Wiara i Religia

*******

Maria Anna Żółtowska

Wstęp

Czy Bóg istnieje

czy nie?

 

Dla jednych Bóg jest czymś tak oczywistym jak powietrze, którym oddycha. Lub to, że jeśli ktoś żyje i jest zdrowy, to znaczy, że musiał najpierw się urodzić, następnie być dobrze odżywianym, dotlenionym, korzystać ze swoich predyspozycji intelektualnych, duchowych, psychologicznych i fizycznych, realizować swoje plany i cele, brać pod uwagę bezustanny ruch i zmienność, zauważać możliwości, o jakich wcześniej nie marzył lub nie zauważał bądź nie miał o nich pojęcia, widzieć w sobie i wokół siebie – zwłaszcza we Wszechświecie - porządek i ład, stopnie doskonałości w Naturze, i jeśli nadal to czyni - nie wymaga dla innych żadnych dowodów, ponieważ każdy, kto chce zobaczyć człowieka, widzi go na co dzień. I jest to dla niego "coś oczywistego". Komplikuje się sprawa u niektórych, gdy chcą na co dzień oglądać Boga. No, powiedzmy, chociaż Go ujrzeć raz w swoim życiu. Czy jest możliwe ujrzeć Boga i to zjawisko uważać za "coś oczywistego"?

 

Czy istnienie Boga jest dla wszystkich taką samą sprawą oczywistą, jak ujrzenie człowieka?  

 

Analogicznie rzecz ujmując, podobnie ma się sprawa z Bogiem, który jest Duchem, i choć z pozoru można uznać, że fizycznie jest niewidzialny, to jednak, jako Duch wszystko przenika, Jest ponad nami, a my w Nim, lecz jako Duch, jest dla oczu człowieka niewidzialny. Ale nasze zmysły są w stanie analogicznie poznać Go po „śladach”, które nam wciąż i bezustannie zostawia. Niektórzy sceptycy nazywają to ludzkim złudzeniem.

 

Czy o powietrzu możemy również powiedzieć, że ono nie istnieje, ponieważ go nie widzimy, i nie zauważamy nawet jego „śladów” w naszych płucach? Czy wtedy też powiemy, że powietrze jest tylko naszym złudzeniem, jak niektórzy mówią o Bogu?

 

Podobnie jest z Bogiem. Niektórzy to "COŚ", w czym istniejemy, nazywają "Polem Torsyjnym", inni "Wyższą Inteligencją", jeszcze inni "Praną", a jeszcze, jeszcze inni "Bytem". Członkowie różnych wyznań religijnych to "COŚ" nazywają Bogiem. Boga nie widzimy, ale po jego „śladach” stworzenia poznajemy Jego Duchową Moc Stwórczą, czyli argument na Jego Istnienie. Istnienie wciąż Stwórczej Energii Stworzenia. Stwórczej Esencję Życia we Wszechświecie i w nas samych. Kreatywnej Obecności Ducha Stwórczego naszego Jestestwa.

 

Powszechnie mówi się o Jednym Bogu i wierze w jednego Boga, choć w zależności od religii, jest On uosabiany przez różne Osoby Boskie. Nie będziemy się nad tym zatrzymywać, chodzi nam jedynie o to, aby zwrócić uwagę na istotę rzeczy, czy ten Bóg faktycznie istnieje czy nie? Do tej dyskusji posłuży nam artykuł znaleziony pod adresem:  

 

http://marucha.wordpress.com/2013/12/22/rozumowe-dowody-na-istnienie-boga/

 

Zapraszamy Państwa do zapoznania się z nim również podzielenia na jego temat swoimi opiniami w komentarzach

na naszej stronie. 

 

Artykuł dodany: 22.12.2013.

 

Źródła:

 

http://marucha.wordpress.com/2013/12/22/rozumowe-dowody-na-istnienie-boga/ 

 

Rozumowe dowody na istnienie Boga

 

Posted by Marucha w dniu 2013-12-22 (niedziela)

 

Wstęp

Captatio benevolentiae

Drodzy wierni, drodzy słuchacze,

Na początek chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że tytuł niniejszej konferencji składa się w istocie z dwóch twierdzeń, które współczesne społeczeństwo w coraz większym stopniu neguje. Po pierwsze, przynajmniej w praktyce, ignorowany jest sam fakt istnienia Boga. Po drugie, negowana jest zdolność ludzkiego intelektu do udowodnienia tego faktu.

Religia, zwłaszcza w czasach obecnych, jest często traktowana jako coś czysto emocjonalnego, czysto metafizycznego, równie odległego od intelektu, jak uczucie. Jest to w znacznej mierze wpływ współczesnego, fałszywego ekumenizmu. Ślepe dążenie do jedności wszystkich religii oraz redukowanie i pomniejszanie wszelkich różnic pomiędzy nimi w sposób konieczny doprowadzić musiało do pozbawienia każdej religii tego, co w niej było racjonalnego.

Idee religijne redukowane są do poziomu „wiary” czy subiektywnego przekonania, których przesłanki – o ile w ogóle istnieją – są bardzo słabe – a to ze względu na fakt, że dogmat ma ze swej natury charakter dzielący. Intelekt, z samej swej natury, dzieli opinie na prawdziwe i fałszywe. W inspirowanym przez modernistów „poszukiwaniu jedności w różnorodności tradycji religijnych” nie istnieje podział idei pod względem ich stosunku do prawdy, ideą przewodnią staje się mglista i nieokreślona jedność, bazująca na rzekomego wrodzonej u człowieka potrzebie boskości. Owa ekumeniczna „jedność” nie ma więc nic wspólnego z jednością prawdziwą, będącą wynikiem posiadania tej samej prawdy. Zazwyczaj, gdy mówimy o jedności, mamy na myśli jedność we wierze w te same rzeczy. Kiedy religia pozbawiona zostaje elementu racjonalnego, staje się jedynie zbiorem pustych słów, czymś niegodnym rozumnej istoty ludzkiej. Dlatego, by przywrócić należne miejsce religii, musimy wpierw rehabilitować sam intelekt, podstawowe prawa logiki oraz zdolność człowieka do poznawania świata naturalnego.

Do zanegowania zdolności poznawczej ludzkiego intelektu prowadzi jednak również negowanie prawdy nadprzyrodzonej. Sceptycyzm i agnostycyzm są w swej najbardziej prymitywnej formie po prostu zaprzeczeniem zdolności ludzkiego intelektu do poznania otaczającego nas świata, a zwłaszcza poznania czegokolwiek co dotyczy Boga. Te dwie rzeczy są jednak ze sobą ściśle powiązane: z twierdzenia, że nie można poznać, czy Bóg istnieje, wyciąga się w sposób naturalny wniosek, że religia jako taka nie jest oparta na przesłankach racjonalnych, ale jest czymś w rodzaju ślepego przekonania. Jeśli intelekt ludzki nie jest w stanie stwierdzić niczego pewnego w dziedzinie religii, traktowanej przez wielu jako najważniejszy i najbardziej elementarny aspekt życia człowieka, wówczas również wiedza dotycząca faktów z wszelkich innych dziedzin staje się wątpliwa. Jeśli cel ostateczny człowieka określa nie intelekt, a emocje, wkrótce również wszystkie inne rzeczy utracą sens istnienia i staną się kwestią emocjonalnego przekonania. Sam rozum, błądzący w kwestii ostatecznego celu człowieka i jego ostatecznej szczęśliwości, szybko staje się bezużyteczny nawet w odniesieniu do tych rzeczy, które powinny prowadzić nas do szczęścia, innymi słowy do rzeczy tego świata.

Tak więc to, o czym pragnę dziś mówić, posiada dwojakie znaczenie: w sferze religijnej przypomnieć ma, że nasz akt wiary nie jest jedynie reakcją emocjonalną, ale czymś racjonalnym i prawdziwie ludzkim. Ma też przypomnieć, że ludzki intelekt zdolny jest do nabycia pewnej wiedzy o Bogu i potwierdzić jego zdolność do poznawania stworzonego przez Boga świata.

W Katechizmie czytamy:

„12. Czy przyrodzonym światłem rozumu możemy Boga poznać i udowodnić?
Przyrodzonym światłem rozumu, wnioskując ze stworzeń o stwórcy, ze skutku o przyczynie, z rzeczy stworzonych możemy na pewno poznać i udowodnić Boga jednego i prawdziwego, początek i koniec wszystkich rzeczy, stwórcę i Pana naszego”.

Katechizm stwierdza to bardzo wyraźnie: możemy poznać jednego i prawdziwego Boga i możemy udowodnić Jego istnienie. Katechizm nie mówi nam jednak JAK możemy to osiągnąć. Oczywiście koncentruje się on bardziej na kwestiach, których intelekt poznać nie może, czyli na Objawieniu Bożym, a jednak przypomina nam bardzo ważną prawdę: że przyrodzonym światłem rozumu możemy udowodnić istnienie Boga, posługując się jedynie naszym intelektem.

Za przewodnika posłuży nam tu sam Doktor Anielski, św. Tomasz z Akwinu, który przytacza nam pięć różnych dróg dowodzenia istnienia Boga. Mają one charakter nieco filozoficzny, nie przekraczają jednak możliwości zrozumienia człowieka myślącego.

 

Praeambula

Czy istnienie Boga nie jest czymś oczywistym?

Ludzie pobożni mogliby jednak powiedzieć: cóż, czy istnienie Boga nie jest czymś oczywistym, czymś niejako wszczepionym w serce człowieka? Niektórzy apologeci mówią, że sam fakt, iż istnieje tak wiele religii jest dowodem na to, że Bóg musi istnieć. Zgodnie z tym argumentem, jeśli wszyscy ludzie posiadają wiarę w jakiś rodzaj Boga, musi On istnieć. Jednak argument ten nie dowodzi w istocie niczego w kwestii istnienia Boga, a jedynie mówi nam co nieco o psychologii człowieka. Człowiek z pewnością pragnie szczęścia i z pewnością szczęście kojarzone jest w jakiś sposób z boskością, nie dowodzi to jednak absolutnie istnienia Boga. Wielu ludzi wyobraża sobie, że szczęście znaleźć można w innych rzeczach, takich jak przyjemność czy bogactwo, które nie są dobrami doskonałymi ani Bogiem.
Ktoś mógłby jednak powiedzieć: Bóg jest jednak z pewnością tym, co doskonałe, samo słowo „Bóg” oznacza coś, co jest najlepsze, najdoskonalsze. Jeśli więc rozumiemy słowo „Bóg” właściwie, oczywistym jest, że Bóg musi istnieć, a to ze względu na fakt, że to co istnieje jest doskonalsze od tego, co nie istnieje. Wydawałoby się więc, że jeśli tylko będziemy precyzyjni w doborze słownictwa i właściwym rozumieniu słów, a wówczas istnienie Boga będzie czymś oczywistym. Skoro znamy znaczenie tego słowa, oznacza to, że Bóg musi istnieć.

Jednak również to w rzeczywistości niczego nie dowodzi. Jest wiele słów, których właściwe znaczenie jest mi znane, takich jak jednorożec, nie oznacza to jednak, że rzeczy takie istnieją. Poznanie czegoś nie oznacza, że rzecz ta istnieje w rzeczywistości. Choć nasz intelekt ma nam umożliwić rozumienie rzeczywistości, nie ma absolutnej gwarancji, że to co istnieje w naszym umyśle, istnieje też w rzeczywistości.

Czy możemy udowodnić istnienie Boga?

Tak więc, by udowodnić istnienie Boga, musimy zacząć od czegoś rzeczywistego, od rzeczywistości, a nie jedynie od słów. Jak możemy udowodnić istnienie czegokolwiek? W jaki sposób przeprowadzamy zazwyczaj dowodzenie?

W matematyce wychodzimy od pewnego aksjomatu, na przykład od założenia, że dwie linie równoległe nigdy się nie przetną, i z aksjomatu tego wyciągamy wniosek, że suma powstałych w ten sposób kątów jednostronnych daje kąt półpełny. Tak więc na podstawie tego aksjomatu możemy udowodnić istnienie kątów prostych, sumy kątów w trójkącie etc.

Ten rodzaj argumentacji nazywamy w filozofii argumentacją a priori, innymi słowy na podstawie czegoś co jest dobrze znane, jak dwie linie równoległe, dedukujemy istnienie czegoś innego, czyli fakt, że suma kątów jednostronnych równa jest kątowi półpełnemu. Zakłada to jednak, że pojęcie dwóch linii równoległych jest dla nas czymś oczywistym, czymś w stosunku do czego nie mamy wątpliwości i nie potrzebujemy tego dowodzić. Nazywamy to a priori, ponieważ przechodzimy od przyczyny do skutku – innymi słowy, ponieważ znamy przyczynę, możemy poznać w sposób naturalny, jakie są jej skutki. Znamy naturę linii równoległych, możemy więc poznać logiczne konsekwencje tej natury poprzez odnoszenie jej do różnych okoliczności. Podobnie chemik, znając właściwości różnych składników może osiągnąć pożądany efekt, taki jak kolor niebieski, poprzez zastosowanie praw chemii i połączenie we właściwych proporcjach różnych substancji. Innymi słowy, uzyskuje on określony efekt wykorzystując prawo chemiczne, które było mu uprzednio znane.

Jednak w przypadku większości obserwowanych przez nas rzeczy, nie znamy ich natury w stopniu wystarczającym do przeprowadzenie tego rodzaju dedukcji. Wyobraźmy sobie na przykład, że chcielibyśmy zrozumieć, co sprawia, że księżyc obraca się wkoło ziemi, albo dlaczego jabłko spada na ziemię, czy nawet coś prostszego, jak fakt, że nasz samochód nie chce zapalić. Nie możemy przeprowadzić dowodzenia a priori, gdyż po prostu nie znamy jeszcze przyczyny – powodu, dla którego tak się dzieje. Możemy jednak postąpić w inny sposób, niejako odwrotny, przechodząc od skutku do przyczyny. Na podstawie naszych obserwacji możemy odkryć, dlaczego dzieje się tak, a nie inaczej.

Możemy na przykład zaobserwować, że dwa obiekty przyciągają się lub odpychają. Zauważamy też, że siła tego przyciągania jest tym większa, im bliżej siebie znajdują się te przedmioty. Możemy również zaobserwować, że siła przyciągania maleje proporcjonalnie do kwadratu odległości. Wskutek obserwacji tych możemy wyciągnąć wniosek, że musi istnieć coś, co powoduje, ze obiekty te zachowują się w taki właśnie, a nie inny sposób. Celem eliminacji wpływu czynników zewnętrznych na eksperyment jest precyzyjne poznanie przyczyny obserwowanego przez nas zjawiska, innymi słowy przyczyny formalnej konkretnego skutku. W oparciu o te systematycznie i cierpliwie przeprowadzane doświadczenia jesteśmy w stanie sformułować pewną prawdę czy też ustalić związek pomiędzy przyczyną a skutkiem. Zawsze jesteśmy w stanie udowodnić przynajmniej istnienie jakiejś przyczyny. Możemy na przykład udowodnić istnienie elektronów i małych cząstek materii, nawet jeśli nigdy nie będziemy w stanie ich zobaczyć, a to w oparciu o fakt, że pewne skutki nie mogą być wyjaśnione w żaden inny sposób. Metodę tę nazywamy a posteriori, co oznacza, że ze skutków próbujemy dowiedzieć się czegoś o przyczynie.

Jak widzicie te dwie metody są do siebie podobne i pod pewnymi względami uzupełniają się nawzajem. Skoro dowiemy się czegoś o przyczynie, możemy wykorzystać tę wiedzę by przewidzieć określony skutek. Na przykład posiadając nieco wiedzy na temat siły grawitacji jesteśmy w stanie przewidzieć ruch planety w danym przedziale czasu, a potem możemy zmierzyć ów ruch by zobaczyć czy zgadza się on z naszymi obliczeniami. Gdy po chwili zastanowienia dojdziecie do wniosku, że wasz samochód nie może zapalić z powodu braku paliwa, postępując w sposób naukowy dolewacie nieco benzyny i sprawdzacie, czy rzeczywiście taka była przyczyna. Jeśli podejrzenie to okaże się niesłuszne, przechodzicie do kolejnego prawdopodobnego powodu, sprawdzacie akumulator etc. Nawet jeśli nie wiecie, dlaczego wasz samochód nie zapalił, nie macie wątpliwości, że musi istnieć jakaś tego przyczyna, ponieważ jeszcze wczoraj wszystko było z nim w porządku. Jak widzicie, każdy jest w pewnym stopniu naukowcem, na swój własny, skromny sposób.

Generalnie metoda a priori sprawdza się najlepiej w przypadku pojęć abstrakcyjnych, prostych i dobrze znanych, jak w matematyce, gdzie formułowanie aksjomatów jest łatwe i sama materia skłania się wyciągania podobnych wniosków. Nawet fizycy sprowadzają swą wiedzę do matematycznego jej przedstawienia, dzięki któremu są wstanie przeprowadzać wnioskowanie w ten właśnie sposób. Jednak większość odkryć naukowych i dowodów na istnienie różnych rzeczy wykorzystuje metodę a posteriori, gdyż najczęściej najlepiej znamy skutki, podczas gdy przyczyna zjawisk pozostaje nam obca.

Widzimy więc, że aby udowodnić istnienie Boga w sposób naukowy, nie możemy odwołać się do metody a priori, a to z tego prostego powodu, Boga nie możemy zobaczyć czy obserwować bezpośrednio. To, że na temat Boga istnieje tak wiele różnych opinii nie wynika jedynie ze złej woli ludzi, ale również z ludzkiej słabości, ponieważ Bóg jest kimś nieskończenie od nas odległym, a nie istotą materialną, którą moglibyśmy dotknąć czy poczuć. Istnienie Boga nie jest czymś oczywistym w taki sam sposób, w jaki oczywiste są aksjomaty w matematyce. Stąd nasze drogi do poznania Boga przypominają raczej wysiłki fizyka, który chciałby udowodnić istnienie cząstki mniejszej od atomu, albo astronoma, który z wybuchów gwiazdy usiłuje dowieść istnienia planety, albo też mechanika oglądającego samochód by stwierdzić, co w nim jest nie w porządku. Musimy wnioskować w oparciu o znane nam skutki, by ostatecznie odkryć przyczynę, która skutki ten wyjaśnia.

 

Dowody na istnienie Boga

Droga pierwsza – z ruchu i zmiany

Obserwując otaczający nas świat zaobserwować możemy całe ciągi ruchu i zmian. Oczywistym jest, że świat ów podlega nieustannym zmianom: widzimy zmiany w położeniu, w ruchu, widzimy jak rzeczy przemieszczają się z jednego punktu do drugiego. Widzimy zmiany w temperaturze, zmiany w kształcie i wielkości, zmiany we wszystkich aspektach bytów. A jednak gdy badamy różne dokonujące się wokół nas zmiany, dostrzegamy w nich jedną cechę wspólną: nic nie zmienia się samo z siebie, ale pod wpływem jakiejś innej rzeczy. Weźmy na przykład zmianę temperatury: wasza zupa nie staje się gorąca sama z siebie, coś cieplejszego od niej musi przekazać jej swe ciepło. Również w przypadku ruchu, aby zmienić pęd czegokolwiek, musi istnieć siła, coś, co zmieni moment pędu przedmiotu, coś innego zmienia jego ruch, nie zmienia się on sam z siebie. Podobnie jest w przypadku zmiany koloru i wszystkich innych atrybutów danej rzeczy – zmieniają się one pod wpływem jakiegoś innego czynnika zewnętrznego.

Ów inny czynnik mógłby być częścią całego organizmu, jednak nawet ta część zmieniana jest przez coś innego: na przykład zwierzę porusza się samo z siebie, w istocie jednak jedynie częściowo. To jego odnóża wprawiają je w ruch, a mięśnie odnóży wprawiane są w ruch przez zmiany chemiczne zachodzące w mięśniach, dzięki składnikom, które zwierzę spożywa etc. W rzeczach złożonych mamy do czynienia z pewnym rodzajem samodzielnego poruszania się, ale jedynie dlatego, że porusza je jakaś ich część. Mówiąc ściśle odnóże nie jest zwierzęciem, ale jego częścią. A odnóża nie poruszają się same, ale jak w przypadku wszystkich innych rzeczy, porusza je coś innego.
W rzeczywistości nic nie może zmieniać się samo z siebie, czy też, ujmując to w formę zasady ogólnej, nic nie może poruszać się samodzielnie, ale musi zostać poruszone przez coś innego. Powód tego jest taki, że każda zmiana, każdy ruch, zależy od pewnego procesu, procesu zmieniającego to co jest potencjalne w to, co jest aktualne, od tego co może być w to, co rzeczywiście jest. Na przykład kilka godzin temu mógłbym być w Lublinie, choć w rzeczywistości byłem w Warszawie, jednak teraz, ponieważ się odbyłem pewną drogę, jestem w Lublinie. To, co było jedynie możliwością, stało się rzeczywistością. Każda zmiana oznacza przejście z możliwości do rzeczywistości, na urzeczywistnieniu pewnej możliwości.

Co oczywiste, nic nie może być równocześnie potencjalne jak i aktualne pod tym samym względem. Może to brzmieć nieco abstrakcyjne, w istocie jednak wcale tak nie jest. Gdybym na przykład powiedział, że mam możliwość udania się do Lublina, oznaczałoby to w oczywisty sposób, że jeszcze tam nie jestem, pomimo że mógłbym tam być. Podobnie gdybym powiedział, że jestem w Lublinie, znaczyłoby to, że możliwość ta została urzeczywistniona: jeśli tu jestem, najwyraźniej mogłem się tu przemieścić, jednak możliwość ta już nie istnieje, ponieważ została już zrealizowana. Zmiana zakłada możliwość, a po jej realizacji możliwość ta już nie istnieje.

Konsekwencja tego jest taka, że nic nie jest równocześnie w stanie możliwości i aktualności w odniesieniu do tej samej rzeczy. Może istnieć wiele możliwości uczynienia czegokolwiek innego, jednak nie tego, co już zostało urzeczywistnione. Jak widzieliśmy, ruch jest przejściem od możliwości do rzeczywistości a to z tego właśnie powodu, że nic nie może być zarówno potencjalne i aktualne pod tym samym względem, że każdy ruch musi brać początek od czegoś innego, czy innymi słowy: cokolwiek znajduje się w ruchu, musiało zostać wprawione w ruch przez coś innego.

W podobny, choć nie analogiczny sposób, współcześni fizycy używają w odniesieniu do tych różnych stanów terminów „energia potencjalna” i „energia kinetyczna”. Energia potencjalna jest tym, co dany obiekt mógłby uczynić, na przykład wskutek oddziaływania ze środkiem ziemi, podczas gdy energia kinetyczna odnosi się do aktualnego ruchu obiektu. Są one sobie w podobny sposób przeciwstawne: na podstawie tego, w jaki sposób obiekt się porusza, mówimy o energii kinetycznej, natomiast na podstawie jego orientacji, położenia czy bezruchu, mówimy o energii potencjalnej. Zauważmy, że jest to jedynie pewna analogia. We współczesnej fizyce energia oznacza bardziej zdolność do wykonywania pracy, niemniej jednak skoro istnieje zmiana, w tym przypadku zmiana w ruchu, mają tu zastosowanie ta sama zasada filozoficzna, a konkretnie że dane rzeczy nie mogą być równocześnie pod tym samym względem w stanie potencjalnym i aktualnym.

Tak wiec widzimy, że cokolwiek znajduje się w ruchu, w jakimkolwiek jego rodzaju, nie porusza się samo z siebie, ale poruszane jest przez coś innego. Świat który widzimy jest ogromny, a jednak prawa nim rządzące są bardzo proste: następują w nim serie zmian, a każda rzecz zmieniana jest przez inną. Słońce wschodzi rano, rośliny zwracają się ku słońcu, rosną, wchłaniając substancje odżywcze z gleby. Świat, w którym żyjemy i który obserwujemy wokół nas, kształtują miliardy mikroskopowych i makroskopowych zmian. Pytanie brzmi: czy ów łańcuch zmian być nieskończony? Czy możliwe jest, by jednak rzecz zmieniała inną, ta z kolei następną i tak dalej w ad infinitum?
Z pewnością ów łańcuch zmian może być bardzo długi, pewne jest jednak również, że liczba tych zmian musi być skończona. Nie możemy rozciągać ich ad infinitum, przede wszystkim dlatego, że sam wszechświat, choć tak ogromny, ma konkretny rozmiar. Gdy mówimy, że coś ma wymierną wielkość, oznacza to, ze jego wielkość jest w pewien sposób mierzalna, niezależnie od tego, jaka by nie była wielka. Jeśli można jego wielkość wyrazić za pomocą liczb, oznacza to z definicji, że nie jest nieskończony. A jeśli nie jest nieskończony, wówczas oczywiście możemy mówić o pewnym uporządkowaniu pomiędzy czynnikami poruszającymi, o tym że jeden z nich jest wcześniejszy od drugiego, aż ostatecznie dojdziemy do pierwszego czynnika poruszającego, który nadaje ruch wszystkim innym.

Istnieje jednak ważniejszy jeszcze podwód, dla którego ruch ten nie może postępować w nieskończoność. Widzimy, że by ciało znalazło się w ruchu, musi zostać wprawione w ruch przez coś ruch innego. Twierdzenie, że ciąg taki może mieć charakter nieskończony, byłoby to równoznaczne ze stwierdzeniem, że w istocie nie było pierwszego czynnika poruszającego. Jak jednak wykazaliśmy, ruch możliwy jest jedynie dzięki poruszeniu przez jakiś czynnik zewnętrzny, co z kolei zakłada istnienie pewnego ładu i uporządkowania, istnienia czynników poruszających wcześniejszych i późniejszych. Pociąg porusza się, ale wagony jadą w określonej kolejności. Może być on bardzo długi, musi mieć jednak początek, musi mieć lokomotywę, która ciągnie wszystkie wagony, w innym przypadku nie byłoby powodu, dla którego pociąg miałby się poruszać. Tak więc gdyby nie było pierwszego czynnika poruszającego, nie byłoby też kolejnych, co jest w oczywisty sposób nieprawdą, gdyż wszędzie dokoła nas zaobserwować możemy nieustanny ruch i zmiany.

Tak więc na podstawie tej krótkiej analizy zjawiska ruchu widzimy, że musi istnieć pierwszy poruszyciel, nadający ruch wszystkim kolejnym, a tego Pierwszego Poruszyciela, który sam pozostaje nieporuszony, nazywamy Bogiem.

Droga druga – z przyczynowości sprawczej

Jak mogliście zobaczyć, ten dowód na istnienie pierwszego poruszyciela, tego, który zmienia wszystko, a sam pozostaje niezmienny, odnosi się w istocie do kwestii przyczynowości – tego co powoduje zmiany, które dokonują się wokół nas. Możemy zastosować ten dowód nie tylko do ruchu, ale do wszelkich związków przyczynowo skutkowych. Przyczynę najprzemożniejszą, której skutek możemy natychmiast zaobserwować, nazywamy przyczyną skuteczną. Określana jest ona w ten sposób, ponieważ sprawia, że coś istnieje w dany sposób, jest przyczyną, która czyni rzecz taką, jaką jest.

Na przykład gdybym zapytał, dlaczego spadłem ze schodów, ktoś mógłby odpowiedzieć, że ktoś mnie popchnął. W odniesieniu do krzesła czy stołu przyczyną skuteczną byłby ten, kto je wykonał, czy raczej sztuka ciesielska reprezentowana przez człowieka. Podobnie przyczyną dziecka są rodzice, ci, dzięki którym dziecko przychodzi na ten świat. We wszystkich tych rzeczach istnieje związek: przyczyna i skutek. To właśnie przyczyna skuteczna wyjaśnia, w jaki sposób coś mogło się stać.

Jednak w relacji tej, jak to widzieliśmy na przykładzie ruchu, który jest przykładem przyczyny skutecznej, istnieje zawsze coś wcześniejszego i coś późniejszego. Przyczyna zawsze poprzedza skutek, w innym przypadku nie mogłaby być za niego odpowiedzialna. Śmieszne byłoby na przykład mówić, że samolot lata, ponieważ niebo jest niebieskie. Przyczyna musi być w jakiś sposób proporcjonalna do skutku. Samolot nie lata z powodu jakiegoś przyszłego wydarzenia, takiego jak narodziny waszego dziecka za dziewięć miesięcy, ale raczej z powodu czegoś poprzedzającego ten lot w czasie.

Mamy tu więc do czynienia z innym zastosowaniem tego argumentu: w przypadku każdego skutku istnieć musi jakaś poprzedzająca go przyczyna. Przyczyna jest również w konieczny sposób związana ze skutkiem, tak że skutek nie ma miejsca bez przyczyny. Moglibyśmy więc pogrupować razem wszystkie te przyczyny w coś, co moglibyśmy nazwać zbiorem wszystkich przyczyn. W zbiorze tym znajdują się wszystkie przyczyny, każda powiązana z inną. Pewne przyczyny są wcześniejsze od innych, każda z nich jednak jest powiązana ze swymi skutkami, każda z nich jest na pewien sposób przyczyną skuteczną.

Ten zbiór przyczyn jest czymś, co w matematyce nazywamy zbiorem dobrze uporządkowanym co oznacza, że istnieje konkretna reguła porządkowania przyczyn i że porządek ten jest dla owego zbioru czymś zasadniczym. W takim zbiorze istnieje zawsze coś, co nazywamy elementem ostatnim oraz elementem początkowym, pierwszym. Na przykład, jeśli weźmiemy zbiór wszystkich dodatnich liczb całkowitych, zawsze możemy określić, która z liczb jest mniejsza od innej (albo pierwsza w sensie mniejszej ilości). Ta relacja jest czymś naturalnym, gdyż każda liczba wyraża jakąś ilość. Musimy więc dojść ostatecznie do pewnej ilości, która jest mniejsza niż wszystkie inne, czyli do liczby jeden. Nawet gdybyśmy dodali do liczb „zero” (albo brak ilości), nadal doszlibyśmy do najmniejszego elementu, czyli zera. Gdybyśmy dołączyli liczby ujemne, minus jeden, minus dwa, minus trzy, musielibyśmy wyjaśnić, co rozumiemy przez „mniej niż” co byłoby po prostu absolutną wartością liczby całkowitej, porządkując je tak: 0, -1, + 1, -2, +2 etc. W jakimkolwiek przypadku, mówi ta prawda matematyczna, w każdym zbiorze w którym istnieje dobrze określony aksjomat wyboru (czyli kryterium, na podstawie którego porównujemy dwie rzeczy), zawsze istnieje ostatni element, element który jest „wcześniejszy” od wszystkich innych.
Z pewnością św. Tomasz nie przeprowadza dowodzenia w ten matematyczny sposób, jednak argumentacja jego jest pod względem logicznym taka sama: w każdym łańcuchu przyczyn, gdzie tylko jest przyczyna wcześniejsza i późniejsza, musi być jedna przyczyna, która jest przyczyną pierwszą lub najbardziej elementarną. Konieczny jest więc wniosek, że musi istnieć pierwsza przyczyna, pierwsza pod tym względem, że poprzedza wszystkie inne, a również przez to, że jest przyczyną wszystkiego innego. Tę pierwszą przyczynę wszystkich innych rzeczy, przyczynę która jest przyczyną wszystkich rzeczy spowodowanych przez co innego, nazywamy Bogiem.

Droga trzecia – z konieczności i przygodności

Te dwa dowody na istnienie Pierwszego Poruszyciela i Pierwszej Przyczyny są bardzo podobne i generalnie każdy ruch dokonuje się również wskutek przyczyny, tak że jest to zasadniczo ten sam dowód na istnienie Boga. Ukazują one jednak dwa różne aspekty, dwie różne cechy: po pierwsze widzimy, że pierwsza przyczyna jest nieporuszalna, innymi słowy Bóg nie może się zmieniać. Widzimy też, że ów Nieporuszony Poruszyciel jest również przyczyną wszystkiego innego: wszystko inne istnieje ze względu na Pierwszą Przyczynę. Istnieją dwa bardzo praktyczne zastosowania tych prawd: po pierwsze, jeśli chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś o tej Pierwszej Przyczynie, gdyby Boga można było w jakiś sposób poznać, moglibyśmy dojść do wniosku, że nie może się On zmieniać, że nie mógłby On zaprzeczać samemu sobie. Moglibyśmy również wywnioskować, że wszystko co widzimy we wszechświecie jest w jakiś sposób spowodowane przez Niego, bezpośrednio lub pośrednio.

Jest jednak jeszcze inny sposób, w jaki poznać możemy, że Bóg istnieje, poprzez analizę faktu, ze niektóre rzeczy istniejące na świecie nie są konieczne. Wiele z tego, co widzimy na świecie nie jest czymś koniecznym, ale jedynie przygodnym – widzimy umierające drzewa, widzimy że to co spada na ziemię ulega zepsuciu, widzimy jak ludzie rodzą się i umierają. Istnieje tak wiele rzeczy, które są tymczasowe i przemijające, które nie są same z siebie konieczne. Świat będzie istniał długo po tym, gdy żadnego z nas już na nim nie będzie. Nawet na niebie widzimy narodziny i śmierć gwiazd, tak więc również one nie są konieczne w prawdziwym sensie tego słowa. Czy istnieje coś absolutnie koniecznego?

Gdyby wszystko było jedynie przygodne a nie konieczne, nie byłoby powodu, by cokolwiek istniało. Gdyby wszystko było jedynie przygodne, nie byłoby w ogóle niczego. Istnieje ogromna różnica między zdolnością do czegoś i rzeczywistym tego dokonaniem. Każdy uczeń mógłby uczyć się matematyki, innymi słowy ma on po temu możliwość. A jednak ilu uczniów rzeczywiście to czyni? Ci którzy to robią, czynią to z pewnej konieczności – uczą się matematyki, ponieważ muszą zdać maturę, chcą znaleźć pracę, albo też chcą się zajmować czymś innym, co sprawia im przyjemność. W innym kontekście mówimy nawet, że potrzeba jest matka wynalazku. Jeśli jednak przyjrzycie się światu dokładnie, wszystko co potencjalne staje się realne i aktualne z powodu jakiejś konieczności. To nie możliwość czyni rzeczy takimi, jakimi są, ale konieczność. I odnosi się to nie tylko do ludzi, ale i do rzeczy. Dlaczego kamień spada na ziemię? Ponieważ musi, nie ma innego wyjścia!

Jeśli zastanowimy się nad tym, co powiedzieliśmy wcześniej, o naturze przyczyny i skutku, zrozumiemy, że związek ten jest konieczny. Każdy skutek musi mieć przyczynę konieczną, coś co dzięki czemu może urzeczywistnić się w taki właśnie sposób.
Możemy tu więc ponownie zastosować tę samą logikę, którą dostrzegliśmy w przyczynowości: czy wśród wszystkich rzeczy koniecznych jest taka, która jest najbardziej konieczna? Musi taka być, z takich samych powodów, o jakich mówiliśmy wcześniej. Musi istnieć Istota Absolutnie Konieczna, od której zależą wszystkie inne konieczności, i Istotę tę nazywamy Bogiem.

Droga czwarta – ze stopni doskonałości w naturze

Przytoczone powyżej trzy dowody na istnienie Boga są do siebie bardzo podobne. W pierwszym widzimy, że ruch wymaga poruszyciela, a w ostatecznym rozrachunku Pierwszego Poruszyciela. W drugim widzimy, że przyczyna skuteczna wymaga Pierwszej Przyczyny, by można było wyjaśnić istnienie wszystkich innych rzeczy. W trzecim dowodzie widzimy, że niezbędne jest istnienie Jednej Istoty Koniecznej, od której zależą wszystkie inne. W każdym z tych dowodów istnieje pewien łańcuch czy też ciąg zależności, który nie może ciągnąć się w nieskończoność bez zanegowania tego, co obserwujemy w rzeczywistości. Fakt, że zależność taka istnieje oznacza, że musi istnieć coś, co łączy te wszystkie zależności, że musi istnieć pierwszy element zbioru, od którego pochodzą wszystkie pozostałe elementy.

Jednak św. Tomasz z Akwinu przedstawia nam jeszcze inny rodzaj dowodzenia, różniący się od poprzednich pod tym względem, że skupia się on nie tyle na zależnościach pomiędzy zmianami, czy na przyczynie i skutku, ale na samych rzeczach i ich naturze. Widzimy na świecie wiele różnych rzeczy, łączy je jednak coś wspólnego i poznawalnego. Na przykład do wszystkiego, co możemy zmierzyć, możemy odnieść pewną wielkość. Odmierzamy pięć kilogramów chleba, sześć litrów benzyny, dziesięć minut pozostałych do zakończenia konferencji etc. Każdy pomiar oznacza liczenie lub mierzenie czegoś.

Jeśli jednak przyjrzymy się temu dokładniej, jest to kwestia nie tylko ilości. Nawet pewne rzeczy abstrakcyjne, takie jak sprawiedliwość, która nie jest policzalna, również może być mniejsza lub większa – na przykład człowiek niewinny jest bardziej sprawiedliwy niż złodziej. Jedna osoba może być bardziej cierpliwa od innej. Gradacja ta istnieje nawet w odniesieniu do rzeczy bardzo abstrakcyjnych – na przykład pewna teoria naukowa może być bardziej trafna od innej, jedno twierdzenie może być prawdziwsze od innego, jedni ludzie mogą być bardziej szlachetni i cnotliwi od innych. W istocie wszystko co istnieje, może posiadać pewne cechy w mniejszym lub większym stopniu.
Do czego jednak porównywany jest ów stopień, owo „mniej” lub „bardziej”? Jeśli mówmy, że dana rzecz posiada pewne cechy w mniejszym lub większym stopniu, musi istnieć pewien standard lub norma, w stosunku do której jest się bliżej lub dalej. Jeśli jakiś człowiek jest mniej lub bardziej cierpliwy od innego, musi istnieć coś nazywanego cierpliwością, co służy za normę w obu tych przypadkach – jeden z nich posiada ją w mniejszym stopniu, drugi zaś we większym. Jeśli są ludzie mniej lub bardziej mądrzy, musi istnieć coś nazywanego mądrością, co jest źródłem tego porównania, w oparciu o co mówimy, że ludzie ci posiadają mądrość w różnym stopniu. Jeśli istnieją ludzie, którzy są mniej lub bardziej dobrzy, musi istnieć coś nazywanego dobrem, co można odnaleźć u obu tych grup, w różnym jednak stopniu. Jeśli istnieje na tym świecie doskonałość i rzeczy są mniej lub bardziej doskonałe, musi istnieć coś, co jest najdoskonalsze, albo przynajmniej coś nazywanego doskonałością, do czego czynione jest porównanie. Idąc jeszcze dalej, jeśli jest coś nazywanego „istnieniem”, a wszystko co istnieje, istnieje w różnym stopniu, musi być też coś, do czego wszystko co istnieje musi być porównywane.

To ostatnie zdanie jest dla nas najciekawsze: jeśli coś istnieje, musi być też coś, co nazywamy istnieniem – coś nie istniejącego w konkretny sposób, jak bycie człowiekiem czy bycie koniem, albo bycie czarnym lub białym. Coś co po prostu jest. Istnienie jest jego naturą, jego istotą, czy też jak mówimy: Jego naturą jest Jego istnienie. A ten wyjątkowy byt, którego naturą jest istnienie, nazywamy Bogiem.

Droga piąta – z ładu istniejącego we wszechświecie

Piątym sposobem, za pomocą którego możemy udowodnić istnienie Boga, jest obserwacja ładu istniejącego we wszechświecie. Badając wszechświat dostrzegamy, że istnieje w nim pewien ład, że nie jest on jedynie dziełem przypadku. Istnieją we wszechświecie pewne prawa, które zawsze są przestrzegane. Istnieje na przykład prawo grawitacji, fakt, że masy przyciągają się wzajemnie. Istnieją liczne prawa dotyczące elektryczności, które możemy zawrzeć w tym, co nazywamy równaniami Maxwella. Istnieją liczne prawa biologii i prawa dotyczące wzrostu populacji. Istnieją prawa dotyczące światła i wszystkiego co porusza się jako fale, jak np. dźwięku. Istnieje prawo zachowania pędu i prawo zachowania energii.

Co jednak najciekawsze w przypadku tych praw – wszystkie rzeczy są im posłuszne. Różnią się one od praw ludzkich właśnie tym, że mają zastosowanie uniwersalne. Istoty ludzkie podlegają im w takim samym stopniu, jak ptaki czy kamienie. Na przykład prawo grawitacji nie jest jedynie ideą, jest rzeczywistością. W każdym zderzeniu, niezależnie od tego, czy dotyczy to małych czy dużych rzeczy, decydujące znaczenie ma pęd. Nawet w rzeczach, które jak mówimy zdarzają się „przypadkiem”, wszystko dokonuje się wedle pewnych praw statystycznych.

A jednak jeśli istnieje prawo, z konieczności istnieć musi pewien ustalony porządek rządzący wszystkim. Ład jest ze swej natury czymś rozumnym, czymś racjonalnym – poznanie naukowe wszechświata możliwe jest właśnie dlatego, że prawa te istnieją. Jesteśmy w stanie poznać wszechświat właśnie dlatego, że istnieje w nim pewien ład. Gdyby ład ten nie istniał, nie sposób byłoby w nim niczego zrozumieć czy poznać przez badania naukowe.

Rodzi się więc naturalne pytanie: skąd pochodzą wszystkie te prawa? Dlaczego elektron waży tak mało, a stała grawitacji ma właśnie taką, a nie inną wartość? Kto ustanowił prawa natury? I co ważniejsze: kto je egzekwuje?

Z pewnością same rzeczy nie narzucają praw natury, ponieważ są im podległe. A jednak owo egzekwowanie praw natury jest czymś nie ulegającym wątpliwości, a nawet zrozumiałym i racjonalnym. A przecież większość rzeczy na tym świecie nie jest rozumnych. Z całą pewnością sam elektron nie zdecydował, jak jest jego masa, ani o tym, że może przenosić ładunek elektryczny – a jednak to czyni.
Samo istnienie praw natury, rozumnego ładu we wszechświecie, ładu który potrafimy zaobserwować i zrozumieć, zakładać musi istnienie rozumnego Prawodawcy, Tego, kto prawa te ustanowił. Tę rozumną istotę, która rządzi wszystkimi składnikami świata naturalnego, nazywamy Bogiem.

 

Konkluzja

Twierdzenie, że Bóg istnieje, jest w pełni uzasadnione.

Tak więc, drodzy słuchacze, przedstawiliśmy pięć dróg, pięć sposobów na udowodnienie istnienia Boga, choć z pewnością każdy z tych punktów mógłby zostać omówiony znacznie szczegółowiej. Gdybyśmy mieli więcej czasu, moglibyśmy rozwinąć zastosowanie poszczególnych argumentacji, chciałem jednak przedstawić jedynie główne linie rozumowania a przede wszystkim wykazać, że uznanie istnienia Boga nie jest jedynie rodzajem emocjonalnej reakcji, ślepego instynktu czy też wyrazem potrzeby socjologicznej. Fakt, że Bóg istnieje, jest po prostu racjonalnym wnioskiem płynącym z obserwacji otaczającego nas świata.

W rzeczywistości większość obiekcji przeciwko istnieniu Boga ma charakter bardziej emocjonalny niż racjonalny. Wielu z tych, którzy wątpią w istnienie Boga, zgorszonych jest na przykład obecnością zła w świecie. Jak Bóg mógłby istnieć – mówią – skoro na świecie jest tyle zła? Nie jest to jednak wcale argument racjonalny – jest to bardziej reakcja emocjonalna, będąca skutkiem szoku w konfrontacji ze złem. Faktem jest, że zło nie wyklucza istnienia Boga w większym stopniu, niż brak dobra u niektórych nie wyklucza istnienia dobra w ogólności. W rzeczywistości jeśli mówimy o braku czegoś, zakładamy że to coś może lub powinno istnieć.

Niektórzy mówią również, że współczesna nauka nie potrzebuje już Boga do wyjaśnienia tajemnic wszechświata, że ludzie odkryli wszystkie prawa natury, które tłumaczą absolutnie wszystko. Nawet gdyby to było prawdą, a prawdą nie jest, nie wyjaśnia to jeszcze faktu, dlaczego wszechświat funkcjonuje w sposób racjonalny ani istnienia samych praw fizyki, które zostały odkryte.

Niewątpliwym paradoksem jest, że współczesny ateista jest w pewien sposób najbardziej zagorzałym dogmatykiem, odrzucającym posługiwanie się intelektem. Ateizm jest w istocie czystą negacją, raczej świadomym zaprzeczeniem faktu, niż racjonalną argumentacją. Wybór, by nie wierzyć w Boga, jest w istocie bardziej chorobą woli, niż intelektu. Nawet Pismo św. mówi: „Rzekł głupi w sercu swoim: nie ma Boga”. Głupiec, czyli ten, kto nie chce obserwować świata, kto odmawia wyciągania na podstawie tych obserwacji wniosków, mówi że nie ma Boga. To nie ludzie prości czy nieuczeni wątpią w istnienie Boga, ale raczej ci, którzy nie chcą wyciągać wniosków z obserwacji otaczającego ich świata albo też zakochani są w swej własnej sofistyce. Mówią oni w swych sercach, jak pisze Psalmista, nie w swych umysłach, ponieważ to serce jest siedliskiem emocji i woli. Choroba toczy ich serca, a niekoniecznie umysły: ich argumenty skierowane przeciwko religii nie odwołują się do intelektu, ale do sofistyki, przy pomocy której starają się ją ośmieszyć i zdyskredytować.

Z tego właśnie powodu przekonanie o istnieniu Boga, zwłaszcza w naszym współczesnym świecie, jest nierzadko równoznaczne z łaską właściwego posługiwania się rozumem. Skoro tylko dusza zrzuci pęta współczesnej demagogii i propagandy i zaczyna w sposób obiektywny analizować otaczający ją świat, nie napotyka na trudności w uznaniu istnienia Boga, ponieważ wniosek taki jest całkowicie racjonalny i uzasadniony. Jednak biorąc pod uwagę stan współczesnego świata oraz kondycję, w jakiej znajduje się rodzaj ludzki, musimy zawsze pamiętać, że wiara nadprzyrodzona jest przede wszystkim łaską.

Oby dobry Bóg raczył udzielić wam tej łaski w obfitości. Dziękuję za uwagę!

ks. John Jenkins
Lublin, 24.11.2012
http://www.bibula.com

Share this:

Comments: 0

 

 

 

UA-46283632-1

 

 „COKOLWIEK UCZYNILIŚCIE JEDNEMU Z TYCH BRACI MOICH NAJMNIEJSZYCH, MNIEŚCIE UCZYNILI” (Mt 25,40).
– Naśladujemy Chrystusa Sługę z miłością służąc chorym i ubogim.

 

W każdym człowieku jest Jezus.

”Wierność misji”

<”Jezus świadomy swojej misji odważnie podąża do Jerozolimy, aby tam nie tylko słowami czy czynami, ale całym sobą ukazać nam nieskończoną miłość Ojca. W swojej wędrówce doświadcza odrzucenia, które budzi gniew apostołów, szczególnie Jana i Jakuba. Chcą zareagować mocno, stanowczo, od razu. Jezus jednak nie zezwala im na to. Ich reakcja pogłębiłaby jedynie krąg niezgody i wrogości. Jezus się nie narzuca, ale i nie odrzuca ludzi. Idzie dalej – wierny misji, którą otrzymał od Ojca.”>

 

„Jezu, proszę Cię, naucz mnie tej ufnej pokory i cierpliwości, bo dobro zwycięża zawsze, choć powoli.”

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1-5)

Refren: Wobec aniołów psalm zaśpiewam Panu.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich;
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię za łaskę Twoją i wierność, *
bo ponad wszystko wywyższyłeś Twoje imię i obietnicę.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wszyscy królowie ziemi będą dziękować Tobie, Panie, *
gdy usłyszą słowa ust Twoich,
i będą opiewać drogi Pana: *
„Zaprawdę, chwała Pana jest wielka”.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Por. Ps 103,21)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Błogosławcie Pana, wszyscy Jego aniołowie,
wszyscy słudzy, pełniący Jego wolę.


Aklamacja:
Alleluja, alleluja, alleluja.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 25,4–5.6–7.8–9)

Refren:
Wspomnij, o Panie, na swe miłosierdzie.

Daj mi poznać Twoje drogi, Panie, *
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami.
Prowadź mnie w prawdzie według Twych pouczeń, *
Boże i Zbawco, w Tobie mam nadzieję.

Wspomnij na swoje miłosierdzie, Panie, *
na swoją miłość, która trwa od wieków.
Nie pamiętaj mi grzechów i win mej młodości, +
lecz o mnie pamiętaj w swoim miłosierdziu, *
ze względu na dobroć Twą, Panie.

Dobry jest Pan i prawy, *
dlatego wskazuje drogę grzesznikom.
Pomaga pokornym czynić dobrze, *
uczy pokornych dróg swoich.

 

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ (J 10, 27)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Moje owce słuchają mojego głosu,
Ja znam je, a one idą za Mną.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże,
*
broń mnie od tych, co na mnie
powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców
*
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie,
*
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie,
*
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości,
*
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę
*
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią
*
i ucieczką w dniu mego ucisku.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego
.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.



PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 59,2-3.4-5a.10-11.17)

Refren: Bóg jest ucieczką w dniu mego ucisku.

Od nieprzyjaciół moich wyzwól mnie, mój Boże,
*
broń mnie od tych, co na mnie powstają.
Wybaw mnie od złoczyńców
*
i od mężów krwawych.

Bo oto czyhają na moje życie,
*
spiskują przeciw mnie mocarze,
a we mnie nie ma zbrodni ani grzechu, Panie,
*
bez mojej winy tu biegną, by mnie napastować.

Na Ciebie będę baczył, Mocy moja, *
bo Ty, o Boże, jesteś moją warownią.
Wychodzi mi naprzeciw Bóg w swej łaskawości,
*
Bóg sprawia, że mogę patrzeć na klęskę swych wrogów.

A ja opiewać będę Twoją potęgę
*
i rankiem będę się weselić z Twojej łaskawości.
bo stałeś się dla mnie warownią
*
i ucieczką w dniu mego ucisku.


ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 6,63b.68b)

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Słowa Twoje, Panie, są duchem i życiem,
Ty masz słowa życia wiecznego
.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.


 ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 84,5)

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie,
będą Ciebie wychwalali na wieki.

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 50,8-9.16bc-17.21 i 23)


Refren: Temu, kto prawy, ukażę zbawienie.

„Nie oskarżam cię za twe ofiary, *
bo twoje całopalenia zawsze są przede Mną.
Nie przyjmę z twego domu cielca *
ani kozłów ze stad twoich”.

„Czemu wymieniasz Moje przykazania *
i na ustach masz Moje przymierze?
Ty, co nienawidzisz karności, *
a słowa Moje odrzuciłeś za siebie?

Ty tak postępujesz, a Ja mam milczeć? *
Czy myślisz, że jestem do ciebie podobny?
Kto składa ofiarę dziękczynną, ten cześć Mi oddaje, *
a tym, którzy postępują uczciwie, ukażę Boże zbawienie”.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ez 18,31)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy
i utwórzcie sobie nowe serca i nowego ducha.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 103,1-2.3-4.9-10.11-12)

Refren: Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia.

Błogosław, duszo moja, Pana *
i wszystko, co jest we mnie, święte imię Jego.
Błogosław, duszo moja, Pana *
i nie zapominaj o wszystkich Jego dobrodziejstwach.

On odpuszcza wszystkie twoje winy *
i leczy wszystkie choroby,
On twoje życie ratuje od zguby, *
obdarza cię łaską i miłosierdziem.

Nie zapamiętuje się w sporze, *
nie płonie gniewem na wieki.
Nie postępuje z nami według naszych grzechów *
ani według win naszych nam nie odpłaca.

Bo jak wysoko niebo wznosi się nad ziemią, *
tak wielka jest łaska Pana dla Jego czcicieli.
Jak odległy jest wschód od zachodu, *
tak daleko odsunął od nas nasze winy.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Łk 15,18)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Powstanę i pójdę do mego ojca, i powiem:
„Ojcze, zgrzeszyłem przeciw niebu i względem ciebie”.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

  

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 1,1-2.3.4.6)

Refren: Błogosławiony, kto zaufał Panu.

Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą występnych, *
nie wchodzi na drogę grzeszników *
i nie zasiada w gronie szyderców,
lecz w prawie Pańskim upodobał sobie *
i rozmyśla nad nim dniem i nocą.

On jest jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, *
które wydaje owoc w swoim czasie,
liście jego nie więdną, *
a wszystko, co czyni, jest udane.

Co innego grzesznicy: *
są jak plewy, które wiatr rozmiata.
Albowiem znana jest Panu droga sprawiedliwych, *
a droga występnych zaginie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (J 8,12b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Królu wieków.

Błogosławieni, którzy w sercu dobrym i szlachetnym
zatrzymują słowo Boże
i wydają owoc przez swoją wytrwałość.

Aklamacja: Chwała Tobie, Królu wieków.

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 34,4-5.6-7.16-17.18-19)

Refren: Bóg sprawiedliwych uwolnił z ucisków.

Wysławiajcie ze mną Pana, *
wspólnie wywyższajmy Jego imię.
Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał *
i wyzwolił od wszelkiej trwogi.

Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością, *
oblicza wasze nie zapłoną wstydem.
Oto wołał biedak i Pan go usłyszał, *
i uwolnił od wszelkiego ucisku.

Oczy Pana zwrócone na sprawiedliwych, *
uszy Jego otwarte na ich wołanie.
Pan zwraca swe oblicze przeciw zło czyniącym, *
By pamięć o nich wymazać z ziemi

Pan słyszy wołających o pomoc *
i ratuje ich od wszelkiej udręki.
Pan jest blisko ludzi skruszonych w sercu, *
ocala upadłych na duchu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Mt 4,4b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Nie samym chlebem żyje człowiek,
lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

 

PSALM RESPONSORYJNY (Ps 33,4–5.18–19.20 i 22)

Refren:Mamy nadzieję w miłosierdziu Pana.

Słowo Pana jest prawe, *
a każde Jego dzieło godne zaufania.
On miłuje prawo i sprawiedliwość, *
ziemia jest pełna Jego łaski.

Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, *
na tych, którzy czekają na Jego łaskę,
aby ocalił ich życie od śmierci *
i żywił ich w czasie głodu.

Dusza nasza oczekuje Pana, *
jest naszą pomocą i tarczą.
Panie, niech nas ogarnie Twoja łaska według nadziei, *
którą pokładamy w Tobie.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 6,2b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Pan mówi: Nie chcę śmierci grzesznika,
lecz aby się nawrócił i miał życie.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

  

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 19,8.9.10.15)

Refren: Słowa Twe, Panie, dają życie wieczne.

Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę, *
świadectwo Pana niezawodne, uczy prostaczka mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce, *
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.

Bojaźń Pana jest szczera i trwa na wieki, *
sądy Pana prawdziwe, a wszystkie razem słuszne.
Niech znajdą uznanie przed Tobą słowa ust moich i myśli mego serca, *
Panie, moja Opoko i mój Zbawicielu.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (Ps 51,12a.14a)


Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i przywróć mi radość z Twojego zbawienia.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.

  

 
PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 138,1-2a.2bc-3.7c-8)


Refren:Pan mnie wysłuchał, kiedy Go wzywałem.

Będę Cię sławił, Panie, z całego serca, *
bo usłyszałeś słowa ust moich.
Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów, *
pokłon Ci oddam w Twoim świętym przybytku.

I będę sławił Twe imię *
za łaskę Twoją i wierność.
Wysłuchałeś mnie, kiedy Cię wzywałem, *
pomnożyłeś moc mojej duszy.

Wybawia mnie Twoja prawica. *
Pan za mnie wszystkiego dokona.
Panie, Twa łaska trwa na wieki, *
nie porzucaj dzieła rąk Twoich.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ  (2 Kor 6,2b)

Aklamacja:
Chwała Tobie, Słowo Boże.

Oto teraz czas upragniony,
oto teraz dzień zbawienia.

Aklamacja: Chwała Tobie, Słowo Boże.
 

 

PSALM RESPONSORYJNY  (Ps 119,1-2.4-5.7-8)

 Refren: Błogosławieni słuchający Pana.

Błogosławieni, których droga nieskalana, *
którzy postępują zgodnie z prawem Pańskim.
Błogosławieni, którzy zachowują Jego upomnienia *
i szukają Go całym sercem.

Ty po to dałeś swoje przykazania, *
by przestrzegano ich pilnie.
Oby niezawodnie zmierzały me drogi *
ku przestrzeganiu Twych ustaw.

Będę Cię wysławiał prawym sercem *
gdy nauczę się Twych sprawiedliwych wyroków.
Przestrzegać będę Twoich ustaw, *
abyś mnie

nigdy nie opuścił

 Aklamacja: SłowaTwe, Panie, dają życie wieczne.
 

Dodano 13/4.3.2014. Źródła:

http://www.paulus.org.pl/czytania.html?data=2014-3-9

i następne…

***

Nie bójcie się słabości człowieka ani jego wielkości. Człowiek zawsze jest wielkim, także w słabości!"

 

Jan Paweł II

 

***

„Najgorzej jest być nikim dla kogoś, kto jest Dla Ciebie wszystkim…”

 

***

Tylko przyjaciel potrafi podnieść cię, gdy upadniesz..."

 

***

Twe Światło jest na drodze mej..."

 

Żródła: www.mojageneracja.pl

 http://www.youtube.com/watch?v=qibAjQaFS9w&list=RDTVBdfitJ-ZI

***

Miłość, Przyjacielu, to nie wyścig szczurów, kto prędzej, kto szybciej, kto więcej, kto gorzej, kto lepiej, byle pierwszy. Widocznie za mało jeszcze przeżyłeś męczarni, żebyś to zrozumiał. 

 

Maria Anna Żółtowska 

***

Nie sztuką jest kochać świętych, ale też tych, którzy sprawili nam ból, żebyśmy sami odczuli, jak to boli, gdy innych ranimy.

                              

Maria Anna

Żółtowska

***

Nie temu jest trudno przedostać się przez ucho igielne, kto nim jest, lecz temu,

kto nim nie jest

i lęka się przejść

z powodu swych grzechów. 

 

Maria Anna Żółtowska

Najukochańszy i Najszlachetniejszy

o Najpiękniejszym i Najwierniejszym

Sercu Chrystusowym 

Nasz Ojcze i Bracie

oraz Przewodniku Franciszku!

 

Niech będzie umiłowane Święte Twojej Imię przez wszystkich teraz i zawsze!

Niech będzie ukochane Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących miłością Bożą teraz i zawsze!

Niech będzie uwielbione Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących uwielbieniem świętości Bożej teraz i zawsze!

Niech będzie uszanowane Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących uszanowaniem Bożym teraz i zawsze! 

Niech będzie z godnością czczone Święte Twoje Imię przez poszukujących i żyjących godnością i prawdą Bożą teraz i zawsze! 

Niech będzie błogosławione Święte Twoje Imię przez Boga Najwyższego,

Jezusa Chrystusa

i Ducha Świętego

oraz Wszystkich Jego Świętych,

tudzież poszukujących

i żyjących Bożą Świętością wiernych

teraz i zawsze. Amen

 

Maria Anna Żóltowska

 

„Według niezmiennego prawa Boskiej Opatrzności godność duszy jest jednak najbardziej chłostana przez bunt ciała. Człowiek, który udaje równego Bogu, upada niżej jeszcze, niźli bezrozumne zwierzę. Luter jest smutnym historycznym przykładem tej Boskiej kary. W 1521r…”   Marucha | 2014-03-22 (sobota) o 07:01:48 | Categories: Historia, Kościół | URL: http://wp.me/p1G3D-azs Rozpusta Marcina Lutra by Marucha

***

Mężczyźni zakompleksieni poszukują kwiatka do samochodu, byle się tylko dobrze układał w wazonie i prezentował gdzie i kiedy trzeba, by inni go zazdrościli.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyźna boi się miłości i z lęku nie zaryzykuje. Choć nie uznaje feministek, czeka jednak, kiedy go kobieta "poderwie". Zachowuje się jak tchórz, nie umie walczyć o miłość. Stąd bez odpowiedzialności woli przeskakiwać z kwiatka na kwiatek.


Maria Anna Żółtowska

 

***

To toksyczni mężczyźni robią z kobiet feministki.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Świadoma kobieta swojej miłości wie kiedy mężczyzna ją kocha, a kiedy chce tylko wykorzystać instrumentalnie albo z braku laku, i w związku ze związkiem układa on sobie różne scenariusze, bawi się w reżysera, wymyśla różne sztuczki, które na nic i tak się zdadzą, bo nie ma w nim miłości. Wciąż tylko gra, gra, gra.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna boi się zaryzykować i zawalczyć o miłość lub chowa się przed miłością z obawy o utratę swej

maski aktora

i władzy nad kobietą, choć to wcale nie o władzę w miłości chodzi ani żadną grę.  

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksycznemu mężczyźnie nie chodzi o kobietę, lecz o walkę z nią, jako pozornie słabszą od niego istotą, by mógł światu udowodnić, że z nią wygrał, że jego jest na wierzchu, choć to nie takie mądre i nie takie dobre.

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna zabija w kobiecie ducha, zamiast podnosić ją na duchu.

 

Maria Anna Żółtowska

 

 ***

Toksyczny mężczyzna nie jest zdolny stworzyć odpowiedzialnego związku opartego na miłości, szacunku, trwałości, wierności i poczuciu bezpieczeństwa. Zawsze trafia jak kulą w płot "przez chwilę". I jak ognia boi się tej prawdy, która by mogła go uzdrowić. 

 

Maria Anna Żółtowska 

 

***

Toksyczny mężczyzna nigdy nie zrobi z kobiety świętej. Wręcz przeciwnie, z jakiejś utajonej zawiści, pamiętliwości, zazdrości zabija w niej to, co najpiękniejsze, najszlachetniejsze, najcenniejsze - co w niej boskie i święte.

 

Maria Anna Żółtowska 

 

***

Toksyczny mężczyzna nie jest w stanie poznać świętości w kobiecie, gdyż patrząc przez pryzmat swojego egoizmu i próżności, widzi tylko blichtr, pozory, pogoń za zaspakajaniem swoich jedynie cielesnych potrzeb na poziomie zwierzęcym. I to według swoich cielesnych odczuć nazywa świętością, nie bacząc na to, co mówi Jezus w Ewangelii o niezakopywaniu ludzkich talentów, które każdy otrzymał od Boga i je w sobie rozpoznaje oraz pielęgnuje i rozwija. Zatem duchowy przywódca powinien jeszcze pomagać je rozwijać w wiernych w słusznym celu, a nie je uśmiercać, i życzyć, że Duch w tej osobie martwy, co wskazuje, iż głosi jakąs swoją wydumaną chyba herezję, niezgodną z Ewangelią Jezusa. A wyższe wartości takie, jak cierpliwość, zrozumienie, przebaczenie, poświęcenie, współczucie, bezinteresowna pomoc i wsparcie, miłosierdzie, subtelność, powściągliwość, szacunek, godność, uprzejmość, ofiarowanie siebie dla miłości są jemu zupełnie obce, widocznie jak sam Bóg, w którego pewnie też nie wierzy, bogiem nazywając siebie, zamiast bratem w Chrystusie Panu, który powinien służyć maluczkim, jak Chrystus służył i im pomagać nieść na ramionach swój krzyż, dawać im dobry przykład. A nie ich jak faryzeusz krzyżować jak Chrystusa. Na to nie może być zgody i nie będzie. Jezus po to umarł za grzechy wszystkich, żeby świat zbawić od wszelkiego zła, uciemiężenia, niesprawiedliwości, kłamstwa i wyzysku człowieka przez człowieka. Abyśmy stali się wolni od grzechu jak jedna Boża Rodzina wszystkich sióstr i braci Jezusa, a nie po uważaniu księży lub po osobistych z nimi  znajomościach.   

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Tokstyczny mężczyzna szuka zawsze stanów zakochania, czyli dobrych wrażeń, by było jedynie przyjemnie, co zaprowadza go za każdym razem w ślepy zaułek i przynosi kolejne rozczarowanie, gdyż na tym kończy się jego potrzeba cielesnej miłości i zaprzepaszczenie kolejnej  szansy na osobisty rozwój duchowy, psychiczny i intelektualny. 

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Toksyczny mężczyzna szuka wiecznie swojej ofiary, zaczynając od podporządkowania jej sobie. Gdy kobieta zachowuje się asertywnie, ten obraża ją i nieludzko z obsesyjną manią prześladowcy w najróżniejszy sposób nęka, bez realnych powodów mszcząc się na niej; angażuje w to nawet postronne osoby, poświęca na to całą swoją energię i czas, nie zdajac sobie sprawy, że potrzebuje fachowej pomocy. 

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Tylko ludzka ułomna, skarłowaciała  miłość jak zwykle zawodzi. Prawdziwa miłość jest za nic i nie ustaje, gdyż nosi się ją w sercu jak dziecko. Co może taka czy taki wiedzieć na temat miłości dziecka, nakazując dorosłym, by stali się jak dzieci, jeśli sami nigdy nie rodzili i nie mają pojęcia, jak zachowuje się dziecko. A tak a'propos - dziś dziecko tworzy programy komputerowe, to nie jest już dziecko Średniowiecza. Umie samodzielnie myśleć i wyciągać logiczne wnioski. Czy takie dziecko należy źle osądzać, podejrzewać o złe czyny, które czyni najprawdopodobieJ sam  podejrzewający, prowokując je do zwady, urazy, które nosi w sobie, jakby mało było zła wokół, a potem je karać? - Nie! Z takiego dziecka należy się cieszyć i docenić w nim to, co sobą reprezentuje, nie deptać go bezbronne! Nie zabijać, nawet słowem! A może jest to tresura zimnego chowu?  Więc najpierw trzeba zacząć ją od siebie! I samemu wprowadzić w życie! I wypełniać Dziesięć Przykazań Bożych! Nie zabijaj! Zachęcam z oskarżaniem przejść z innych na siebie - jeśli już. I nie stawać się powodem czyjegoś grzechu. Grzechu bezbronnego dziecka! 

Pozwolić dzieciom spokojnie i godnie żyć!  Również tym dojrzałym dzieciom! Albo wrócić do szkoły dobrego

      wychowania!?         

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Czy to nie wielki egoizm, przewrotność, rzucanie klątw i zaklęć  oraz zakłamanie niektórych "ludzi z powołaniem" (ciekawe do czego?), jeśli najpierw modlą się o Ducha miłości, a gdy przychodzi do wiernych, Go zabijają mówiąc, niech Duch stanie się w tej osobie martwy, czyli też osoba? Bo z Duchem się rodzimy. A potem znowu wzywają Go już tylko dla samych siebie, czyli "kapłanów królewskich", mając w poszanowaniu wiernych uczestniczących w kościele. Czy na tym polega mądrość prowadząca do zgody i miłość bliźniego naszych duchowych przywódców, byśmy nie zbądzili - jak oni to mówią - i zeszli z dobrej drogi, a weszli na złą, za ich przykładem? Czy może to przejaw egoizmu, egotyzmu, wyklinania ludzi ze spłeczności przez dokuczanie, krętactwa, przewrotność, różne podchody, gierki, zwodzicielstwo, podstępne, a więc falszywe podejścia do bliźniego? I podejrzewanie go o konszachty z Szatanem? Jeśli już - to może z nimi?  Może dlatego im tak bardzo na tym zależy, żeby jednak przestać do kościoła chodzić? Bo nie nadajemy się do zbiorowej szatańskiej hipnozy z piekła na ziemi rodem?

 

Maria Anna Żółtowska

 

***

Czy głośne i publiczne wypominanie w kościele przez księdza wiernym uczciwie zarobionych pieniędzy, innych dóbr materialnych oraz ich posądzanie o to, że zdobyli je po znajomości, nie jest większym grzechem tego kapłana niż każdy inny grzech maluczkiego, który mu sromotnie wypominają i przez to go piętnują i szykanują z zawiści i pomsty za coś tam "jeszcze" , co im się w głowach uroiło? A Pismo mówi, cokolwiek masz do brata swego, idź najpierw przeproś go, oddaj mu należną cześć, honor i godność, dopiero wróć, aby się modlić. Czy aby wszyscy kapłani przestrzegają tych Ewangelicznych reguł? W takim razie jakim prawem pouczają innych podczas Mszy świętej, sami nie czyniąc zawsze dobra i nie dając swoim zachowaniem dobrego przykładu? A może też sądzą innych według siebie? Sami wszystko załatwiają po znajomości? I komu chcą po znajomości? Może kościoły pobudowali po znajomośc? Jeśli chodzi o mnie, dla jasności, może wreszcie przewidzą, wszystko otrzymuję, co mi potrzeba do godnego życia, swoją pracą "otrzymaną po znajomośći" z Panem Bogiem. Bo Bóg mój jest Najpotężniejszy z potęg i jest mi twierdzą i warownym obronnym murem staje zawsze ze Swą mocą przede mną i za mną, z lewa i prawa, nade mną i pode mną. I nie brak mi niczego, a wszelkich moich nieprzyjaciół i wrogów w pył zetrze, i już ściera, i rozwiewa po pustyni, za te cięgi, co rzucają w murem otaczajacego mnie Boga, a Bóg im to oddaje co w Niego rzucają, oddala to ode mnie i mnie przed tym chroni, bo wie, że wierna Jemu jedynie jestem. A ja Bogu mojemu za to dziękuję codziennie, zaś wrogom i nieprzyjaciołom z góry przebaczam, żeby mieli sen spokojny, słodki sen!  

 

Maria Anna Żółtowska

***

Do stworzenia stałego związku kobiety z mężczyzną wg psychologów potrzebne są u mężczyzny cechy dobrego opiekuna takie jak: cierpliwość, samokontrola emocjonalna, szczerość, wyrozumiałość, odpowiedzialność, ufność, optymizm, czułość, potrzeba bliskości, kultura bycia.

 

Maria Anna Żółtowska
Dnia 6 marca 2014  

 

 

 „Zbyt silne emocje i presja, żeby już kogoś spotkać, często prowadzą do bólu i błędnych decyzji”.

 

Autor: Maria Rotkiel

wraz z zespołem Pracowni Poznawczo – Behawioralnej

[w:]

https://www.sympatiaplus.pl/artykul/1155,na-co-zwracam-uwage-i-co-pomijam.html

Dodtęp.: 24.3.2014.

 

Miłość od pierwszych chwil