ambiwalentny przez 19% badanych.
Wyżej wymienione style przywiązania współwystępują z różnicami w sposobie przeżywania miłości. Osoby charakteryzujące się stylem bezpiecznym, stwierdzają wyższy poziom szczęścia, większą przyjaźń
i zaufanie do partnera, mniejszą natomiast zazdrość, oraz słabsze obawy przed bliskością, niż pozostałe dwa typy. Osoby lękowo – ambiwalentne relacjonują większą zazdrość, większą krańcowość
wszelkich uczuć przeżywanych w stosunku do partnera, obsesje na jego punkcie, pożądanie seksualne, pragnienie całkowitej jedności i wzajemności. Częściej niż pozostałe typy określają swoje
uczucie, jako miłość od pierwszego wejrzenia. Osoby unikające, przeżywają stosunkowo największe obawy przed bliskością i najsłabiej akceptują partnera pomimo jego niedoskonałości.
Drugim czynnikiem jest namiętność, rozumiana, jako konstelacja silnych uczuć, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych, z towarzyszącym pobudzeniem fizjologicznym, oraz dominującym pragnieniem
erotycznym. Często jest utożsamiana (mylona) z miłością.
Sposób, w jaki ludzie przeżywają namiętność, uzależniony jest również od wzorca miłości, obowiązującego w ich kulturze. Najbardziej rozpowszechniony, czy zalecany sposób przeżywania namiętności w
naszej kulturze, wiąże się z wzorcem miłości romantycznej. Przypomnijmy sobie wczesne wcielenie mitu miłości romantycznej, Tristana i Izoldy, czy też współczesne wcielenie - Love Story Ericha Segalla. Atrakcyjność fizyczna [8], piękno zazwyczaj
staję się naszym obiektem namiętności.
Badania Walster i in., 1966 (nie będę przetaczać dokładnie przebiegu badań, zainteresowanych odsyłam do eksperymentu Elaine Hatfield-Walster dotyczącego atrakcyjności interpersonalnej) wykazały,
że żadna z cech osobowościowych czy intelektualnych, tak pracowicie zmierzonych u wszystkich badanych, nie wpływała na to, jak bardzo uczestnicy badania spodobali się swoim eksperymentalnym
partnerom. Wpływ wywierała natomiast atrakcyjność fizyczna. Im bardziej atrakcyjna była partnerka, tym bardziej zadowolony był jej partner (rzecz miała się tak samo w przypadku kobiet).
Choć naturalnie powstające pary rzeczywiście są wyrównywane pod względem poziomu atrakcyjności, nie świadczy to jeszcze, ze partnerzy kierowali się zasadą dopasowania atrakcyjności w swych
wyborach. Wręcz przeciwnie, gdyby wszyscy kierowali się zasadą maksymalizacji (i wybierali tych najatrakcyjniejszych) to rezultatem byłoby właśnie wyrównanie poziomów atrakcyjności partnerów w
obrębie par. Jednakże, patrząc z biologicznego punktu widzenia, funkcją namiętności jest zachęcanie do prokreacji. I w tym przypadku atrakcyjność partnerów działa troszkę inaczej. Wygląd fizyczny
mężczyzny w mniejszym stopniu decyduje o jego możliwościach budzenia pożądania w oczach kobiet.
O ogólnej atrakcyjności mężczyzny, jako partnera decyduje raczej to jak dalece jest on w stanie dostarczać swojej partnerce pożądanych przez nią dóbr, cokolwiek to oznacza w danym społeczeństwie.
Atrakcyjność fizyczna we współczesnym świecie nadal jest istotna. Nie należy jednak uznawać jej za jedyne kryterium wartości człowieka. Atrakcyjny fizycznie mąż, lub też żona, może podobać się
wielu kobietom/mężczyznom, będąc w ten sposób wystawionym/wystawioną na wiele pokus i zewsząd napływających sygnałów, mogących nakłonić do zdrady. Często więc dzieje się tak, że boimy się
atrakcyjnych kobiet i przystojnych mężczyzn, mimo iż namiętność w ich kierunku sięga szczytu.
Znane raporty Kinseya [10], które zrewolucjonizowały poglądy na temat ludzkiego seksualizmu (Kinsey i in., 1948, 1953), zaowocowały m.in. takimi wnioskami:
Jednakże bardziej współczesne badania, wskazują na zanik różnic w tym zakresie między kobietami i mężczyznami (Cook i McHenry, 1979). Interpretowane jest to, jako objaw zaniku podwójnego
standardu moralności (bardziej rygorystycznego dla kobiet, a przyzwalającego dla mężczyzn). Kobiety uczone od dzieciństwa, że seks im nie przystoi, mogą nauczyć się tłumienia własnego pożądania,
nawet, jeżeli istotnie je przeżywają. Niektórzy socjobiologowie zakładają, że większa podatność mężczyzn na wizualne sygnały pobudzenia erotycznego jest uwarunkowana biologicznie i wynika z
odmienności strategii, jakie każdej płci zapewniają sukces reprodukcyjny, czyli rozpropagowanie własnych genów. Teoretycznie każdy mężczyzna może zapłodnić kobietę, nie ponosząc przy tym
"kosztów", w sensie czasu i energii. Dla niego każdy przypadkowy kontakt z kobietą może okazać się reprodukcyjnie opłacalny. Kobieta natomiast, musi zainwestować dużą ilość czasu i energii,
ponosząc ryzyko związane z zajściem w ciążę.
Podstawą żeńskiej strategii jest więc zdobycie możliwie najlepszego partnera, zapłodnienie przez najlepiej przystosowanego mężczyznę spośród dostępnych, oraz zmaksymalizowanie zwrotnych zysków
wynikających z obdarzenia go seksualnymi względami. Pojawienie się seksualnego pobudzenia na sam widok mężczyzny, promowałby kontakty przypadkowe, utrudniające osiągniecie tych wszystkich celów.
Namiętność erotyczna zapewne wyrasta ze swych biologicznych funkcji, choć obecnie odgrywają one raczej drugorzędną rolę we wzorcach ludzkiego zachowania. Namiętność to drugie imię zmysłowości i
pożądania, zależy ona od czynników biologicznych i psychicznych, które nakładają się na siebie.
Według badań, jakie przeprowadził w latach dziewięćdziesiątych prof. dr hab. med. Zbigniew Lew Starowicz [10] na populacji Polaków wynika, że wysoki poziom namiętności ujawnia, prawie 5% kobiet i
8% mężczyzn. Do 30 roku życia jej wysoki poziom jest trzykrotnie częstszy wśród mężczyzn w porównaniu z kobietami, wśród osób w wieku 30-40 lat pojawia się przewaga kobiet, a wśród 40–50-latków
proporcje wyrównują się. 20% osób między 60 a 70 rokiem życia, nadal ujawnia wysoki poziom namiętności. Nie zanika więc ona w miarę upływu wieku biologicznego.
W 1984 roku pewne amerykańskie pismo kobiece opublikowało ankietę, na którą odpowiedziało 86 tysięcy czytelniczek (Carr, 1988). Jeden z punktów ankiety zapytywał, co czytelniczki robią w
sytuacji, kiedy mają kilka wolnych godzin i zostają z mężem w domu. 33 % czytelniczek w wieku poniżej 35 lat odpowiedziało, że kochają się z mężem. Takiej samej odpowiedzi udzieliło 25 %
czytelniczek w wieku od 35 do 45 lat, a już tylko 10% kobiet w wieku ponad 45 lat (większość wówczas ogląda telewizję).
Chociaż erotyzm w małżeństwie wyraża nie tylko namiętność, ale i intymność, spadek aktywności erotycznej w miarę trwania małżeństwa stwierdzany jest równie powszechnie, co spadek wzajemnej
namiętności relacjonowanej przez małżonków. Przyczyn zaniku namiętności dopatrywać się można w jej wewnętrznej logice, nierealistyczności, zachłanności, oraz zabójczych dla namiętności
konsekwencjach jej "skonsumowania".
Trzeci składnik (czynnik) miłości to zaangażowanie. Końcem fazy romantycznych początków jest pojawienie się zaangażowania i przekształcenie się związku w związek kompletny.
Zaangażowanie jest rozumiane, jako decyzja, myśli, uczucia i działania ukierunkowane na przekształcenie relacji miłosnej w trwały związek, oraz na utrzymaniu tego związku pomimo przeszkód.
Podczas gdy namiętność nie poddaje się prawie w ogóle "rozumowi", a intymność poddaje się jemu w stopniu umiarkowanym, to zaangażowanie jest wysoce podatne na świadomą kontrolę.
Dynamika wygląda następująco: gdy dwoje ludzi decyduje się na bycie razem, zaangażowanie stopniowo rośnie, a gdy osiągnie ono swój maksymalny poziom, to zazwyczaj utrzymuje się na nim do końca
trwania związku. W udanym związku zaangażowanie jest zwykle jego najsilniejszym składnikiem. Samo wkładanie wysiłku w dany związek nasila szanse, że "inwestor" będzie przekonywał zarówno siebie,
jak i innych, że jego postępowanie jest słuszne. Wycofanie wysiłku, byłoby jednoznaczne z przyznaniem się przed sobą i innymi, że wysiłek ten został "zainwestowany" źle. Czynnikiem decydującym o
dalszym trwaniu związku jest właśnie zaangażowanie, które ma charakter zjawiska samopodtrzymującego się. Im wyżej ludzie szacują inwestycje dotychczas dokonane na rzecz istnienia związku, tym
większe jest ich zaangażowanie w jego utrzymanie, niezależnie od samego zadowolenia ze związku, które z resztą również podnosi zaangażowanie.
Dalszymi czynnikami podtrzymującymi zaangażowanie są: dodatni bilans zysków i strat uzyskiwany przez partnerów w danym związku, oraz mała atrakcyjność innych (alternatywnych) związków im
dostępnych, a także liczne bariery przeszkadzające zerwaniu związku.
Zaangażowanie rośnie nie tylko wraz ze wzrostem zadowolenia ze związku, ale także wraz z obniżeniem się atrakcyjności tego, co człowiekowi jest dostępne zamiast danego związku. Takie możliwości
zastępcze to albo związki z innymi parterami, albo życie w pojedynkę. Nieatrakcyjność możliwości zastępczych dla związku jest oczywistym powodem, dla którego pozostajemy w obojętnym, czy nawet
bolesnym związku z innym człowiekiem. Pojawia się również pewien interesujący mechanizm – ludzie aktywnie obniżają (we własnych oczach) atrakcyjność możliwości zastępczych w stosunku do związku,
w który się angażują. Świadoma skłonność do pomniejszania wartości partnerów konkurencyjnych rośnie w warunkach potencjalnego zagrożenia dla istniejącego już związku.
Nie zamyka to jednak sprawy, ponieważ, jak sugerują badania (Simpson i współpracownicy, 1990) skłonność ta pojawia się także w warunkach, w których nie można mówić o jakimkolwiek zagrożeniu dla
związku, kiedy ludzie wcale o tym nie myślą. Te same badania wykazały, że pomniejszanie wartości możliwych konkurentów, jest tendencją nieświadomą, pojawiającą się automatycznie w wyniku samego
zaangażowania się w bliski związek z innym człowiekiem.
A więc pojawia się decyzja o zaangażowaniu. To, co czuje, myśli, robi i uzyskuje w wyniku swoich działań jedna z osób w związku, zależy od tego, co czuje, myśli i robi druga osoba. Doskonałą
ilustracją tego zjawiska jest sytuacja decyzyjna opisywana w matematycznej teorii gier, jako dylemat więźnia [11].
Badania prospektywne i eksperymenty przekonują, że wsparcie jest ważną przyczyną dobrostanu psychicznego i fizycznego. Dlaczego? – ponieważ "wsparcie społeczne, szczególnie ze strony partnera
bliskiego związku, spełnia funkcję bufora chroniącego przed stresem" (Cohen i Wills, 1985). Bliski partner może nas w takich sytuacjach wspierać emocjonalnie, informacyjnie (pomagać w określeniu
i zrozumieniu problemu, jego przyczyn), wspierać praktycznie.
Dzięki wsparciu partnera, możemy zatem, albo widzieć szkodliwe sytuacje jako mniej zagrażające, co prowadzi do mniej intensywnego przeżywania stresu, albo łatwiej znosić i skuteczniej zwalczać
stres, który się pojawił. Co ciekawe niektóre badania sugerują też, że wsparcie mężów ważniejsze jest dla żon, niż wsparcie żon dla mężów (Cohen i Wills, 1985).
Twarze partnerów mających za sobą długotrwałe pożycie małżeńskie są bardziej podobne, niż były na początku małżeństwa (Zajonc i in. 1987). Najbardziej przekonywującym wyjaśnieniem upodobniania
się twarzy parterów w długotrwałym związku jest odwołanie się do podobieństwa przeżywanych przez nich emocji. Jak wiadomo każda podstawowa cecha emocji ma charakterystyczny dla siebie wzorzec
mimiczny - gdy przeżywamy radość, mięśnie twarzy układają się w inny wzorzec, niż podczas przeżywania tkliwości, czy gniewu. Dzięki udziałowi mięśni twarzy w wyrażaniu emocji często powtarzające
się przeżywanie jakiegoś uczucia, prowadzi do trwałej zmiany układu tych mięśni. Partnerzy przeżywający latami podobne emocje zaczynają tez nabierać podobnego wyrazu twarzy.
Innym dylematem, z jakim borykają się pary jest tzw. samospełniające się proroctwo. Oczywiste jest, że o naszym parterze
myślimy w sposób zależny od tego, co on robi i jaki jest. Nieco mniej oczywiste jest to, że to, co robi parter i jaki jest, zależy również od tego, co my o nim myślimy. Czasami właśnie nasze
myślenie wpływa na działanie partnera. Istotą samospełniającego się proroctwa jest postawienie przez człowieka pewnej hipotezy o naturze sytuacji, lub drugiego człowieka, która to hipoteza
inicjuje sekwencje zdarzeń doprowadzających do pojawienia się faktycznych dowodów tej trafności.
Jedno jest pewne: jeśli przekonani jesteśmy o własnej bezwartościowości, a więc o tym, że w istocie nie warto nas kochać, bardziej będziemy skłonni interpretować niejasne zachowania partnera,
jako wyraz braku miłości, niż wtedy, gdy sami jesteśmy pewni, że na miłość zasługujemy.
A co ze sprawiedliwością w związku dwojga ludzi? Czy zasady sprawiedliwej wymiany naprawdę dotyczą bliskich związków między ludźmi? Przecież miłość nie jest transakcją rynkową, gdzie liczy się
jedynie bezduszne bilansowanie strat i zysków. Kochając zakładamy przecież, że parter będzie o nas dbał, tak jak my o niego dbamy.
Nasze stwierdzenie braku wzajemności prawie zawsze jest świadomym wnioskiem, jaki wyciągamy, gdy miłość się kończy, bądź jest w opałach. Pary spostrzegające swój związek jako sprawiedliwy,
bardziej są z niego zadowolone niż pary spostrzegający go za jako taki, w którym jedno z parterów wnosi nadwyżkę wysiłku i starań, drugie zaś otrzymuję więcej, niż wnosi. Wiele badań przekonuje,
że pary głębiej angażują się we wspólne erotyczne przedsięwzięcia, oraz mają większą szanse pozostać razem, jeżeli już na wstępie postrzegają swój związek jako sprawiedliwy.
Istotnym dobrem oferowanym i otrzymywanym w bliskim związku jest ogólny poziom zaangażowania. Jeżeli partnerzy oferują sobie nawzajem podobny poziom zaangażowania, ich związek jest trwalszy niż w
przypadku nierównowagi po tym względem.
W parach, które są zadowolone z małżeństwa, zaangażowanie jest zazwyczaj najsilniejszym składnikiem podtrzymującym uczucie miłości w danym związku. Zdaje się, że fakt posiadania dzieci powinien
stanowić czynnik utrzymujący zaangażowanie parterów w związek. Zarówno normy moralne, jak i poczucie winy z powodu skrzywdzenia dzieci powinny hamować rozpad związku.
Czy istnienie dzieci rzeczywiście oddziałuje w ten sposób? Badania nad przyczynami rozwodów wykazują, że choć bezdzietność osłabia szanse małżeństwa na trwanie, samo istnienie dzieci nie tyle
zmniejsza częstość rozwodów, ile opóźnia ich wystąpienie. Jak wiadomo nieobecność jednego z rodziców jest szkodliwa dla dziecka, ponieważ oznacza ona nieobecność jednego z ważnych wzorców
socjalizacyjnych. Innym niekorzystnym następstwem jest pogorszenie sytuacji finansowej dzieci. Powodem szkodliwości rozwodu dla dzieci jest negatywne oddziaływanie konfliktów między rodzicami
przed i po rozwodzie. Wrogość i konflikty między ojcem i matką są źródłem stresu i cierpienia dzieci. "Konflikt między rodzicami zdaje się być najważniejszą przyczyną pogorszenia funkcjonowania
dzieci. Przy czym istotne znaczenie może mieć nie tyle sam rozwód, ile to, jak dalece rodzice są w stanie wyzbyć się wzajemnej wrogości, wciągania dziecka we własne konflikty i współpracować ze
sobą w wychowaniu dzieci pomimo swego rozstania" (Raschke, 1987).
Współczesny trubadur – Paul Simon, śpiewa, że "musi być z pięćdziesiąt powodów, dla których porzucasz tego, kogo kochasz" jednak naukowa psychologia ma o nich niewiele do powiedzenia. Przyczyna
ma charakter etyczny, psychologowie wiedzą, że prowadzenie badań nad związkami, które się aktualnie rozpadają, mogłoby spowodować przyspieszenie ich rozpadu (na przykład dlatego, że badanie takie
koncentrowałoby się na ich negatywnych emocjach, a skupienie się na dowolnych emocjach prowadzi zwykle do ich nasilenia. Wobec tego stosowane są dość zawodne metody, takie jak proszenie badanych
o opisanie rozpadu, jaki miał miejsce w przeszłości, bądź o relacje z sytuacji jedynie wyobrażonych. Tego rodzaju relacje dają jednak obraz mocno wygładzony, przemyślany i uzasadniony przed samym
sobą.
Zgodnie z dominującym w naszej kulturze stereotypem [12] zdecydowanie częściej zdradzają mężczyźni. Kobiety od stuleci zdradzają mężów, jednak dopiero w ostatnich latach zaczynają zanikać
podwójne standardy moralne dla mężczyzn i kobiet. Niewątpliwie, zarówno kobiety jak i mężczyźni mają romanse, należy pamiętać jednak o różnicach, jakie występują w obrębie płci. W większości,
skandale seksualne to przypadki żonatych mężczyzn, często sprawujących jakąś formę władzy, którzy wykorzystują swoją pozycję, aby nawiązać pozamałżeńskie kontakty seksualne. Na przykład w
romansie Lewinsky - Clinton, zaskakująca była nie tyle lubieżność ich aktów seksualnych, ani fakt, że prezydent był żonaty, zdumiewała natomiast ilość publicznej uwagi – samonakręcające się
szaleństwo obsesji jaką przyciągnęła sprawa, która w niemalże każdym innym aspekcie byłaby banalną historią. Dlaczego mężczyzna lub kobieta ryzykują tak wiele – pozycję społeczną, reputację,
honor, małżeństwo, dzieci, a nawet bezpieczeństwo osobiste – dla kilku minut zaspokojenia seksualnego?
Dlaczego ludzi zdradzają? Pytanie takie zadali sobie Yeniceri i Kokdemir, badacze z uniwersytetu w Ankarze. Stworzyli oni kwestionariusz niewierności Infidelity Questionnaire. W wyniku badań uzyskali sześć głównych
czynników, prowadzących do zdrady. Pierwszy nazwali legalność (wskaźniki: m.in. poczucie braku przyszłości dla związku,
brak zaangażowania), która prowadzi do tego powstania wrażeniu, że ma się "prawo do zdrady". Drugim czynnikiem było pożądanie. Badani tłumaczyli, iż ktoś inny wydał im się atrakcyjny,
kierowali się pożądaniem, albo po prostu nadarzyła się okazja. Trzecia przyczyna została określona jako normalizacja. Osoby, które w ten sposób wyjaśniały zdradę, uważały, że
jest ona czymś naturalnym, modnym, typowym w ich środowisku. Czwarty czynnik wiązał się z seksualnością (wskaźniki: m.in. niezadowolenie z życia seksualnego w
związku, ograniczenia partnera w kwestii pewnych zachowań seksualnych). Piątym powodem było pochodzenie społeczne (wskaźniki m.in. wczesne zamążpójście,
wychowanie w konserwatywnej rodzinie). Ostatni czynnik dotyczył poszukiwania wrażeń. Badani mówili o chęci zdobycia nowych
doświadczeń, rozrywki, większej ilości emocji.
W kolejnym artykule przybliżę pogląd psychologii ewolucyjnej na kwestie partnerstwa, miłości i zdrady. Będzie to nurt skrajny, a nawet opozycyjny do powyższej teorii miłości. Kontrastując te dwie
naukowe teorie chcę pokazać jak bardzo różne mogą być opinie na temat partnerstwa, zdrady i seksu. Które podejście jest nam bliższe? Niech każdy oceni to sam. Oprócz teorii ewolucji nawiążę też
do aspektów kulturowych i historycznych.
Autorka jest psychologiem, absolwentką Wydziału
Psychologii Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie (tytuł magistra psychologii uzyskała 11.07.2009r). Autorka kilku prac z zakresu konfliktów interpersonalnych, psychologii różnic
indywidualnych, psychologii płci. Interesuje się psychoterapią Gestalt.
Zobacz także: artykuł Anny Wilk - "Zdrada w ujęciu teorii ewolucyjnej"
Opublikowano: 2010-01-15
Skomentuj artykuł
Zobacz komentarze do tego artykułu
· Struktura i dynamika miłości
Autor: impresja Data: 2010-01-16, 22:25:15 Odpowiedz
Uffffffffff!!!!!!!!!!!!!!!
przebrnęłam.-:).
Zapamiętałam o tym dzieleniu się dobrami duchowymi,jeszcze jako ciekawe dobieranie się w pary osób gdzie jedna pożąda głównie intymności,a druga zaś jej się obawia.
Więcej "grzechów" nie......-:).
I przepięknie Pani dz... Czytaj dalej
Psychologia
*******
Magdalena Sękowska
Syndrom „ja wiem lepiej”,
czyli dramat zamknięcia
Dodano 9.2.2014.
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=571
Psychologia
*******
Tomasz Trzciński
Warto być arestywnym
Dodano: 9.2.2014.
http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=73
Blokowanie emocji jest niestety bardzo charakterystycznym zjawiskiem w kulturze europejskiej, jak i amerykańskiej. Jedną z psychologicznych przyczyn na przykład palenia papierosów, jest nieświadoma chęć blokowania naturalnego rytmu oddechu, co oznacza osłabienie, czy nawet zablokowanie kontaktu z przeżywanymi emocjami. Znają ten mechanizm niemal wszyscy palacze. Papieros w momencie wzburzenia emocjonalnego, czy trudnej sytuacji stresowej, jest czymś niemalże naturalnym. Nie zdajemy sobie jednak w ogóle sprawy, iż ten "zdrowy" mogłoby się wydawać mechanizm przynosi ogromne spustoszenie naszemu zdrowiu. Odcinając się od rzeczywistych uczuć (na przykład w chwilach intensywnego wzburzenia emocjonalnego) obciążamy w bardzo dużym stopniu serce. Wszelkie nie przeżyte stany emocjonalne zostają zablokowane w naszym umyśle i ciele, głownie układzie krwionośnym.
Niestety żyjemy w kulturze, która nakazuje nam perfekcjonizm, nieustępliwość i twardość .Najczęstszą poradą, jaka mogą usłyszeć ludzie znajdujący się w trudnej sytuacji życiowej, jest: "weź się w garść", "bądź twardy/a". Te słowa często niosą ze sobą przekaz "nie przeżywaj", "udawaj, ze nic nie czujesz".
Nigdy nie zapomnę pewnego ponad czterdziestoletniego mężczyzny, którego poznałem kilka lat temu na psychologicznym warsztacie pod Warszawą. Człowiek ten stracił dwadzieścia lat wcześniej żonę, jednak wciąż nie mógł pogodzić się z tym faktem. Okazało się ze został wychowany w sposób, który zabraniał mu wyrażania emocji smutku i rozpaczy. Musiał grać przez cale życie "twardziela". Tkwiło to w nim tak głęboko, że nawet w obliczu straty ukochanej osoby nie potrafił uronić łez. Ten niewyrażony smutek zmienił się z czasem w zwykłą depresję, która trwała przez lata! Po kilku dniach wspomnianego warsztatu nastąpił przełom. Mężczyzna pozwolił sobie w końcu na kilka łez, które przerodziły się w głęboki, autentyczny płacz. I to było rozwiązanie jego problemu. Po latach cierpienia pozwolił sobie w końcu na spotkanie z samym sobą i rozliczenie z tragedii, jaka go dotknęła.
Emocje są częścią naszej osobowości i tożsamości. Zaprzeczając ich istnieniu, oszukujemy samych siebie. Wspomniany problem dotyczy nie tylko smutku, ale również agresji. Dotyka to w dużym stopniu kobiety, które w powszechnym wyobrażeniu "powinny" być mile i ulegle. Ten stereotyp przynosi tragiczne skutki. W wielu rodzinach alkoholików kobiety stają się ofiarami totalnie podporządkowanymi swoim oprawcom, nie potrafiąc im się w ogóle przeciwstawić. Używając słowa agresja nie mam tu na myśli ataków wściekłości. Chodzi mi tu bardziej o zdolność obrony własnej osoby i określenie swoich granic. Blokowanie naturalnej agresji i przykrywanie jej maska milej i uległej osoby może prowadzić do depresji, a nawet choroby somatycznej.
Szokujące wyniki przyniosły badania na temat cech osobowości kobiet chorych na złośliwy nowotwór. Okazało się, ze osoby zapadające na raka maja obniżona zdolność ekspresji takich uczuć, jak lek, smutek, czy agresja. Towarzyszy temu maska milej i uśmiechniętej osoby. Tak wiec zaprzeczanie swym emocjom może mieć naprawdę niedobre skutki. Oczywiście pamiętać należy, iż nasze uczucia wpływają na innych ludzi, wywołując określone reakcje. Blokowanie agresji może być niekorzystne dla naszego funkcjonowania, jednak mówiąc o sytuacjach wymagających użycia agresji mam na myśli sytuacje, w których zagrożone jest nasze zdrowie, czy poczucie godności. Mówiąc o agresji nie mam na myśli aktów przemocy, czy destrukcji (w gruncie rzeczy psychologiczne rozumienie słowa agresja jest inne od powszechnego rozumienia tego terminu). Podobnie ma się rzecz ze smutkiem. Myślę, że uczucia agresji i smutku są zarezerwowane dla wyjątkowych sytuacji życiowych i w tychże sytuacjach brak dostępu do tych emocji może mieć negatywne skutki. Inaczej sprawa wygląda w naszych codziennych życiowych, czy zawodowych relacjach. Nie żyjemy w społecznej próżni i każde nasze działanie wywołuje określone reakcje otoczenia. Nadużywając swojej agresji w zwykłych codziennych sytuacjach bardzo łatwo jest podważyć czyjeś poczucie własnej godności i spowodować wiele zamieszania. Niestety i na tym obszarze istnieje wiele kulturowych schematów. Wiele relacji zawodowych opiera się na dziwnego rodzaju współzawodnictwie, w którym ważne jest to, aby poniżyć, a nawet upokorzyć drugą stronę. Pokazać swą sile i przewagę. Jest to postawa określana jako psychologiczna pozycja "ja jestem OK, ty nie jesteś OK".
Przeciwwagą do takiego podejścia jest tak zwana postawa asertywna. Asertywność oznacza zdolność do wyrażania swych praw, uczuć i opinii, z jednoczesnym poszanowaniem praw, uczuć i opinii drugiej osoby. Można ją metaforycznie opisać jako ustanowienie relacji typu "ja jestem OK, ty jesteś OK". Postawa ta jest przeciwwagą do postawy agresywnej - "ja jestem OK, ty nie jesteś OK", jak również biernej-uleglej "ja nie jestem OK, ty jesteś OK", oraz tzw. postawy manipulacyjnej "ja nie jestem OK, ty nie jesteś OK". Tak wiec w przypadku działań asertywnych mamy do czynienia z poszanowaniem poczucia wartości i godności drugiej osoby, nawet jeśli się z tą osobą nie zgadzamy. To mogłoby się wydawać bardzo prosta i naturalna umiejętność, ale jednak jakże rzadka!
Asertywności można się na szczęście nauczyć. Nie jest to łatwy i natychmiastowy proces. Często mamy bardzo silnie zakorzenione nawyki i działamy w sposób niemalże automatyczny. Boimy się również podejmować eksperymenty i próbować zmieniać nasz repertuar zachowań. Jednak ten wysiłek może przynieść wspaniałe owoce. Czasami życzliwość i opanowanie jednej osoby może wpłynąć na całe otoczenie. Asertywność oznacza także zdolność do ochrony własnego stanowiska. Jeśli potrafimy odrzucać zarzuty drugiej osoby, nie deprecjonując jednocześnie jej poczucia godności, możemy łatwiej i szybciej przekonać te osobę do naszego zdania, wzbudzić jej zainteresowanie, zamiast gniewu czy lekceważenia. Dobrym przykładem zdania asertywnego jest stwierdzenie "szanuje Twoje poglądy, ale pozwól mi wyrazić moją opinie: otóż moim zdaniem..." W tym stwierdzeniu obie strony są OK., nie ma wygranych, ani pokonanych. Pojawia się cos w rodzaju dojrzałego partnerstwa. Niestety, w naszej kulturze zachowania asertywne są na prawdę rzadkie. Korzenie tego stanu rzeczy tkwią najczęściej w naszych rodzinnych i kulturowych (także szkolnych) doświadczeniach. Na szczęście, już jako dorośli ludzie możemy sobie ten anachronizm uświadomić, a następnie poddać modyfikacji.
Autor jest absolwentem Wydziału Psychologii UW - katedra psychoterapii, psychologiem i psychoterapeutą Gestalt. Od 1999 roku jest stypendystą Gestalt Associates Training Los Angeles (GATLA) i Gestalt Therapy Institute of The Pacific (GTIP). Brał też udział w zajęciach Esalen Institute w Big Sur w Kalifornii, inspirowanych w dużej części podejściem Gestalt.
Psychologia
*******
Zaufanie
- w realizacji marzeń.
Prawo przyciągania.
Dodano 7.2.2014; piątek
http://zenforest.wordpress.com/2008/04/01/zaufanie-w-realizacji-marzen/
Posted zenforest in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
Tagi
kreacja, pozytywne myślenie, prawo przyciągania, realizacja marzeń, wizualizacja, zaufanie
Zaufanie polega na otworzeniu serca, wierze w swoje możliwości i w obfitość Wszechświata.
Jest przeświadczeniem, że świat jest przyjazny, wspierający i pełen miłości.
Zaufanie jest przekonaniem, że jesteście częścią procesu tworzenia, i wiarą w moc i zdolność realizowania swoich pragnień. Jest nieodłączną częścią prawa przyciągania.
Uwierzmy, że świat jest przyjazny, bezpieczny i pełen obfitości. Prawie każdy przechodzi przez okresy niepewności, kiedy to martwi się, czy będzie miał pod
dostatkiem pieniędzy, czy uda mu się utrzymać to, co już posiada, lub czy będzie potrafił osiągnąć postawione sobie cele.
Osoby, które zdobyły szczęście i fortunę, również mają obawy i podobnie martwią się o to, czy uda im się to utrzymać.
Nie miejcie sobie za złe takich obaw, lecz zmieńcie ten nawyk, bo w przeciwnym razie ciągle będziecie się martwili, bez względu na to, jak wiele
posiadacie.
Na przykład – wiele osób myśli o pieniądzach przeważnie wtedy, gdy uświadamia sobie ich brak.
Zanim pomyślicie o tym, czego pragniecie, poprawcie własne samopoczucie.
Zupełnie inaczej wygląda energia, którą emitujecie w świat, gdy koncentrujecie się na realizowaniu pragnień, niż gdy myślicie, jak bardzo czegoś potrzebujecie; tylko w pierwszym przypadku wytwarzacie siłę magnetyczną.
Jeżeli zrobiliście już wszystko, co było do zrobienia, skoncentrujcie się na innych rzeczach, pamiętając o zwracaniu uwagi na możliwość pojawienia się przewodnictwa.
Zastanówcie się, co może poprawić Wasz nastrój, i zróbcie to. Podejmowanie działań, które poprawiają samopoczucie, daje energię, zmienia sposób patrzenia na świat i pozwala pozytywnie
myśleć o swojej sytuacji życiowej.
Czując się dobrze, łatwiej usłyszycie głos wewnętrznego przewodnictwa i wymyślicie nowe, twórcze rozwiązania. Oczekuję tylko najlepszego i tak też się dzieje.
Zaufanie rozumiane jako wiara w pozytywny rozwój wydarzeń, w moc urzeczywistniania swoich pragnień i jako
przeświadczenie, że się na to zasługuje, może być wyrażane na wiele sposobów.
Może się przejawiać w utrzymaniu pozytywnego nastawienia, nawet wtedy, gdy świat zewnętrzny wydaje się nie dawać podstaw do tego, lub mówieniu o swojej obfitości,
pomimo że nie dostrzegacie jej jeszcze w swoim życiu.
Sama wiara nie wystarczy.
Zaufanie wyraża się poprzez działania podejmowane w zgodzie z wewnętrznym przewodnictwem.
Ponieważ żyjecie w świecie form i materii, poprzez działanie fizycznie łączycie się z tym, czego pragniecie.
Zaufanie rozwija się poprzez wprowadzanie w życie pomysłów i obserwowanie rezultatów.
Ilekroć świadomie podejmujecie ryzyko, pogłębiacie swoje zaufanie i budujecie wiarę w siebie.
Zaufanie nie jest tym samym co nadzieja.
Jest wiarą i przeświadczeniem, że osiągniecie wszystko, czego pragniecie.
Nadzieja nie ma w sobie tej wiary i pewności.
Zachowujcie się tak, jakbyście mieli obfitość wszystkiego, czego pragniecie.
Ileż to razy powstrzymaliście się przed kupnem czegoś sądząc, że Was na to nie stać, a później stwierdziliście, że od dawna mogliście to mieć?
Jeżeli czegoś chcecie, szukajcie tego, wyobrażajcie to sobie i działajcie.
Wielokrotnie odkryjecie, że to, czego pragniecie kosztuje mniej, niż sądziliście lub że ktoś znajomy to ma i chętnie Wam odda, czy też pojawi się to w jakiś inny,
nieoczekiwany sposób.
Zacznijcie działać, aby pokazać światu, że naprawdę zamierzacie to zdobyć. Takie działanie nie musi bezpośrednio spowodować pojawienia się tej rzeczy, jednak poprzez swoje zaangażowanie dacie Wszechświatu sygnał, aby zaczął to sprowadzać.
Przypuśćmy, że chcecie wynająć lub kupić nowy dom, lecz uważacie, że nie macie na to wystarczającej sumy pieniędzy. Nie poddawajcie się, tylko zacznijcie działać
tak, jakby pieniądze nie stanowiły przeszkody.
Wyobrażajcie sobie swoje wymarzone mieszkanie lub dom. Wybierzcie się, aby obejrzeć oferowane nieruchomości. Nieustannie twórzcie ich obraz.
Chociaż nie dysponujcie potrzebnymi pieniędzmi, Wasz zamiar i oddanie pozwolą pojawić się nowym możliwościom. Sygnał, który wysyłacie, sprawia, że przyciągane
są do Was określone osoby i wydarzenia.
Pojawiają się okazje, które bez Waszego wyraźnego zamiaru i woli działania nigdy by nie zaistniały.
Tak zrobiła pewna kobieta, która szukała mieszkania w San Francisco.
Powtarzano jej, że niemożliwe jest znalezienie jakiegokolwiek mieszkania, nawet kawalerki, z czynszem poniżej 500 dolarów miesięcznie.
Ona zaś mogła przeznaczyć na czynsz tylko 250 dolarów. Szukała mieszkania dwupokojowego, położonego w pobliżu jej miejsca pracy, gdyż chciała chodzić do pracy na
piechotę. Pragnęła też, aby jej mieszkanie miało taras lub ogródek dla kota (właściciele mieszkań zazwyczaj nie tolerują zwierząt).
Nie słuchała przyjaciół, którzy uważali to za całkowicie nierealne.
Na znalezienie mieszkania miała tylko dwa tygodnie, zaczęła więc określać i wyobrażać sobie to, czego pragnęła.
Ciągle sobie powtarzała, że to będzie łatwe.
Stworzyła w wyobraźni wizerunek mieszkania i zaczęła je przyciągać.
Pewnego dnia poczuła nagłą chęć, aby wyjść na spacer.
Spacerując dostrzegła kobietę siedzącą na schodach niewielkiego budynku. Z nieznanego powodu poczuła chęć opowiedzenia jej o mieszkaniu, jakiego poszukuje. Okazało się, że kobieta siedząca na
schodach jest właścicielką domu, w którym znajdowało się mieszkanie, doskonale pasujące do opisu. Ponieważ pani ta nie potrzebowała pieniędzy z wynajmu, a także dlatego że nie lubiła poprzednich
lokatorów, postanowiła go nie wynajmować, aż znajdzie odpowiednią osobę. (Mieszkanie stało puste od dwóch lat.)
Kobiety polubiły się i właścicielka zgodziła się je wynająć, rezygnując nawet z zabezpieczenia. Nasza bohaterka mogła wprowadzić się z kotem. Czynsz wynosił dokładnie 250 dolarów, a dom znajdował się w dogodnej odległości od biura, w którym pracowała.
Zaufanie łączy świat umysłu i materii.
Zapewnia ciągłość procesu od powstania pomysłu do jego urzeczywistnienia. Uświadomcie sobie, że Wasze marzenia spełniły się już na poziomie mentalnym i czekają tylko na odpowiedni moment, by przejawić się w świecie fizycznym.
Ufajcie swojemu wyższemu ja, które sprowadzi do Waszego życia odpowiednie rzeczy we właściwym czasie.
Tworzenie pieniędzy. Klucze do obfitości.
Sanaya Roman i Duane Packer
Więcej o prawie przyciagania : w filmie The Secret
7 Głosy
UA-46283632-1