Felietony

*******

Maria Anna Żółtowska

Odpowiedź na list "Meksykańskiej katoliczki"

 

Przedruk zapowiedzi tłumaczenia listu ze strony:

 

http://marucha.wordpress.com/2013/10/30/najdrozszy-papiezu-franciszku/#comment-295515

 

Najdroższy papieżu Franciszku!

 

Posted by Marucha w dniu 2013-10-30 (środa)

Wstawiam tłumaczenie listu kobiety, która mając 9 dzieci ma mnóstwo pracy, a mimo to wie, że jej obowiązkiem jest troszczyć się o swój Kościół. W ramach swoich możliwości robi, co należy, aby ochronić wiarę milionów ludzi. Nie poddaje się tak jak wielu u nas na blogu i robi to jakże pięknie. Myślę, że jest wzorem pokazującym nam jak mamy postępować.

[List i dalsza część materiału pod w/w adresem]

 

AIRAM powiedział/a

2013-11-27 (środa) @ 12:58:00

 

Droga Pani. Czy opublikowanym swym listem nie chciała się stać bardziej popularna kosztem Papieża od Papieża, co sugeruje Czytelnikom? Czy jednak publicznie chce szukać odpowiedzi na swoje przyczyny dojmującego, a tak naprawdę populistycznego narzekania, który to populizm wynika raczej ze źle pojmowanej niechlubnej tradycji, z którą to Papież Franciszek chce skończyć, wychodząc, jak Jezus, z miłością do wszystkich? A Pani się wydaje, że skostniałość i skamieniałość grzechów KK (choć święty Kościół powszechny, ale grzeszni jego przedstawiciele, jako ludzie) nie czyni tyle szkód, co grzechy tych, co w oczach niektórych nie mają nic do powiedzenia i dlatego ich skargi nie są usłyszane lub uważane właśnie za szkodzące Kościołowi grzechy? I że grzechy KK są niczym w porównaniu z grzechami maluczkich, którzy nie sprawują żadnej władzy i publicznie nie mogą się wypowiadać, co by mogło coś w tej kwestii zmienić? Zatem czy grzechy ludzi, którzy w społeczeństwie nic nie znaczą, nie mają na tę społeczność bezpośredniego i bezustannego wpływu, mogą przynosić społeczeństwu więcej szkody niż jeden grzech ciężki tych, co spod "korca światła", na których wszyscy się skupiają i na nich wzorują? Czy dlatego ma Pani wątpliwości w to, co dobrego robi Papież Franciszek? Nie broniąc skorumpowanej tradycji, reprezentowanej przez świadomych niektórych „uczonych w Piśmie”, zaś stając w obronie nieświadomego zagubionego grzesznika w temacie: Kogo tak naprawdę dotyczą Boskie Prawa i Przykazania czy Katechizm, a kogo nie? Któremu to w szczególności potrzebna jest łaska dobra i zrozumienia, z którą wychodzi Papież, niczym Chrystus, według Pisma, jak do „marnotrawnego syna” bądź „zagubionej owieczki”? - Czyżby Pani w momencie pisania listu o tym zapomniała i nie mogła sobie przypomnieć, skąd pochodzą te słowa? - Czy niektórym tradycjonalistom KK może to się nie podobać? – Może. Jeśli dobrze zna Pani Pismo Święte [jak pisze], to powinna wiedzieć, też z Pisma, że tylko grzesznikom potrzebny jest pasterz. Nawróceni, tak jak Pani, co może wynikać z listu, pasterza nie potrzebują. Bo ich prowadzi światło nauk Chrystusa.

 

Aż bije z tych nauk łuna, że Jezus jak mówił, tak czynił. I w tym Go naśladuje Papież Franciszek, więc po cóż się Pani na zapas martwi, czy to go kompromituje, jako Papieża, czy nie? Jezus wychodził do grzeszników opuszczonych, bezradnych, samotnych, głodnych, nagich, zagubionych i bronił przede wszystkim człowieka. Człowieka, nie faryzejskich zasad, sprzeciwiał się arcykapłanom, naraził się nawet na śmierć - czy dlatego, że to, co mówił i robił, im się podobało? Tak, jak Pani podoba się dziś i jeszcze niektórym? Czy Pani tego nie jest świadoma? Wyższości Prawdy nad pozorami? Tak właśnie interpretuje nauki Jezusa Papież Franciszek. To, co Pani proponuje sugestiami zawartymi w liście, zadając - na razie - retoryczne pytania, gdyż nie ma jeszcze na list odpowiedzi, sprowadza Czytelnika do kolejnego pytania, mianowicie - kto powinien być nieomylny, Chrystus i Jego nauki zawarte w Piśmie, czy też byli papieże i ich dzieła, niewątpliwie cenne i słuszne w nauczaniu Kościoła? Ale czy nadrzędne i mające stać ponad Pismem Świętym? Z Pani listu wynika, że do tego powinno się je sprowadzać. Przecież do każdego rozumnego człowieka bardziej przemawiają słowa Jezusa i postępowanie Papieża Franciszka zgodne z naukami Chrystusa, niż owszem ważne, ale pomniejsze dzieła wcześniejszych papieży. Czyżby sugerowała Pani, że one miałyby być bardziej popularne od Pisma i nauk Jezusa, a więc analogicznie rozumując również wcześniejsi papieże powinni być bardziej popularni od Jezusa? „Może jednak nie bądźmy świętsi od papieża”, który na pewno wie, co mówi i czyni.

 

A może po prostu, patrząc z egoistycznego punktu widzenia, brakuje Pani wręcz psychicznej odporności z powodu braku „przy sobie” - w swoim otoczeniu fizycznej obecności przyjaciela,kardynała Jorge Mario Bergoglio, obecnego Papieża? I znalazła Pani pretekst, by się o swoją „dolę” odwzajemnionych uczuć modlitewnej pamięci upomnieć? A przy okazji zyskać niemałą popularność? I w tym miejscu pragnę zwrócić uwagę na dwie istotne sprawy, może nie aż tak popularne, jak poruszane problemy w Pani opublikowanym liście, pełnym obaw i znaków zapytania, ale jednak w moim odczuciu ważne. Pierwsza to - jak wynika z moich obserwacji i życiowych doświadczeń, ludzie świadomi w sobie Boga, ufają działaniu Ducha św. bezgranicznie. Więc, czy nie wydaje się Pani, iż również powinna zawierzyć tej Wszechmogącej Mocy, której "żadne bramy piekielne nie przemogą"? A tym samym zaufać Biskupowi rzymskiemu, prowadzonemu przez Ducha św.? Wierna modlitwa za Papieża jest odpowiedzią na Pani wątpliwości i nieufność. Czyżby Pani czuła się podświadomie upoważniona pod płaszczykiem miłości do narzucania jemu swej woli, tudzież zbiorowej woli Pani niektórych przyjaciół? Miłość, proszę Pani to troska modlitewna i zaufanie oraz bezgraniczne oddanie. A doradców – jak zapewne Pani wie – Papież już posiada. Jeśli chciała Pani do Niego napisać to trzeba było wystosować list ze zdjęciami, zupełnie ciepły i prywatny. Na pewno Papieżowi byłoby miło taki list otrzymać. A nawet mógłby on sprawić mu wielką radość. Druga sprawa, czy nie kieruje się Pani kobiecą zazdrością? A więc czymś, co nie przystoi człowiekowi? Gdyby chciał Biskup Rzymu skorzystać z Pani rad, to z pewnością znalazłby powód, aby w sposób „spontaniczny” do Pani też zadzwonić, jak do swoich innych przyjaciół „fryzjera i dentysty”, o czym Pani w swym liście nie omieszkała wspomnieć, nieco z pewnym wyrzutem, a nawet zarzutem, jakby to miało przynieść Papieżowi ujmę?

 

Proszę Pani, po tym poznaje się prawdziwą wielkość Człowieka, że każdego potrafi uszanować, docenić i z każdym zamienić, choć słowo, bądź też szczerze porozmawiać, odwzajemnić uśmiech - na co Papież Franciszek od samego początku swego pontyfikatu zwracał uwagę, wierząc, że jego prawdziwi przyjaciele to zrozumieją, dlaczego nie poświęca im więcej czasu. W moim odczuciu Papież Franciszek nadal skupia całą swoją uwagę: jak z tym Bożym przesłaniem – bezwarunkowej miłości bliźniego - dotrzeć do ludzkości? Rozpalić nim ludzkie serca? Jak temu pontyfikalnemu wyzwaniu sprostać? Jak porwać ludzi, by poszli prawdziwie za Chrystusem, nie dla pozorów uwicia sobie tylko gniazdka, a raczej z wyborem jego porzucenia, dając sobą, jako największy autorytet KK, przykład? Według mnie po prostu należy być konsekwentnym w swoich słowach i czynach. Taką postawę przyjął Papież Franciszek. Taka postawa przystoi każdemu człowiekowi, zwłaszcza chrześcijanom, w tym katolikom, bez wyjątku. Nie wystarczy narzekać, krytykować, oceniać, wyjść na ulicę, ale czas zacząć wyrażać Miłość Jezusa czynem w sposób, jaki kto potrafi, nie oglądając się na nikogo, dać sobą przykład, bo i pomysły są bardzo ważne, jak rozwiązać problem głodu w Polsce i na świecie?A czasami nawet krytyczne spojrzenie mobilizuje do większej aktywności i otwarcia się na Prawdę oraz konstruktywne działanie. To wszystko dzieje się w służbie Kościoła i z troski o Kościół, do czego każdy parafianin powinien mieć prawo.A zwłaszcza obecny Papież.

 

Wracając do bezdomnych, nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, może należaloby zacząć budować dla nich przytułki i domy Miłosierdzia Bożego. Nie z powodu "sztuka dla sztuki", tylko w miejscach, gdzie przebywała Święta Faustyna, ale z potrzeby serca pomocy bliźniemu, najbardziej potrzebującemu, co wtedy dopiero może nadać sens Jej przebywania i stanowić istotę Misji, jaką przesłał przez Nią światu i ludzkości sam Jezus Chrystus. Bowiem za słowami Miłosierdzia, które mają Bożą Moc Stwórczą, powinny w konsekwentnym "wykonało się" stać czyny. A one razem splatać się w zieloną winną latorośl, wyrosłą ze szczepu krzewu Chrystusowego i stanowić Bożą Jedność z ludzkością, czyli stanowić Jedną Wielką Bożą Rodzinę na Ziemi. Z tej winnej latorośli, jak kamienia węgielnego, mają wyrosnąć domy Bożego Miłosierdzia, które będą schronieniem dla tej Bożej Rodziny Ludzkiej. Papież Franciszek chce nas utwierdzić w przekonaniu, że na obecne potrzeby KK jest to jedyna i najsłuszniejsza droga dotarcia do każdego człowieka ze swoją bezinteresowną miłością bliźniego. Moim zdaniem czyni tak właśnie Papież Franciszek, nie eliminując na tej drodze nikogo. W ten sposób Papież zaprasza nas wszystkich do naśladowania Chrystusa, do włączenia się w tę Jego Misję, przekazaną nam przez Świętą Faustynę, i nie zaprzestawania w tej drodze jedynie na czczeniu obrazu Miłosiernego Jezusa, i świątyń pod Jego wezwaniem. Gdyż Misja ta, w obecnych czasach, domaga się kontynuowania Jego Boskiego Dzieła Miłosierdzia i bezustannego rozwijania Jej na miarę obecnych czasów i ludzkich potrzeb, do czego właśnie swoim przykładem nawiązuje sam Wielki Papież Franciszek, wychodząc z Bożą Miłością do każdego człowieka.

 

Czyżby Pani uważała to za zbyt spoufalanie się Papieża Franciszka z ludźmi? I czyniła z tego powodu Jemu zarzuty? Że niby Papieżowi nie wypada czy też nie przystoi być Człowiekiem, iść prawdziwie za Chrystusem? Swoją postawą dawać przykład, co to znaczy prawdziwie być Synem Boga Jedynego i wyznawać w Niego wiarę, jaką wyznawał Chrystus? Proszę sobie wyobrazić, jak to by było, gdyby każdy każdego szanował? Nawet grzesznika? - Już to czynił Jan Paweł II, Benedykt XVI, a teraz Franciszek I.- Gdyby też każdy każdemu bezinteresownie pomagał? I zrozumiał, że w tej formie wyraża najwierniej swoją bezwarunkową miłość i Boże miłosierdzie. Nabył wiedzę, że zło ludzkie może rodzić się tylko z przepychu, rywalizacji, zazdrości, zawiści, bezradności, beznadziei i cierpienia oraz niewiedzy. I gdyby było mniej oskarżeń, braku zaufania i potępienia, a więcej zrozumienia, wybaczenia i miłosierdzia, właśnie na tym między innymi polegającej ludzkiej miłości bliźniego, czyż nie lżejsze byłoby wtedy życie człowieka? Czyż nie zgodniejsze i piękniejsze byłyby wtedy ludzkie rodziny? Te mniejsze i większe? I teraz proszę się zastanowić, czy oby każdemu o to właściwie chodzi? I niech każdy zada sobie pytanie, co ja mogę zrobić, aby w moim sercu i środowisku królowała harmonia, miłość, radość i szczęście? I było to wyrazem codziennych Bożych Błogosławieństw?

 

Przecież w każdym człowieku mieszka Jego Duchowy Stwórca. Bóg odcisnął Swoje Jestestwo w naszej duszy. I przez cały czas On tam w nas mieszka. I ze względu na Jego Obecność, zgodnie nawet z Katechizmem, że Bóg jest jeden, wszędzie, o każdej porze i na każdym miejscu - należy się każdemu człowiekowi, każdej Boskiej istocie poszanowanie, ochrona, dbałość (widzimy to w świecie przyrody), i godne traktowanie ze względu na Boga. Także wszelkie godności, miłość, nazywanie go swoją siostrą lub bratem. Zatem sensem naszego życia jest właściwie, poprzez różne formy wykonywania naszych zawodów, posłannictwa i osobistych powołań, docieranie do tej Boskiej cząstki duszy człowieka, która jest w każdym, i przemawianie do niej tylko językiem Bożej miłości, w celu wspólnego radowania się z odnalezienia w nim Boga. I uświadomienia mu tego odkrycia. Tak jak Jezus odkrył Go w świątyni, a Matka Boża i św. Józef odnaleźli Go w Jezusie. Bo tak naprawę, każdy w głębi swej duszy czegoś poszukuje. Poszukuje Swojego Stwórcy. Poszukuje prawdziwej Bozej Miłości, a nie zła. 

 

Nie wszyscy uświadamiają sobie, że poszukują Boga, a jeśli Go poszukują na zewnątrz, to z tego powdu cierpią, bo nie zawsze Go tam znajdują. Jeśli Boga poszukują w sobie, to widać, że już daleko zaszli w swoich poszukiwaniach. Czasami ktoś szuka, ale nie wie, czego szuka, i nie wie nawet, czego powinien szukać? Jeśli poszukujemy Boga w sobie, to szukamy tylko Dobra, Miłości i Piękna. I do tego tęsknimy. Bo tak nas pięknie urządził Stwórca. Stworzył nas ze Swojej bezwarunkowej Miłości. Na Swój obraz i podobieństwo. I my poszukujemy tylko tej pięknej, boskiej, prawdziwej i jedynej Bożej miłości. Gdy odkryjemy tę Prawdę w sobie, wtedy odnajdziemy sens życia, Bożą Miłość, także za zewnątrz. To ta sama Boża miłość, którą w sobie nosimy, objawia nam się na zewnątrz. To stanowi Bożą Prawdę o Człowieku i Bogu. To jest w istocie kluczowym przesłaniem Boga przez Jezusa i Ducha Świętego do nas - ludzi, Boskich stworzeń. Oraz jest przesłaniem wiary chrześcijańskiej, w tym katolickiej, zgodnie z nauczaniem Jezusa. Sensem życia w odnajdywaniu tej najistotniejszej Osobowej Bożej Cząstki w nas i Prawem do godności i poszanowania każdego. Poszukiwanie w sobie i każdym Boga, nadaje naszemu życiu nadrzędny sens, któremu wszystko inne zostaje podporządkowane. Stanowi Prawdę o Bogu, Człowieku i jego życiu. Prawdę o nas samych. O Bożej Rodzinie Ludzkiej. Prawdę, że wierzymy w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i Ziemi, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, Jedno Rodzącego, z Ducha Świętego...

 

Poszukiwanie w naszym ziemskim życiu tej prawdy, pozostaje dla nas wiecznym celem, wpisanym genetycznie w naszą duszę, w jej DNA, przekazywanym z pokolenia na pokolenie. Dlatego wszyscy tęsknimy za prawdziwą miłością. Miłością Bożą, której szukamy w drugim człowieku. Ale żeby ją tam znaleźć, najpierw trzeba odnaleźć ją w sobie, by wiedzieć, czego szukamy w innym. Nie tego, aby zaspokoić nasze potrzeby egoistyczne i pożądanie. Bo to nie jest miłość. Bezinteresowna Miłość ma wynikać z odpowiedzialnego ojcostwa, partnerstwa, przyjaźni na drodze poszukiwania i uznania w drugim człowieku naturalnego boskiego piękna, szlachetności, dobra, wypływających z wdzięczności za Boskie Dary Życia i spotkania nas z sobą na jednej drodze. Miłość jest to najpiękniejsze i najszlachetniejsze oraz najczystsze z wszystkich wyższych wartości bezwarunkowe uczucie rozpromienionego w nas Boga, który czyni człowieka szczęśliwym i beztroskim jak dziecko. Często niezrozumiałym przez ludzi, którzy tego Boga w sobie jeszcze nie odkryli. Którzy jeszcze nie zostali przebudzeni do Miłości Bożej. Cudownej Miłości Bożej, która za naszego ziemskiego życia jest naszą drogą, prawdą i naszym zbawieniem. Ta najwyższa Boża Miłość jest dla każdego Bożym błogosławieństwem, przesyłanym codziennie i o każdej porze dnia, nawet podczas fizycznego snu (fizycznego - ponieważ może być ktoś uśpiony duchowo, nawet przez całe swoje fizyczne życie, ceremonialność nie czyni człowieka otwartego duchowo) każdemu człowiekowi, przez Ducha Świętego, także przez współczesnego człowieka, którym się Bóg zawsze posługuje. Niezrozumienie tej Prawdy i tego wpisanego w nas Bożego Jestestwa i Bożej Powinności, mija się z celem wiary, staje się przeciwieństwem uwielbienia Boga w swoim sercu i w sercu innego człowieka, jest Jego zaprzeczeniem oraz wyparciem się błogosławieństw Bożych. To serce człowieka powinno być żywym tabernakulum, w którym zamieszkuje przecież wciąż nasz Stwórca, żywy Bóg Ojciec. O tej podstawowej i nadrzędnej Boskiej sprawie ludzie zapominają, albo tę prawdę wręcz ignorują, czcząc wyłącznie przedmiot różnymi figurami retoryczno-fizycznymi, i sporadycznie z pożądania jakąś osobę, zamiast żywego Boga - Stwórcę Wszechrzeczy, zamieszkującego w każdym człowieku, któremu z tego choćby względu, ta cześć i uwielbienie oraz wszelkie godności, z bezwarunkowej Miłości Bożej, a przede wszystkim szacunek i ochrona się należą, podobnie jak i wszystkim innym Boskim stworzeniom.   

  

Jedynie w sprzyjających warunkach każde drzewo, każde, może wydać słodki i soczysty owoc. Chyba, że niekompetentny ogrodnik je zaniedba. Więc dbajmy o ten klimat i atmosferę, które od Boga pochodzą. Niech każdy zadba w swoim środowisku, a dozna wtedy przyjaznego mu świata i ludzi oraz wydarzeń w jego życiu. Bo dobro będzie przyciągać dla nas dobro. Bóg to sprawi. Nie wystarczy jednak oczekiwać na cud. Sam nie nastąpi. Nie można też wykorzystywać Boga dla swoich wyłącznie egoistycznych celów. Należy je wiązać z celami ludzkości, jakie Bóg przed każdym stawia. I nikt nie ma prawa ich ignorować. Wszak czy nie Bóg, jako Stwórca, zna każdego, i czy nie On przychodzi do niego ze Swoim wyzwaniem przez Ducha Świętego? - Jeśli ktokolwiek z wierzących w to wątpi i na tym poprzestaje, to jego wiara jest bezużyteczna. Przynosi więcej szkody niż korzyści, więcej zła niż dobra katolicyzmowi oraz prawdziwie miłującemu Boga. I prawdziwie w Niego wierzącemu. Bowiem Bóg nie skamieniał, jest wciąż żywy i wciąż działa w żywym człowieku. Wątpienie twórcze, kreatywne jest wskazane, lecz przy równoczesnym i równorzędnym stawianiu alternatywnych hipotez do tego samego zjawiska lub wydarzenia, oraz sytuacji czy postępowania człowieka. Niewskazana jest jednak totalna ignorancja w tych sprawach, jak i człowieka. Jakie tego są skutki, widzimy na przykładzie, jak to dzisiaj się dzieje w prześciganiu: kto lepszy, czyje lepsze? Językiem wszelkiego porozumienia w aspekcie Bożej Rodziny jest tylko jeden język. Jest nim Boża Miłość. Jaki ona ma charakter, cechy i wymiar, mówi o tym święty Paweł. (Hymn o miłości 1 List Świętego Pawła do Koryntian, Roz. 13, 1-13).  

Ważne jest też dzielenie się Boskimi impulsami i osiągnięciami ze światem. Z ludzkością. Nie rezygnowanie z tego, bowiem zawsze może znaleźć się ktoś, kto może nas w tym wesprzeć. Ukierunkować. Być boją na otwartym morzu, a może przystanią. Być naszym Mistrzem na Ziemi. Przecież nic nie dzieje się bez celu. Nic. Znaki czasu wskazane jest odczytywać - jak zdaje się niektórym - czasami długo. Warto je rozpoznać. Przyjrzeć się im bliżej. Poobserwować. Powyciągać wnioski. Nie czekać na cuda. Same nie przyjdą. Włączenie się w akcję bądź jej rozwijanie jest każdego indywidualnym rozpoznaniem sprawy w Bogu. I na pewno Jego przyzwoleniem. Ale nie na totalne jej zignorowanie i odrzucenie. Na wszystko znajdzie się pokojowy sposób. Na wszystko. Jeśli tylko tak zdecydujesz i postanowisz. Czasem sprawa może się sama rozwiązać. I zniknie problem. To, co Boskie, pozostanie wieczne. Każde jednak oczekiwanie należy najlepiej zamieniać w czyn. Twórczym czekaniem może być jedynie modlitwa. Pytać w sobie Boga: Skąd to pochodzi? Jak to zrobić? A wtedy Bóg każdego poprowadzi do właściwego celu. Jak Mojżesza przeprowadził przez Morze Czerwone. Nie bójmy się Boga. Rozmawiajmy z Nim często, stawiajmy Mu trudne pytania, tak bardziej po ludzku, jak On nas do tego predestynował. Bardziej wtedy ludzki stanie się nasz świat. Jakby się odmieni, nabierze jasnych wyrazistszych kolorów. Dla naszych oczu stanie się wielobarwny z gamą odcieni. Każdy szczegół w tej układance naszych pytań jest dla Boga bardzo ważny. Żeby mógł się spełnić, jeśli poprosimy o to sercem, i jeśli nikt nam w tym nie przeszkadza. To też jest bardzo ważne. Bóg może nas w tym wspierać. Wtedy to jest dobre. Jeśli ktoś nam świadomie, wbrew woli Bożej, przeszkadza, wiemy, że kieruje się własnym egoizmem. I nie ufa Bogu, nie żyje prawdziwie Bogiem. Ludzi, którzy żyją prawdziwie Bogiem, Bóg spotyka na jednej drodze. Im już ją wyznaczył, zanim się urodzili. Choć jedno z nich może tego w sobie nie poznać, bo nie będzie do poznania dążyć, gdyż tak naprawdę nie wierzy w te Boskie sprawy. Będzie udawał czarownika albo zaklinacza węży, co na jedno wychodzi, bez kontaktu jednak z Bogiem.

 

Ale zawsze możemy zacząć od nowa, spróbować z ufnością, wiarą i wytrwałością. Na czym nam zależy? Więc stawiajmy swojemu Stwórcy pytania w kwestiach, które na obecną chwilę mogą być dla nas zbyt trudne lub za trudne? Bóg zawsze przyjdzie nam z pomocą, Swoją odpowiedzią. Czasem możemy, kierując się nadal egoizmem, niewłaściwie odczytywać Jego odpowiedzi. Więc pytajmy mądrze i uważnie odczytujmy Jego znaki. Właściwie nauczmy się tylko obserwować. Mniej mówmy, a więcej obserwujmy. Mniej się popisujmy przed widzami na swojej scenie życia, jako aktorzy, a więcej rozmawiajmy w cichości swego serca z Bogiem, naszym Stwórcą - Ojcem i Przewodnikiem na naszej drodze życia. Wskazane jest uczyć tego najmłodszych, jak mają w sobie poznawać Boga i z Nim żyć w harmonii i miłości? Na przykład, jak to robić? By w przyszłości wzięli za swoje życie odpowiedzialność. Dawali sobie radę z problemami, jakie naturalnie istnieją. By umieli korzystać z mądrości Bożej. By Bóg był dla nich wsparciem. I my jedni drugim pomagajmy. Bądźmy dla siebie wsparciem. Bądźmy dla siebie mili i uprzejmi. Z tym nie czekajmy na specjalną okazję. Na codzień uczmy się tej Prawdy Bożej, tego Boskiego Koleżeństwa oraz Przyjaźni z Bogiem, uczmy się w rodzinie, kościele, szkole, a nawet pracy. Oswajajmy w sobie i naszym środowisku Boga, niech będzie Go coraz więcej i więcej. Gdyż tak naprawdę to tylko Bóg jest z nami zawsze i jest nam najbliższy. Tego właśnie uczy nas Papież Franciszek Chyba, że ktoś, uważający siebie za mędrca, odważy się nazwać publicznie ten Boski pierwiastek w człowieku infantylizmem. To jest jego sprawa. Ma oczywiście do tego prawo.

 

Proszę Pani, na wszelki wypadek zastrzegam, że nie jestem nasłana przez nikogo, piszę do Pani z dobrej własnej nieprzymuszonej woli. Po przeczytaniu Pani listu, pozwoliłam sobie zwrócić uwagę na jeszcze jeden z niego wypływający aspekt, mianowicie gdyby Pani umiała pokonywać w sobie słabości, tak jak to czyni wiele kobiet, czy chciałaby wtedy zrobić z siebie popularną osobę kosztem Papieża? – Tak tylko pytam, ponieważ z mojego punktu widzenia do tego jakby wszystko się sprowadza. I na to wskazuje. Czy nie pomyślała Pani, że publikacją swego listu może pomnożyć cierpienia Papieżowi, pogrążając go bardziej swoimi? Czy miłość może narażać kogokolwiek na niepotrzebne być może frustracje, stresy? Doceniam Pani troskę o Kościół i Papieża. Ale czy ten akt – podjęcia decyzji w sprawie upublicznienia swojego listu [źródła jak wyże], prawdziwie świadczy o Pani trosce o Papieża i Kościół? Skoro Papież jest według Pani przyjacielem i ukochanym Papieżem, to czy wieloletnia znajomość z nim, “uczucia i emocje” żywione do niego, upoważniają kogokolwiek do tego rodzaju wysuwania publicznie swoich obaw, co do jego osoby, jako Papieża - typu, gdzie Papież mieszka, co na siebie nakłada itp.? Czy nie wyczuwa Pani, że wypadałoby mieć w tych kwestiach więcej w sobie skromności i subtelności, by – jak to się mówi – “nie wchodzić człowiekowi z butami do duszy”? Czy nie widzi też Pani braku konsekwencji w wyrażaniu swoich uczuć i troski o Papieża i Kościół? Ludzie prawdziwie żyjący Bogiem otrzymują światło od Chrystusa, by wiedzieć jak się zachować i postępować w małych i wielkich sprawach. To Boży wysłannik, Duch święty, wytycza im drogi jasne i jednoznaczne. Bez paniki i drastycznych wyobrażeń, wyklucza ich obawy, bo ludzie Ci zdają się całkowicie na Opatrzność Bożą, niemniej kierując się swoim rozumem - najpierw zawierzając Jemu, Jezusowi, wszystkie swoje sprawy, proszą o bezpieczne prowadzenie. Zatem, czy te wszystkie Pani dywagacje nie są bardziej rodzajem populizmu niż uczuć i troski?

 

Czy pod pozorem miłości, która jest cicha, łagodnego serca, ufna, we wszystko wierzy, jest łaskawa, upubliczniając swój list, kierowany przecież do konkretnego Adresata, Papieża Franciszka, nie chciała Pani zwrócić na siebie większej uwagi niż okazać Papieżowi swoich uczuć i emocji (wynikających z Pani i jej przyjaciół obaw) oraz miejsca sprawie steru Kościołem? Czy zastanawiała się Pani, że Papieżowi, właśnie jemu, taka postawa Pani może się nie spodobać? Może go zranić? Nie liczyła się z uczuciami Papieża Franciszka? Nie liczyła się Pani ze swoją troską i miłością do Papieża w stopniu, jaki preferuje św. Paweł? Z miłością do Chrystusa i Jego Kościoła? Droga Pani, częściej może należałoby sięgać po dar skromności, z której rodzi się mądrość. I więcej w sobie oraz wokół siebie szukać wyciszenia, ciszy, w której przemawia wtedy sam Majestat nad majestaty. Sam "Król nad wszystkie króle". I może warto jest nauczyć się więcej wdzięczności za każdy dar otrzymywany? A także za dar Papieża Franciszka? Bowiem wdzięczność jest najwyższym stopniem okazywania miłości ludziom i Bogu. Ufająca wdzięczność, która płynie jedynie z modlitwy serca. I taka modlitwa ma większą wartość niż czasami tych, „którzy liczą modlitwy”.

 

Papież Franciszek powiedział może dla niektórych przykrą w skutkach prawdę, mógł tymi słowami niejednemu zedrzeć z twarzy maskę, co miało prawo zaboleć, jeśli z nią chodził latami, bo przylgnęła do twarzy. Może nawet skamieniała, bez ani jednej łzy wzruszenia. Jest to bardzo przykre. Jednak z tego powodu nie tracę nadziei, miłości i wiary w to, że teraz może być już tylko lepiej, z korzyścią dla KK, tak hierarchów, jak i jego świeckich członków. Gdyby i Pani z większym być może przemyśleniem, głębiej i szerzej spojrzała w siebie i swoje dywagacje, którymi się karmi, nie zaglądając nawet po raz kolejny do Pisma, odpowiedzi na swoje pytania zapewne odnalazłaby we fragmencie własnego listu, który cytuję: *Twoje słowa poruszyły nas i dały nam impuls do tego, żeby bardziej kochać i zawsze kochać, lepiej kochać i pokazywać światu kochającą twarz Jezusa*. Uważam, że jeśli tylko te swoje słowa wdroży Pani w życie, zacznie je wypełniać czynami, wtedy jest szansa, że poszerzy grono ludzi pragnących akceptacji do godnego życia każdego człowieka, każdego, także według Bożej woli, nie tylko ludzkiej. Tak, jak chce tego Bóg, nas Stworzyciel, Jego Syn, Jezus Chrystus, i Papież Franciszek. Serdecznie życzę takiej przyjaciółki Świętobliwości, a wtedy spełnią się też życzenia Jezusa. I Jego śmierć na krzyżu nie okaże się, po raz kolejny, nadaremna. Z pozdrowieniem AIRAM

 

Comments: 0

 

UA-46283632-1

 

 „COKOLWIEK UCZYNILIŚCIE JEDNEMU Z TYCH BRACI MOICH NAJMNIEJSZYCH, MNIEŚCIE UCZYNILI” (Mt 25,40).
– Naśladujemy Chrystusa Sługę z miłością służąc chorym i ubogim.

 

W każdym człowieku jest Jezus.

”Wierność misji”

<”Jezus świadomy swojej misji odważnie podąża do Jerozolimy, aby tam nie tylko słowami czy czynami, ale całym sobą ukazać nam nieskończoną miłość Ojca. W swojej wędrówce doświadcza odrzucenia, które budzi gniew apostołów, szczególnie Jana i Jakuba. Chcą zareagować mocno, stanowczo, od razu. Jezus jednak nie zezwala im na to. Ich reakcja pogłębiłaby jedynie krąg niezgody i wrogości. Jezus się nie narzuca, ale i nie odrzuca ludzi. Idzie dalej – wierny misji, którą otrzymał od Ojca.”>

 

„Jezu, proszę Cię, naucz mnie tej ufnej pokory i cierpliwości, bo dobro zwycięża zawsze, choć powoli.”

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1-5)

Refren: Wobec aniołów psalm zaśpiewam Panu.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich;
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię za łaskę Twoją i wierność, *
bo ponad wszystko wywyższyłeś Twoje imię i obietnicę.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wszyscy królowie ziemi będą dziękować Tobie, Panie, *
gdy usłyszą słowa ust Twoich,
i będą opiewać drogi Pana: *
„Zaprawdę, chwała Pana jest wielka”.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Por. Ps 103,21)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławcie Pana, wszyscy Jego aniołowie,
wszyscy słudzy, pełniący Jego wolę.


Aklamacja:
Alleluja, alleluja, alleluja.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 25,4–5.6–7.8–9)

Refren:
Wspomnij, o Panie, na swe miłosierdzie.

Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, *
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, *
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.

Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie, *
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości, +
lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu, *
ze względu na dobroć Twą, Panie.

Dobry jest Pan i prawy, *
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze, *
uczy pokornych dróg swoich.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 10, 27)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże,
*
broń mnie od tych, co na mnie
powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców
*
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie,
*
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie,
*
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości,
*
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę
*
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią
*
i ucieczką w dniu mego ucisku.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego
.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.



PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże,
*
broń mnie od tych, co na mnie powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców
*
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie,
*
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie,
*
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości,
*
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę
*
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią
*
i ucieczką w dniu mego ucisku.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego
.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.


 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 84,5)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
będą Ciebie wychwalali na wieki.

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 50,8-9.16bc-17.21 i 23)


Refren: Temu, kto prawy, ukażę zbawienie.

„Nie oskarżam cię za twe ofiary, *
bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną.
Nie przyjmę z twego domu cielca *
ani kozłów ze stad twoich”.

„Czemu wymieniasz Moje przykazania *
i na ustach masz Moje przymierze?
Ty, co nienawidzisz karności, *
a słowa Moje odrzuciłeś za siebie?

Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć? *
Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny?
Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje, *
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ez 18,31)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy
i utwórzcie sobie nowe serca i nowego ducha.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 103,1-2.3-4.9-10.11-12)

Refren: Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia.

Błogosław, duszo moja, Pana *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

On odpuszcza wszystkie twoje winy *
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i miłosierdziem.

Nie zapamiętuje się w sporze, *
nie płonie gniewem na wieki.
Nie postępuje z nami według naszych grzechów *
ani według win naszych nam nie odpłaca.

Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, *
tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli.
Jak odległy jest wschód od zachodu, *
tak daleko odsunął od nas nasze winy.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 15,18)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Powstanę i pójdę do mego ojca, i powiem:
„Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie”.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

  

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 1,1-2.3.4.6)

Refren: Błogosławiony, kto zaufał Panu.

Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych, *
nie wchodzi na drogę grzeszników *
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie *
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.

On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, *
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną, *
a wszystko, co czyni, jest udane.

Co innego grzesznicy: *
są jak plewy, które wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych, *
a droga występnych zaginie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 8,12b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym
zatrzymują słowo Boże
i wydają owoc przez swoją wytrwałość.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 34,4-5.6-7.16-17.18-19)

Refren: Bóg sprawiedliwych uwolnił z ucisków.

Wysławiajcie ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.

Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto wołał biedak i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.

Oczy Pana zwrócone na sprawiedliwych, *
uszy Jego otwarte na ich wołanie.
Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym, *
By pamięć o nich wymazać z ziemi

Pan słyszy wołających o pomoc *
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu, *
ocala upadłych na duchu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 4,4b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Nie samym chlebem żyje człowiek,
lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 33,4–5.18–19.20 i 22)

Refren:Mamy nadzieję w miłosierdziu Pana.

Słowo Pana jest prawe, *
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość, *
ziemia jest pełna Jego łaski.

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, *
na tych, którzy czekają na Jego łaskę,
aby ocalił ich życie od śmierci *
i żywił ich w czasie głodu.

Dusza nasza oczekuje Pana, *
jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska według nadziei, *
którą pokładamy w Tobie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 6,2b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika,
lecz aby się nawrócił i miał życie.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

  

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 19,8.9.10.15)

Refren: Słowa Twe, Panie, dają życie wieczne.

Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, *
świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce, *
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.

Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki, *
sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne.
Niech znajdą uznanie przed Tobą słowa ust moich i myśli mego serca, *
Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 51,12a.14a)


Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i przywróć mi radość z Twojego zbawienia.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

  

 
PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1-2a.2bc-3.7c-8)


Refren:Pan mnie wysłuchał, kiedy Go wzywałem.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich.
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię *
za łaskę Twoją i wierność.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wybawia mnie Twoja prawica. *
Pan za mnie wszystkiego dokona.
Panie, Twa łaska trwa na wieki, *
nie porzucaj dzieła rąk Twoich.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 6,2b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Oto teraz czas upragniony,
oto teraz dzień zbawienia.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
 

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 119,1-2.4-5.7-8)

 Refren: Błogosławieni słuchający Pana.

Błogosławieni, których droga nieskalana, *
którzy postępują zgodnie z prawem Pańskim.
Błogosławieni, którzy zachowują Jego upomnienia *
i szukają Go całym sercem.

Ty po to dałeś swoje przykazania, *
by przestrzegano ich pilnie.
Oby niezawodnie zmierzały me drogi *
ku przestrzeganiu Twych ustaw.

Będę Cię wysławiał prawym sercem *
gdy nauczę się Twych sprawiedliwych wyroków.
Przestrzegać będę Twoich ustaw, *
abyś mnie

nigdy nie opuścił

 Aklamacja: SłowaTwe, Panie, dają życie wieczne.
 

Dodano 13/4.3.2014. Źródła:

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-3-9

i następne…

***

Nie bójcie się słabości człowieka ani jego wielkości. Człowiek zawsze jest wielkim, także w słabości!"

 

Jan Paweł II

 

***

„Najgorzej jest być nikim dla kogoś, kto jest Dla Ciebie wszystkim…”

 

***

Tylko przyjaciel potrafi podnieść cię, gdy upadniesz..."

 

***

Twe Światło jest na drodze mej..."

 

Żródła: www.mojageneracja.pl

 http://www.youtube.com/watch?v=qibAjQaFS9w&list=RDTVBdfitJ-ZI

***

Miłość, Przyjacielu, to nie wyścig szczurów, kto prędzej, kto szybciej, kto więcej, kto gorzej, kto lepiej, byle pierwszy. Widocznie za mało jeszcze przeżyłeś męczarni, żebyś to zrozumiał. 

 

Maria Anna Żółtowska 

***

Nie sztuką jest kochać świętych, ale też tych, którzy sprawili nam ból, żebyśmy sami odczuli, jak to boli, gdy innych ranimy.

                              

Maria Anna

Żółtowska

***

Nie temu jest trudno przedostać się przez ucho igielne, kto nim jest, lecz temu,

kto nim nie jest

i lęka się przejść

z powodu swych grzechów. 

 

Maria Anna Żółtowska

Najukochańszy i Najszlachetniejszy

o Najpiękniejszym i Najwierniejszym

Sercu Chrystusowym 

Nasz Ojcze i Bracie

oraz Przewodniku Franciszku!

 

Niech będzie umiłowane Święte Twojej Imię przez wszystkich teraz i zawsze!

Niech będzie ukochane Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących miłością Bożą teraz i zawsze!

Niech będzie uwielbione Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących uwielbieniem świętości Bożej teraz i zawsze!

Niech będzie uszanowane Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących uszanowaniem Bożym teraz i zawsze! 

Niech będzie z godnością czczone Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących godnością i prawdą Bożą teraz i zawsze! 

Niech będzie błogosławione Święte Twoje Imię przez Boga Najwyższego,

Jezusa Chrystusa

i Ducha Świętego

oraz Wszystkich Jego Świętych,

tudzież poszukujących

i żyjących Bożą Świętością wiernych

teraz i zawsze. Amen

 

Maria Anna Żóltowska

 

„Według niezmiennego prawa Boskiej Opatrzności godność duszy jest jednak najbardziej chłostana przez bunt ciała. Człowiek, który udaje równego Bogu, upada niżej jeszcze, niźli bezrozumne zwierzę. Luter jest smutnym historycznym przykładem tej Boskiej kary. W 1521r…”   Marucha | 2014-03-22 (sobota) o 07:01:48 | Categories: Historia, Kościół | URL: http://wp.me/p1G3D-azs Rozpusta Marcina Lutra by Marucha

***

Mężczyźni zakompleksieni poszukują kwiatka do samochodu, byle się tylko dobrze układał w wazonie i prezentował gdzie i kiedy trzeba, by inni go zazdrościli.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyźna boi się miłości i z lęku nie zaryzykuje. Choć nie uznaje feministek, czeka jednak, kiedy go kobieta "poderwie". Zachowuje się jak tchórz, nie umie walczyć o miłość. Stąd bez odpowiedzialności woli przeskakiwać z kwiatka na kwiatek.


Maria Anna Żółtowska

 

***

To toksyczni mężczyźni robią z kobiet feministki.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Świadoma kobieta swojej miłości wie kiedy mężczyzna ją kocha, a kiedy chce tylko wykorzystać instrumentalnie albo z braku laku, i w związku ze związkiem układa on sobie różne scenariusze, bawi się w reżysera, wymyśla różne sztuczki, które na nic i tak się zdadzą, bo nie ma w nim miłości. Wciąż tylko gra, gra, gra.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna boi się zaryzykować i zawalczyć o miłość lub chowa się przed miłością z obawy o utratę swej

maski aktora

i władzy nad kobietą, choć to wcale nie o władzę w miłości chodzi ani żadną grę.  

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksycznemu mężczyźnie nie chodzi o kobietę, lecz o walkę z nią, jako pozornie słabszą od niego istotą, by mógł światu udowodnić, że z nią wygrał, że jego jest na wierzchu, choć to nie takie mądre i nie takie dobre.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna zabija w kobiecie ducha, zamiast podnosić ją na duchu.

 

Maria Anna Żółtowska

 

 ***

Toksyczny mężczyzna nie jest zdolny stworzyć odpowiedzialnego związku opartego na miłości, szacunku, trwałości, wierności i poczuciu bezpieczeństwa. Zawsze trafia jak kulą w płot "przez chwilę". I jak ognia boi się tej prawdy, która by mogła go uzdrowić. 

 

Maria Anna Żółtowska 

 

***

Toksyczny mężczyzna nigdy nie zrobi z kobiety świętej. Wręcz przeciwnie, z jakiejś utajonej zawiści, pamiętliwości, zazdrości zabija w niej to, co najpiękniejsze, najszlachetniejsze, najcenniejsze - co w niej boskie i święte.

 

Maria Anna Żółtowska 

 

***

Toksyczny mężczyzna nie jest w stanie poznać świętości w kobiecie, gdyż patrząc przez pryzmat swojego egoizmu i próżności, widzi tylko blichtr, pozory, pogoń za zaspakajaniem swoich jedynie cielesnych potrzeb na poziomie zwierzęcym. I to według swoich cielesnych odczuć nazywa świętością, nie bacząc na to, co mówi Jezus w Ewangelii o niezakopywaniu ludzkich talentów, które każdy otrzymał od Boga i je w sobie rozpoznaje oraz pielęgnuje i rozwija. Zatem duchowy przywódca powinien jeszcze pomagać je rozwijać w wiernych w słusznym celu, a nie je uśmiercać, i życzyć, że Duch w tej osobie martwy, co wskazuje, iż głosi jakąs swoją wydumaną chyba herezję, niezgodną z Ewangelią Jezusa. A wyższe wartości takie, jak cierpliwość, zrozumienie, przebaczenie, poświęcenie, współczucie, bezinteresowna pomoc i wsparcie, miłosierdzie, subtelność, powściągliwość, szacunek, godność, uprzejmość, ofiarowanie siebie dla miłości są jemu zupełnie obce, widocznie jak sam Bóg, w którego pewnie też nie wierzy, bogiem nazywając siebie, zamiast bratem w Chrystusie Panu, który powinien służyć maluczkim, jak Chrystus służył i im pomagać nieść na ramionach swój krzyż, dawać im dobry przykład. A nie ich jak faryzeusz krzyżować jak Chrystusa. Na to nie może być zgody i nie będzie. Jezus po to umarł za grzechy wszystkich, żeby świat zbawić od wszelkiego zła, uciemiężenia, niesprawiedliwości, kłamstwa i wyzysku człowieka przez człowieka. Abyśmy stali się wolni od grzechu jak jedna Boża Rodzina wszystkich sióstr i braci Jezusa, a nie po uważaniu księży lub po osobistych z nimi  znajomościach.   

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Tokstyczny mężczyzna szuka zawsze stanów zakochania, czyli dobrych wrażeń, by było jedynie przyjemnie, co zaprowadza go za każdym razem w ślepy zaułek i przynosi kolejne rozczarowanie, gdyż na tym kończy się jego potrzeba cielesnej miłości i zaprzepaszczenie kolejnej  szansy na osobisty rozwój duchowy, psychiczny i intelektualny. 

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna szuka wiecznie swojej ofiary, zaczynając od podporządkowania jej sobie. Gdy kobieta zachowuje się asertywnie, ten obraża ją i nieludzko z obsesyjną manią prześladowcy w najróżniejszy sposób nęka, bez realnych powodów mszcząc się na niej; angażuje w to nawet postronne osoby, poświęca na to całą swoją energię i czas, nie zdajac sobie sprawy, że potrzebuje fachowej pomocy. 

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Tylko ludzka ułomna, skarłowaciała  miłość jak zwykle zawodzi. Prawdziwa miłość jest za nic i nie ustaje, gdyż nosi się ją w sercu jak dziecko. Co może taka czy taki wiedzieć na temat miłości dziecka, nakazując dorosłym, by stali się jak dzieci, jeśli sami nigdy nie rodzili i nie mają pojęcia, jak zachowuje się dziecko. A tak a'propos - dziś dziecko tworzy programy komputerowe, to nie jest już dziecko Średniowiecza. Umie samodzielnie myśleć i wyciągać logiczne wnioski. Czy takie dziecko należy źle osądzać, podejrzewać o złe czyny, które czyni najprawdopodobieJ sam  podejrzewający, prowokując je do zwady, urazy, które nosi w sobie, jakby mało było zła wokół, a potem je karać? - Nie! Z takiego dziecka należy się cieszyć i docenić w nim to, co sobą reprezentuje, nie deptać go bezbronne! Nie zabijać, nawet słowem! A może jest to tresura zimnego chowu?  Więc najpierw trzeba zacząć ją od siebie! I samemu wprowadzić w życie! I wypełniać Dziesięć Przykazań Bożych! Nie zabijaj! Zachęcam z oskarżaniem przejść z innych na siebie - jeśli już. I nie stawać się powodem czyjegoś grzechu. Grzechu bezbronnego dziecka! 

Pozwolić dzieciom spokojnie i godnie żyć!  Również tym dojrzałym dzieciom! Albo wrócić do szkoły dobrego

      wychowania!?         

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Czy to nie wielki egoizm, przewrotność, rzucanie klątw i zaklęć  oraz zakłamanie niektórych "ludzi z powołaniem" (ciekawe do czego?), jeśli najpierw modlą się o Ducha miłości, a gdy przychodzi do wiernych, Go zabijają mówiąc, niech Duch stanie się w tej osobie martwy, czyli też osoba? Bo z Duchem się rodzimy. A potem znowu wzywają Go już tylko dla samych siebie, czyli "kapłanów królewskich", mając w poszanowaniu wiernych uczestniczących w kościele. Czy na tym polega mądrość prowadząca do zgody i miłość bliźniego naszych duchowych przywódców, byśmy nie zbądzili - jak oni to mówią - i zeszli z dobrej drogi, a weszli na złą, za ich przykładem? Czy może to przejaw egoizmu, egotyzmu, wyklinania ludzi ze spłeczności przez dokuczanie, krętactwa, przewrotność, różne podchody, gierki, zwodzicielstwo, podstępne, a więc falszywe podejścia do bliźniego? I podejrzewanie go o konszachty z Szatanem? Jeśli już - to może z nimi?  Może dlatego im tak bardzo na tym zależy, żeby jednak przestać do kościoła chodzić? Bo nie nadajemy się do zbiorowej szatańskiej hipnozy z piekła na ziemi rodem?

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Czy głośne i publiczne wypominanie w kościele przez księdza wiernym uczciwie zarobionych pieniędzy, innych dóbr materialnych oraz ich posądzanie o to, że zdobyli je po znajomości, nie jest większym grzechem tego kapłana niż każdy inny grzech maluczkiego, który mu sromotnie wypominają i przez to go piętnują i szykanują z zawiści i pomsty za coś tam "jeszcze" , co im się w głowach uroiło? A Pismo mówi, cokolwiek masz do brata swego, idź najpierw przeproś go, oddaj mu należną cześć, honor i godność, dopiero wróć, aby się modlić. Czy aby wszyscy kapłani przestrzegają tych Ewangelicznych reguł? W takim razie jakim prawem pouczają innych podczas Mszy świętej, sami nie czyniąc zawsze dobra i nie dając swoim zachowaniem dobrego przykładu? A może też sądzą innych według siebie? Sami wszystko załatwiają po znajomości? I komu chcą po znajomości? Może kościoły pobudowali po znajomośc? Jeśli chodzi o mnie, dla jasności, może wreszcie przewidzą, wszystko otrzymuję, co mi potrzeba do godnego życia, swoją pracą "otrzymaną po znajomośći" z Panem Bogiem. Bo Bóg mój jest Najpotężniejszy z potęg i jest mi twierdzą i warownym obronnym murem staje zawsze ze Swą mocą przede mną i za mną, z lewa i prawa, nade mną i pode mną. I nie brak mi niczego, a wszelkich moich nieprzyjaciół i wrogów w pył zetrze, i już ściera, i rozwiewa po pustyni, za te cięgi, co rzucają w murem otaczajacego mnie Boga, a Bóg im to oddaje co w Niego rzucają, oddala to ode mnie i mnie przed tym chroni, bo wie, że wierna Jemu jedynie jestem. A ja Bogu mojemu za to dziękuję codziennie, zaś wrogom i nieprzyjaciołom z góry przebaczam, żeby mieli sen spokojny, słodki sen!  

 

Maria Anna Żółtowska

***

Do stworzenia stałego związku kobiety z mężczyzną wg psychologów potrzebne są u mężczyzny cechy dobrego opiekuna takie jak: cierpliwość, samokontrola emocjonalna, szczerość, wyrozumiałość, odpowiedzialność, ufność, optymizm, czułość, potrzeba bliskości, kultura bycia.

 

Maria Anna Żółtowska
Dnia 6 marca 2014  

 

 

 „Zbyt silne emocje i presja, żeby już kogoś spotkać, często prowadzą do bólu i błędnych decyzji”.

 

Autor: Maria Rotkiel

wraz z zespołem Pracowni Poznawczo – Behawioralnej

[w:]

https://www.sympatiaplus.pl/artykul/1155,na-co-zwracam-uwage-i-co-pomijam.html

Dodtęp.: 24.3.2014.

 

Miłość od pierwszych chwil