Humanizowanie Świata
*******
Autor:
Czesław Matusewicz
"Powikłany związek"
Dodano 7.2.2014, piątek .
Redakcja „Res Humana”, publikując artykuł Konrada Szocika pt. Religijne i świeckie rozumienie moralności, po raz kolejny podjęła temat zależności religii i moralności. I słusznie! Bo jest to nieprzemijająco ważny wątek, zarówno poznawczo (bo bez zrozumienia relacji między tymi zjawiskami nie jest możliwe sensowne kształtowanie światopoglądu) jak i praktycznie, chociażby ze względu na ustosunkowanie do osób areligijnych. Niech zatem będzie wolno i mnie wtrącić swoje trzy grosze do skarbonki wiedzy z tej dziedziny.
Zarówno religia jak i moralność świecka określają cele dążeń ludzkich i sposoby ich realizacji. Jednak podobieństwo kończy się na tym szczeblu ogólności, a konkretyzacja zaleceń ukazuje bezmiar rozbieżności. Występują one już przy próbie udzielenia odpowiedzi na pytanie jaki jest cel dążeń ludzkich. Zgodnie z przesłaniem religii uznaje się jedynie jeden cel życia ludzkiego, mianowicie uzyskanie zbawienia wiecznego. Niemal każda religia monoteistyczna jest doktryną monoteliczną zakładającą uniwersalność celu życia, a tym samym potrzeb ludzkich. Jest to typowy punkt widzenia wizjonera usiłującego tworzyć świat według swoich założeń i wyobrażeń, nie dopuszczającego alternatywnych w stosunku do jego koncepcji rozwiązań. W konsekwencji miałaby to być „Jedna owczarnia i jeden pasterz”, a stąd już prosta droga do nietolerancji i różnorodnych form prozelityzmu.
Moralność ukształtowana na podstawie doświadczeń praktyki zawodowej i życia codziennego sędziów, polityków, kupców, a także refleksji filozofów, analizujących procesy społeczne, określana syntetycznie jako moralność świecka, albo ogólnoludzka, jest uogólnieniem rozwiązań różnorodnych problemów, które to rozwiązania okazały się być korzystne dla ogółu ludzi. Sugerowane zasady postępowania wynikają ze znajomości potrzeb człowieka, ich różnorodności, a w związku z tym dopuszczają zróżnicowanie celów ludzkich dążeń. Moralność świecka ma charakter politeliczny, uznaje między innymi takie cele jak doskonalenie samego siebie (perfekcjonizm), eudajmonizm (poszukiwanie życia szczęśliwego), hedonizm (dążenie do przyjemności), a współcześnie np. pracoholizm. Jak widać moralność świecka, w przeciwieństwie do zastygłej, dogmatycznej moralności religijnej, rozwija się, jest modyfikowana i wzbogacana wraz ze wzrostem poziomu doświadczeń społecznych.
Właściwości celów dążeń ludzkich można przedstawiać z różnych punktów widzenia i przyjąć dogodne dla opisu odpowiednie kryteria doboru treści. Jednym ze sposobów ujęcia tej kwestii jest ukazanie perspektywy czasowej albo drogi do celu. Mamy więc cele bliskie i cele dalekie, niekiedy zaplanowane na całe życie, a nawet wykraczające poza nie (cele transcendentne). Moralność religijna i świecka różnią się w ich ocenie. W religii występuje tendencja deprecjacji celów bliskich, natomiast ze świeckiego punktu widzenia stanowią one istotną podstawę oceniania postępowania człowieka.
Cele bliskie, na przykład zdanie matury, znalezienie interesującej pracy, o krótkiej drodze dochodzenia, o krótkiej perspektywie czasowej mogą być elementem rozbudowanej struktury celu nadrzędnego, np. perfekcjonizmu życiowego lub stanowić „zamkniętą” wytyczną dążeń. Niezależnie od miejsca w strukturze cele bliskie dają się weryfikować z punktu widzenia osiągniętych rezultatów. Można racjonalnie i empirycznie stwierdzić to, czy np. zdana matura pozwoliła zdobyć to, czego się oczekiwało po dojściu do niej.
Pokolenie 60. lub 70.-latków prawdopodobnie byłoby skłonne bronić tezy, że matura jest jednym z ważniejszych osiągnięć człowieka; dzisiejsi 20.-latkowie niekiedy rezygnują z matury i studiów na rzecz bardziej opłacalnego biznesu. Ich rozumienie współczesnych tendencji społecznych i gospodarczych określa takie wartościowanie celów dążeń.
Przedstawiony przykład ukazuje jeden z procesów kształtowania i weryfikacji celów z punktu widzenia moralności świeckiej. Racjonalna ocena określonego celu dążeń, wiedza na ten temat zostanie wykorzystana w dalszym postępowaniu jednostki lub upowszechniona, przekazana innym. Ukierunkowanie dążeń ludzkich w aspekcie moralności świeckiej jest zatem mocno osadzone w realiach rzeczywistości, podlega stałej, aczkolwiek niekiedy zbyt powolnej, modyfikacji.
Problem asymetrii wiary i myśli w obu orientacjach jest powszechnie znany. Warto jednak podkreślić, że przewaga wiary nad myślą w moralności religijnej („...uwierz, a zrozumiesz”, „...ufność w Bogu!„) wpływa na aktywność i zaradność wyznawców poszczególnych orientacji. Powiązania te są o wiele bardziej złożone w stosunku do tego, co przedstawiał Max Weber.
Nastawienie racjonalne ułatwia przezwyciężanie stresu, znajdywanie alternatywnych rozwiązań w sytuacjach trudnych, zagrożenia, sprzyja przeciwdziałaniu tzw. lenistwu poznawczemu itp. Co więcej, w sytuacjach zagrożenia wyznawcy moralności religijnej zawieszają niejako swe przekonania religijne i działają zgodne z nakazami rozumu i moralności świeckiej.
Świeckie życiowe cele dalekie, długoterminowe, również są weryfikowalne racjonalnie, chociaż odmiennie niż cele krótko terminowe, bliskie. Ich ocena formuje się poprzez porównanie dokonań z oczekiwanymi stanami rzeczy i uznawanymi wartościami. Ten właśnie proces porównań odgrywa ważną rolę w końcowych fazach życia wielu ludzi. Obserwowałem wiele zaawansowanych wiekowo, bliskich mi zawodowo, sąsiedzko lub kulturowo osób. Jednostki zorientowane „świecko” u schyłku swych dni starały się jeszcze coś dokończyć, uzupełnić, dodatkowo zostawić wnukom lub potomnym w ogóle. W rozmowach z niektórymi z nich przeważał wątek troski o podjętą pracę: dokończenie artykułu, książki, projektu... Być może miałem szczęście obcować z pasjonatami, ludźmi wyjątkowymi. Jednak fakt występowania opisanej tendencji potwierdzają dane historyczne, np. znana anegdota-opowiastka o spotkaniu Aleksandra Wielkiego z stuletnim starcem, sadzącym jabłonie.
Przedstawione zaangażowanie w realizację swoich projektów działania wpływa na stan samopoczucia, spokój ducha. Całkowicie inaczej jawi się sprawa końcowej fazy życia osób głęboko religijnych w tradycyjnym rozumieniu. Nastawieni na osiągnięcie zbawienia wiecznego nie mają możliwości określenia stopnia realizacji tego celu, nie wiedzą czy ich zasługi są dostatecznie ważkie, czy też zachodzi konieczność dodatkowych czynów chwalebnych i poświęceń. Pojawia się poczucie niepewności i niepokój egzystencjalny.
Zjawisko to można obserwować w kościołach. Gromadzą się w nich, niekiedy już od godzin rannych, starowinki, babuleńki i modlą się żarliwie w tonacji „Boże, bądź litościwy Boże, zmiłuj się nad nami!” I te wezwania-prośby są jak mantra, powtarzane godzinami, nie powodują znudzenia i znużenia. Prawdopodobnie są odczuwane jako skutecznie redukujący stany napięcia i lęku przed nieznanym. Niestety, skuteczność tego zbiegu jest krótkotrwała, a dokuczliwe lęki natrętnie powracają.
Biegunowe przedstawienie wątku funkcjonowania celów dalekich w wymiarze racjonalizm-wiara jest zwyczajnym uproszczeniem, pokazaniem pewnych skrajności. Jest ono niezbędne do ukazania ważnych, niekiedy maskowanych tendencji. Jednak nie jest to wierny obraz komplikacji życia, które, jak powiadamy, nie jest czarno-białe, lecz mieni się wieloma odcieniami. Charakteryzuje się niekiedy zaskakującymi kombinacjami elementów świeckich i religijnych, np. typowo świecki temat macierzyństwa najpiękniej został ukazany w religijnej formie piety, zaś religijny element ujawnia się w świeckim „kulcie” przyrody, ziemi.
Moralność świecka przedstawia, moim zdaniem, lepsze niż religijna rozwiązanie problemu celu życia. (Kolejne argumenty na rzecz tej tezy przedstawię w dalszej partii artykułu) Nie znaczy to, że moralności świeckiej należy przypisać same pozytywne cechy, a religijnej odwrotnie. Każdej z nich możemy przypisać zarówno wady jak i zalety. Słabością moralności świeckiej jest zbyt krótka perspektywa czasowa niektórych celów życia, np. posiadanie i wychowanie dzieci. Po jego realizacji powstaje pustka opuszczonego gniazdka. Zaletą moralności religijnej jest m.in. to, że nie mnoży frustratów, osób rozczarowanych efektem ostatecznego celu dążeń, nikt osobiście nie odczuł i nie przedstawił „niedoróbek”, fuszerki zbawienia. A wyobrażenia tylko tego, co pozytywne, pociąga. Bo przecież trudno przypuszczać, że ludzie poddają się rygorystycznym nakazom moralności religijnej jedynie z powodów przymusu władzy świeckiej i manipulacji funkcjonariuszy kościelnych.
Cele dążeń ludzkich funkcjonują jako motywy dynamizujące zachowanie (pomijam tu problemy ukierunkowania i podtrzymania określonego zachowania). Pobudzają zatem siłę dążeń do osiągnięcia wybranego celu. Jej wielkość, natężenie wyraża wskaźnik zwany „gradientem dążenia do celu”. Jak on przedstawia się w kontekście prezentowanych rozwiązań w świetle moralności świeckiej i religijnej?
Moralność religijna eksponuje cel transcendentny, wykraczający poza czas życia ziemskiego. Jest on maksymalnie odległy od każdej chwili namysłu o nim. Moralność świecka nie zna odpowiednika takiego rozwiązania, operuje celami o krótszej perspektywie czasowej, dostępnymi świadomości. Co to znaczy w kontekście skuteczności oddziaływania? Czy moralność religijna bardziej przystaje do właściwości psychiki ludzkiej i odpowiada potrzebie stabilności i konsekwencji działań? Czy jest przeto skuteczniejszym niż moralność świecka sternikiem postępków ludzkich?
Wiele faktów wskazuje na to, że motywacja uwarunkowana celem transcendentnym jest mało skuteczna, jej gradient zdecydowanie ustępuje odpowiednikom moralności świeckiej. Jednym z takich faktów jest eksperyment przeprowadzony przez J.D. Darley’a i C.D. Batsona, uznanych psychologów amerykańskich. Osobami badanymi w ich eksperymencie byli studenci seminarium teologicznego, a całą procedurę badawczą zaaranżowano w ten sposób, by zweryfikować przypowieść o litościwym Samarytaninie.
Grupę studentów zaproszono na wstępne spotkanie po to, jak powiedziano, by przedyskutować sposób przedstawienia w telewizji tę powszechnie znaną przypowieść. Bezpośrednio po dyskusji studenci mieli wygłosić w studium telewizyjnym, przyległym do pomieszczeń spotkania, planowaną pogadankę. Udając się do studium musieli oni przejść wąskim korytarzykiem, w którym leżał cierpiący człowiek, z wyraźnymi objawami choroby (kaszlał, charczał, postękiwał). Idąc korytarzykiem nie sposób było ominąć tego człowieka, trzeba było niemal przeskakiwać przez jego nogi.
Studentów przygotowujących do występu w tv podzielono na dwie podgrupy, jednej powiedziano, że są lekko spóźnieni i trzeba się śpieszyć, by nie wypaść z ramówki telewizyjnej, drugiej – że mają jeszcze trochę czasu i mogą spokojnie udać się do pomieszczeń telewizji. Badani obu podgrup musieli przechodzić tym samym korytarzem.
Rezultaty eksperymentu okazały się wielce znamienne. Jedynie 10% przyszłych duchownych z grupy spóźnionych zatrzymało się przy człowieku potrzebującym pomocy, reszta zignorowała cierpiącego biedaka, niekiedy przeskakując przez jego wyciągnięte nogi. Ci, którym powiedziano, że nie muszą się spieszyć zatrzymywali się częściej, bo przy leżącym przystanęło 2/3 badanych.
Otrzymane wyniki eksperymentu dają się interpretować na różne sposoby. Można dowodzić tego, że poczucie obowiązku obligowało studentów do odrzucenia wszystkiego tego, co nie wiązało się z realizacją zadania, można przekonywać, że pośpiech jest czynnikiem zaburzającym normalne, wyznaczone moralnością zachowanie. Moim zdaniem ten eksperyment świadczy przede wszystkim o niskim gradiencie celu dalekiego i wysokim celu bliskiego. Udzielenie pomocy cierpiącemu, jako działanie na rzecz odległego zbawienia, okazało słabiej motywowane, niż chęć natychmiastowego wystąpienia w audycji telewizyjnej.
Rezultaty eksperymentu Darley’a i Bentona można potraktować jako wręcz miażdżącą krytykę skuteczności moralności religijnej w kierowaniu postępkami ludzi. „Dobrze – mogą powiedzieć opozycjoniści tego stwierdzenia-eksperyment laboratoryjny to jeszcze nie życie codzienne. W życiu realnym sprawy układają się inaczej, raczej zgodnie z zasadami moralności religijnej”.
Te i podobne zastrzeżenia są, moim zdaniem, zupełnie bezzasadne. Bo popatrzmy: w Polsce aktualnie mamy około stu tysięcy księży, a ilu znamy jako ofiarnych działaczy, tzn. poświęcających swój czas i energię na rzecz cierpiących i opuszczonych? Na skalę krajową wyróżnił jeden ksiądz troszczący się o chorych na AIDS (chwała Mu za to!), dziesiątki działają opiekuńczo na szczeblu lokalnym. A czy osiągnęli oni wskaźnik 10% przystających przy cierpiącym?
Wypowiedzi na tematy tak powikłanych zagadnień jak kwestie moralne zawsze są obarczone ryzykiem nietrafnych uogólnień i nieprecyzyjnych stwierdzeń. Dzieje się tak i dlatego, że istnieje wiele odmian zarówno moralności religijnej jak i świeckiej. Wyłapanie esencjonalnych wątków jednej i drugiej orientacji jest już bliskie sztuki, nie tylko wiedzy i rozeznania. W tej wypowiedzi przyjąłem za główny wskaźnik oceny tych systemów moralnych cel dążeń życiowych ludzi, ale ważne w obu nurtach są i inne kwestie, np. koncepcja człowieka, ocena jego cech osobowości, emocji i uczuć, radości życia i inne…
Uwzględniając ogólną wartość rozwiązań moralnych jednoznaczną przewagę należy przypisać świeckiej moralności humanistycznej eksponującej takie hasła jak: „Człowiek jest miarą wszechrzeczy”, „Wszystko, co ludzkie nie jest mnie obce” czy ideał samorealizacji. Postępując zgodnie z normami tej moralności wychowuje się szlachetnych ludzi oraz kształtuje się poprawne relacje między nimi. Społeczności o wysokiej kulturze zbliżają się do przedstawianego ideału.
W niektórych, pozakościelnych nurtach moralności religijnej również podkreśla się znaczenie orientacji humanistycznej. Są one popularne głównie wśród elit intelektualnych chrześcijan Europy Zachodniej. Niestety, są obce szerokim masom. Natomiast na skalę masową rozwinęła moralność świecka rodem z „juesej”, zgodnie z którą celem nadrzędnym jawi się sukces, mierzony powodzeniem w zdobywaniu dóbr. Zatem miarą wartości człowieka jest stan jego konta bankowego. Im wyższy, tym wartościowszy człowiek, jego posiadacz.
M.J. Lerer wyznawca tej orientacji a zarazem twórca teorii sprawiedliwego świata, powiada, że świat jest sprawiedliwy, bo zawsze wynagradza tych, którzy spełniają jego oczekiwania. A czego ten świat oczekuje? Tego, by młody człowiek nauczył się operować klawiaturą komputera, lub naciskać guziczki różnych urządzeń automatycznego sterowania. Za to mu sprawiedliwie zapłacą. Nie oczekuje znajomości historii, zatem nie ma sensu nauczać tego przedmiotu w szkołach średnich. Oczekuje wydajnej pracy, ona będzie dobrze wynagrodzona, ale jeśli nie sprostasz tym zadaniom spadniesz na dno zwierzęcej egzystencji. Zestarzałeś się, komu w świecie potrzebny jest starzec?! W sprawiedliwym świecie nie ma zapotrzebowania na starców, więc nie oczekuj, starcze, bezpłatnej opieki lekarskiej z ubezpieczenia. Świat ma być sprawny i wydajny, a jego herosi mają pełne prawo do wygodnego życia i dobrobytu na miarę XXI wieku.
Moralność świecka w przedstawionym wydaniu jawi się jako swoista kontynuacja społecznego darwinizmu H. Specera, tak popularnego w Stanach Zjednoczonych końca XIX i na początku XX wieku. Dominuje w niej kult efektywności, przedmiotowe traktowanie człowieka. Nie może ona zyskać uznania ludzi pielęgnujących wartości humanizmu ze względu na przesadny kult „złotego cielca”, podobnie jak moralność religijna ze względu na obłudę i również niedocenianie wartości człowieka. Moralności musi przyświecać hasło: „Przede wszystkim człowiek!”
Autor artykułu jest profesorem psychologii, związanym przez wiele lat z Uniwersytetem Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, jest autorem wielu cennych książek, studiów i artykułów.
Res Humana nr 5/2012, s. 19-22
Aktualne informacje o ważniejszych wydarzeniach związanych z Towarzystwem
Stanowisko w sprawie komendanta
O nauczaniu religii i etyki w szkole27 IV 2012
Debata panelowa - Państwo a Kościół
O nierównościach społecznych i demokracji
Moralne problemy Polski współczesnej
Chcesz mieć pogląd - czytaj Przegląd
Polityka w przysłowiach, aforyzmach, powiedzeniach i sądach
Istota - Diagnoza - Perspektywy
UA-46283632-1