Wiara i Religia
*******
Dodano 25.1.2014.
http://clendennen.blogspot.com/2012/01/czowiek-modli-sie-jak-chrzescijanin.html
Marnotrawny Kościół
Poselstwo o Marnotrawnym Kościele
Technologia Tłumacz
Kilka słów od autora bloga
„Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce, i odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. 2 Tym. 4:3,4”
Czy ja jestem radykalny? Człowiek radykalny to ktoś dążący do zasadniczych zmian społecznych, politycznych czy religijnych. To człowiek zasadniczy, trzymający się zasad, sięgający do podstaw. Słowo radykalny pochodzi od łacińskiego radix - korzeń. Człowiek radykalny wraca do źródła, do korzeni. Chrześcijanin radykalny wraca do Słowa Bożego, do źródła, do Jezusa Chrystusa i do Jego przykazań. Wraca do dnia Zesłania Ducha Świętego. W tym znaczeniu jestem jak najbardziej człowiekiem radykalnym. To co łączy mnie z pastorem Bertem Clendennenem to właśnie tak rozumiany radykalizm.
Nie uważam, że Bert Clendennen był człowiekiem nieomylnym, ale był i jest jednym z nielicznych bohaterów wiary a jego głos powinien być brany pod uwagę w dyskusji na temat współczesnego chrześcijaństwa. Chciałbym aby myśli Berta Clendennena rozpoczęły w sercach wielu chrześcijan, pewnego rodzaju inwentaryzację stanu naszej relacji z Bogiem.
Bert Clendennen dużo pisał na temat czym jest Kościół, jaka jest jego misja na ziemi i jaka jest nasza rola w Kościele. To bardzo istotne tematy, z którymi warto się zapoznać niezależnie od przynależności do tego czy innego kościoła.
Autor bloga bierze odpowiedzialność za wszelkie podkreślenia w tekście cytowanych fragmentów, i za osobiste komentarze, jednocześnie proszę o kontakt i dzielenie się ze mną Waszymi refleksjami na poruszane tematy.
Andrzej z DG
Mój e-mail jest aolsza1963(at)gmail.com
Niech Bóg Wam błogosławi.
http://clendennen.blogspot.com/2012/01/czowiek-modli-sie-jak-chrzescijanin.html
Myśl teologiczna
Berta Clendennena
poniedziałek, 23 stycznia 2012
Człowiek modli się jak chrześcijanin a żyje jak ateista
Jak wiemy, chrześcijaństwo jest na rozdrożu i być może nigdy wcześniej nie było w większym zamieszaniu niż obecnie. Przez wieki podstawą podziałów wśród chrześcijan było sekciarstwo. Zgromadzali się oni wokół jakiejś prawdy, ściśle określonego twierdzenia doktrynalnego, formy zarządzania kościołem, posłuszeństwa człowiekowi lub jakiegoś innego punktu ogniskowego. To wszystko się zmieniło. Nowi przywódcy znieśli doktrynę i stwierdzili, że doświadczenie nie jest konieczne. Kult „pozytywnego myślenia” zastąpił zdrową doktrynę a „samo wyznawanie” zredukowało osobiste doświadczenie Chrystusa jedynie do słów. Wszystko to jest teraz niczym innym jak wielbieniem litery i zaprzeczeniem ducha.
Chwalebna ewangelia nigdy nie może być głoszona w zwykłych słowach. Apostołowie zostali pouczeni co do niebiańskich spraw przez samego Chrystusa i mieli możliwość czynić cuda w jego imieniu, a mimo to nie byli w stanie wytłumaczyć tajemnic Królestwa. O wiele więcej rzeczy miało się dziać, a oni mogli nigdy nie mieć w tym udziału, gdyby nie zostali pouczeni przez Chrystusa. Przez trzy lata Chrystus mówił swoim naśladowcom o znakach Bożego Królestwa, ale był bardzo ostrożny tłumacząc im. że jego nauczanie i prowadzenie musi być inspirowane przez Ducha. Rozkazał im, aby nie opuszczali Jerozolimy mając tylko samą teorię (wyznanie) dotyczącą Jego narodzin, życia, nauczania itp. Mieli czekać w Jerozolimie aż zostaną przyobleczeni mocą z wysokości. Tylko wtedy apostołowie mogli usługiwać z Ducha a nie na podstawie samej tylko litery.
Możesz być bardzo mocny w literze ewangelii, ale dopóki Chrystus nie zamieszka w tobie przez Ducha, będziesz mówić o ewangelii jedynie tak jak o historii, którą się opowiada. Poleganie na zwykłym intelektualnym uznaniu Pana nie jest niczym więcej, jak tylko religią własnego wysiłku, pomimo jej wielkiej gorliwości dla zdrowej doktryny. Słowa bez mocy są bezużyteczne. Jezus powiedział: „Słowa, które do was mówię, są duchem i życiem”. Biblia jest tylko literą, jeśli nie jest głoszona poprzez Ducha.
Chrześcijaństwa Nowego Testamentu nie da się urzeczywistnić przez samo nauczenie się i wyznawanie jego prawd. Uzdrowienie nie przychodzi przez samo mówienie, że Jego sińcami jesteśmy uzdrowieni. Chrześcijaństwo Nowego Testamentu nie jest rezultatem nauczania, lecz namaszczenia. Zwykłe słowo wyznania bez namaszczenia ma tylko jedno znaczenie i może zrobić dla kościoła tylko to. co zrobiło dla Izraela - wydało na świat faryzeuszy, hipokrytów i otworzyło drzwi tysiącom zasługujących na potępienie herezji.
Dumnie ufając w pozytywne nastawienie i prawidłowe wyznawanie Słowa, wierzący ludzie dzisiaj odłożyli na bok czystość serca i zwycięską modlitwę. Ślepo odrzucając duchową rzeczywistość i skłaniając się ku intelektualnemu pojmowaniu słów i opinii, człowiek wytworzył zielonoświątkową naukę chrześcijańską, którą można pojąć naturalnym umysłem i którą naturalny człowiek może praktykować. Jest to obrzydliwością dla Boga. Jest to tylko głoszona pod sztandarem Chrystusa religia tworząca pokolenie chrześcijan, którzy szczycą się z tego, kim są w Chrystusie, a których życie nie zostało zmienione.
Modlitwa do Boga w imieniu Jezusa jest istotą chrześcijaństwa. A mimo to taka modlitwa, jeśli jest zaprzeczeniem życia, będzie tylko smrodem w nozdrzach Boga. Jeśli chrześcijaństwo nie wpływa na zmianę życia człowieka, co w takim razie dla niego znaczy. Modlitwa jako dodatek do próżnego, pozbawionego rozumu życia jest absurdem. Takie postępowanie sprawia, że człowiek modli się jak chrześcijanin a żyje jak ateista. Nie możemy dopuszczać do zaniedbywania Słowa, a jednocześnie musimy strzec się polegania na literze, które pozbawione jest oczekiwania przez Ducha prawdziwego i żywego doświadczenia tego wszystkiego, co Słowo dla nas ma, jeśli chodzi o naszą wiarę. Jeśli wyobrażamy sobie, że obietnice Boże mogą się urzeczywistnić przez samo studiowanie i wyznawanie litery, to jesteśmy tak samo zwiedzeni jak Żydzi, kiedy Jezus powiedział do nich: „Badacie pisma, bo sądzicie, że w nich jest życie, ale one składają świadectwo o mnie”. Słowo Boże ma być we czci, gdy wykonuje swoją pracę, aby przyprowadzić nas do Boga - to znaczy ma wskazywać drogę. Ale moc Boża nie tkwi w greckiej lub hebrajskiej składni, lecz w ożywczym tchnieniu Ducha Świętego. „Gdyż ewangelia to nie słowo ale moc i działanie Ducha Świętego”. Błędem jest przypisywanie mocy literze, podczas gdy Słowo Boże mówi nam, że jest ona w Duchu.
Intelektualne uchwycenie się Słowa Bożego nie może wyzwolić człowieka. „Nikt nie może zgłębić spraw Bożych jak tylko Duch Święty”. Bez inspiracji Ducha Świętego poznanie Pisma jest tylko jakimś wymysłem w umyśle człowieka. Takie intelektualne uwielbianie Pisma doprowadziło kościół do wiary w to, że cielesny człowiek może stać się duchowy przez samo wyznawanie Słowa. Judasz Iskariote potrafił ciągle cytować słowa Chrystusa. Siedział z nim przy stole, uczestniczył w wieczerzy, patrzył w jego oczy, gdy ten czynił cuda, a mimo tego wszystkiego nie miał lepszego poznania Jezusa niż Poncjusz Piłat. Jakiego jeszcze dowodu potrzebujemy na to, że moc Boża nie tkwi w samym wypowiadaniu słów? Najlepszym dowodem jest człowiek śpiewający w kościele o swojej miłości do Jezusa, uczący się tak zwanej modlitwy na językach i zapierający się Jezusa w swoim życiu. Takie odszczepieństwo obojętność nie mogłoby mieć miejsca pod sztandarem Jezusa, gdybyśmy nie zaprzeczali Bożej mocy przez zwykłe uwielbienie dla litery.
Żaden człowiek nie może nazwać Jezusa Panem, chyba tylko w Duchu Świętym. Nic nie jest tak przeciwne temu stwierdzeniu jak panująca obecnie teologia „wyznaj a stanie ci się”, według której to puste, pozbawione mocy poznanie litery, ma być kluczem do Bożej mocy. Wówczas to już tylko ułuda, ciemność i śmierć opanują kościół. Królestwo Boże może panować tylko tam. gdzie każda inna moc, oprócz jego, przestaje istnieć. Boża wola może się wykonać tylko wtedy, gdy Duch. który jest źródłem tej woli w Bogu. sprawia pragnienie jego woli w nas. Dlatego właśnie moc, która otworzyła oczy ślepego, wzbudziła umarłego, oczyściła trędowatego i wypędzała demony była większa, znacznie większa, niż same słowa. Gorliwość oparta na literze nie jest w stanie zrobić z człowieka uczestnika boskiej natury. W rzeczywistości, tylko potwierdza ona jego upadły stan. Chełpienie się literą związuje go pustką i brakiem realności Ducha Świętego. Człowiek może być tak dumny ze swojej wiedzy, że Duch nie będzie mógł przekonać go o kiepskim stanie jego życia.
fragment z książki - „Droga z pozoru właściwa” z rozdziału – Mit samego wyznawania
Autor: Andrzej z DG Wyślij pocztą e-mail
Wrzuć na bloga
Udostępnij w usłudze Twitter
Udostępnij w usłudze Facebook
Brak komentarzy:
http://clendennen.blogspot.com/2014/01/szkoa-chrystusa-duch-prawdy.html
Myśl teologiczna
Berta Clendennena
poniedziałek, 20 stycznia 2014
"Szkoła Chrystusa" - Duch Prawdy
W początkach naszego poznawania Boga On objawi nam pożądliwość naszych serc. Bóg nie będzie robił wyjątków dla ciebie, aż dojdziesz do realności krzyża Jezusa Chrystusa i uznasz, że ciało jest martwe. Bóg będzie konfrontował cię z twoim JA, aż to się stanie. Bóg będzie się rozprawiał z pożądliwością twojego serca, nawet gdyby miał cię doprowadzić do bankructwa, aż twoje reputacja nie będzie miała znaczenia. Bóg jest jedynie zainteresowany tym, by Chrystus był ukształtowany w tobie, byś mógł być godny Pana i Jemu się podobać. Bóg honoruje tych, którzy chcą się Jemu podobać i chodzić z Nim. Kolosan 1:10-25, "wydając owoc" jak mówi Biblia "w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznaniu Boga, utwierdzeni wszelką mocą według potęgi chwały jego ku wszelkiej cierpliwości i wytrwałości, z radością, dziękując Ojcu, który was zdolnymi uczynił do uczestniczenia w dziedzictwie świętych w światłości, który nas wyrwał z mocy ciemności i przeniósł do Królestwa Syna swego umiłowanego, On jest obrazem Boga niewidzialnego, pierworodnym wszelkiego stworzenia, ponieważ w nim zostało stworzone wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone. On też jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane, On także jest Głową Ciała, Kościoła: On jest początkiem, pierworodnym z umarłych, aby we wszystkim był pierwszy, ponieważ upodobał sobie Bóg, żeby w nim zamieszkała cała pełna boskości i żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego. I was, którzy niegdyś byliście mu obcymi i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał w jego ziemskim ciele przez śmierć, aby was stawić przed obliczem swoim jako świętych i niepokalanych, i nienagannych"
Ostrzeżenie, które mam dla was, jest zapisane w 1 Tymoteusza 4:1 "A Duch wyraźnie mówi, że w późniejszych czasach odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich". Czy mormonizm jest nauką szatańską? To łatwo ocenić. Świadkowie Jehowy? Kult Jima Jones'a? Tego rodzaju nauki diabelskie nie stanowią zagrożenia w kręgach chrześcijańskich. Mamy jednak chrześcijan, którzy ulegają naukom diabelskim. Takie doktryny diabelskie pochodzą od ludzi, którzy mówią, "Tak mówi Pan". Doktryny diabelskie przychodzą przez chrześcijańskie radio, chrześcijańską telewizję. Doktryny diabelskie przychodzą od ludzi, których świat uznaje za wielkich mężów Bożych. Co to jest doktryna diabelska? Jak poznać, czy nauka, której słucham, jest doktryną diabelską? Większość nauk diabelskich pochodzi z rozdziałów i wersetów biblijnych, przez usta fałszywych proroków, którzy używają fragmentów zapisanego słowa, wyrwanych z kontekstu.
Nauki diabelskie, to takie, które wywyższają ciało, nie zważając na świętość Boga. Nauka diabelska, to każda nauka i wszystko, co mąż Boży może powiedzieć, że pochodzi od Pana, co wywyższa ciało a rezultat tego nie prowadzi do świętości, miłości, poświęcenia, ofiary i namiętnej miłości do Świętego Boga. Nauka diabelska prowadzi mnie do celów opartych na mojej własnej woli. Bożym celem w tobie jest upodobnienie cię do obrazu Chrystusa. By tego dokonać, On skonfrontuje cię ze świeckością twojego serca. Będziesz skonfrontowany z bałwochwalstwem, pożądliwością, samowolą, która bierze swoje wzorce z otoczenia. Będziesz skonfrontowany z samowolą, która jest pod wpływem tego, co widzi w telewizji, czyta w czasopismach, gazetach i słyszy od tak zwanych wzorców społeczeństwa. Ta samowola wywyższa się ponad Boga.
W tym tygodniu polecam bardzo cenne przesłanie na temat współczesnego kościoła Szkoła Chrystusa - Duch Prawdy - kliknij na obrazek aby obejrzeć materiał VIDEO !
Autor: Andrzej z DG Wyślij pocztą e-mail
Wrzuć na bloga
Udostępnij w usłudze Twitter
Udostępnij w usłudze Facebook
Brak komentarzy:
http://clendennen.blogspot.com/?gclid=CMTSzYOu-rQCFUlc3godSFIAnA
Czytamy Filipian 2:5, „Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie było w Chrystusie Jezusie”.”niech ten umysł będzie w was, który był w Chrystusie Jezusie” wg KJV Jeżeli wierzycie Biblii, nie będę miał problemu, by was przekonać, że Duch Święty jest usposobieniem Chrystusa. Paweł pisząc do zboru w Koryncie, powiedział, „Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży.” (1 Kor. 2:11). Zdolność do poznania jest w umyśle. W Nowym Testamencie mamy powiedziane, byśmy byli prowadzeni Duchem. Całe postępowanie ciała jest kierowane z umysłu. Dlatego Bóg mówi do wierzących, „Takiego bądźcie usposobienia” (Filipian 2:5).
Już stwierdziliśmy, że Duch Święty w człowieku wierzącym jest zmysłem Bożym. Tu w liście do Filipian Paweł nie mówi do zboru w Filipii, „Bądźcie napełnieni Duchem”. Akcent jest tu na słowie „niech”. „Niech takie myśli będę w was”. Filipianie już byli napełnieni Duchem Świętym i Paweł mówi do nich, „Niech ten Duch Święty, który jest w was, będzie waszym zmysłem”. Człowiek wierzący ma wybór. Niestety często dokonujemy złego wyboru. Kiedy człowiek rodzi się na nowo, powstaje „nowy człowiek”. „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem;” (2 Kor. 5:17). Nie posklejany „stary człowiek „, ale „nowy człowiek”. Dlatego w ciele prawdziwie narodzonego na nowo wierzącego są dwie osobowości. Jest „stary człowiek” i „nowy człowiek”. Paweł mówi do Filipian i do nas wszystkich, którzy tworzymy kościół, „Niech taki zmysł będzie w was”. Inaczej mówiąc, musicie poprzez akt własnej woli odrzucić cielesność i przyjąć duchowość. Duch Święty nie będzie was zmuszał do abdykacji. On nie zmusza, byście wybrali Boga. Wy, poprzez akt własnej woli musicie podjąć decyzję odnośnie woli Bożej.
By podejmować właściwe decyzje, musicie znać Słowo Boże. Przez Słowo Boże możecie poznać Boga w taki sposób, byście wiedzieli, jak postępować w danej sytuacji. By Duch Święty był waszym zmysłem, musicie wybrać Jego wolę. On was nie zmusi, byście wybrali Jego wolę, ale jeżeli tak zrobicie, On umocni wasz wybór. Nawet po otrzymaniu Ducha Świętego macie możliwość postępować według cielesnego umysłu. Około dziewięćdziesiąt pięć procent aktywności kościoła, to produkt cielesnych umysłów. Większość z tego, co robimy, moglibyśmy robić nawet wtedy, gdyby Boga nie było. Pismo Święte mówi, „Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci.” (Przypowieści Sal. 14:12) Również, „Albowiem zamysł ciała, to śmierć” (Rzymian 8:6). Ten cielesny zamysł musi być odrzucony, a w jego miejsce przyjęta, „Droga, (albo zamysł) której nie widzi nawet oko sępa”. Hiob 28:7 „[There is] a path which no fowl knoweth, and which the vulture's eye hath not seen.” KJV
Kiedy Biblia mówi o widzeniu, mówi o poznaniu, o zrozumieniu. Bóg mówi, że istnieje droga, której nawet oko sępa nie zobaczy. Sęp jest drapieżnikiem, żywiącym się padliną. Taki jest cielesny zmysł. Bóg mówi, że cielesny zmysł nie może widzieć drogi Bożej. By być tam, gdzie jest Jezus, musimy mieć zmysł Boży. Świadomi tej prawdy, popatrzmy na to, co znaczy mieć zmysł Boży. Niech Bóg natchnie naszego ducha tą prawdą. Wszelkie umiejętności pochodzą z umysłu. Całe funkcjonowanie człowieka jest koordynowane przez mózg. Jeżeli pewne części mózgu zostaną uszkodzone, człowiek nie potrafi chodzić. Jeżeli inne części zostaną uszkodzone, człowiek nie może mówić, chociaż te organy wydają się być normalne. Widziałem to. Człowiek ma język i usta, a nie może mówić. Ten organ jest normalny, ale coś się stało tam. Zdolność sportowca zależy bardziej od jego umysłu, niż ciała. Na przykład koszykarz. By wrzucić piłkę do kosza, trzeba siły koncentracji. Jeżeli rzuca z odległości 3 metrów, czy 10 metrów, jego umysł musi w ułamku sekundy obliczyć odległość, określić wysokość rzutu piłką i siłę, jaką należy zastosować, by rzucić do kosza. Zdolność trafienia do kosza jest bardziej produktem umysłu, niż mięśni. Ja potrafię rzucić piłką na odległość 10 metrów, ale nie trafię do otworu kosza, gdyż ta zdolność pochodzi z umysłu, a nie z mięśni.
Ta sama prawda odnosi się do muzyka. Obserwowałem organistę, kiedy jego ręce przesuwały się po klawiaturze w jedną i drugą stronę, a jego nogi grały oddzielnie na pedałach basowych. Chociaż ręce grały na górnej a nogi na dolnej klawiaturze, oczy organisty patrzyły na dyrygenta. Zdolność do tego nie jest w palcach. Ja też mam dobre palce u rąk i nóg, ale nie potrafię grać na organach. Zdolność do grania na organach jest bardziej w umyśle, niż w rękach. Gdyby można było przełożyć mózg tego organisty do mojej głowy, wtedy moje palce mogłyby grać na organach. Czy widzimy ważność posiadania zmysłu Chrystusowego? To samo prawo dotyczy sfery fizycznej, co duchowej. Jeżeli zbór [Kościół – red.] będzie miał zmysł Chrystusowy, wtedy i zbór [Kościół – red.] i poszczególni wierzący będą mieć Jego zdolności. Wraz z Jego zmysłem mamy Jego możliwości. Gdybym miał mózg tego organisty, miałbym zdolność gry na organach. Ze zmysłem Chrystusowym przychodzi zdolność Chrystusowa. Jeżeli On wskrzeszał martwych, kościół też może wskrzeszać martwych. Jeżeli On uzdrawiał chorych, wypędzał demony, otwierał oczy ślepym, powodował, że chromi chodzili, my możemy robić to samo, jeżeli będziemy mieli Jego zmysł.
Nowocześni psychologowie stwierdzili, że co człowiek potrafi zrodzić w umyśle, może do tego dojść. To oznacza, że o czym człowiek myśli, to może zrobić. Jeżeli w swoich myślach może coś zobaczyć, może to doprowadzić do istnienia. Jedynym wymaganiem jest wizualizacja tej rzeczy w umyśle. Popatrzmy na osiągnięcia ludzi. Mówię do was przy pomocy taśmy video, nagranej przez kamery i inny sprzęt. To wszystko powstało kiedyś w umyśle człowieka. Ten mikrofon i nagłośnienie były kiedyś myślą w mózgu człowieka. Ponieważ człowiek potrafi myśleć, może to wykonać. Wszystkie te cuda obecnego wieku były kiedyś myślą w mózgu człowieka. Samochód, którym jeździcie był kiedyś marzeniem człowieka. Dzisiaj to marzenie jest rzeczywistością, gdyż umysł, w którym to powstało, był w stanie to wykonać.
Wiele lat temu nasz rząd wysłał pojazd na Marsa. Pamiętam, jak oglądałem to w wiadomościach wieczornych. NASA wysłała ten pojazd na odległość 320 milionów kilometrów i postawiła na Marsie. Widziałem, jak ten pojazd wysyłał na ziemię kolorowe, trójwymiarowe zdjęcia tego zakazanego świata. Ten pojazd wysyłał te zdjęcia z odległości 320 milionów kilometrów na ziemię i ja oglądałem je w moim domu. Patrzyłem z zapartym tchem, jak człowiek na ziemi wydawał rozkazy tej maszynie, by pobrała próbkę z powierzchni Marsa. Kiedy maszyna zaczęła wykonywać polecenie, coś się popsuło. Człowiek w Huston, oddalony o 320 milionów kilometrów zapytał tą maszynę, „Co się stało”? Nadeszła odpowiedź, że jeden z trzpieni zabezpieczających nie wysunął się. Z odległości 320 milionów kilometrów człowiek na ziemi powiedział tej maszynie, co ma zrobić, by uwolnić wysięgnik i udało się! Aż trudno to zrozumieć. Musicie pamiętać, że tego nie zrobił Bóg. Zrobił to człowiek przy pomocy umysłu, który dał mu Bóg. Ktoś pomyślał i jego umysł pracował, by to wykonać. To mi mówi, że użyteczność chrześcijanina nie polega na wyuczeniu się z książek, ani na jego zdolnościach muzycznych, ale ściśle na jego możliwościach prowadzenia przez zmysł Boży, czyli Ducha Świętego.
Ludzki umysł ma ograniczenia. Pomimo ogromnego i wspaniałego świata, jaki umysł ludzki stworzył, istnieje limit jego pomysłów. Ponieważ te pomysły są ograniczone, ograniczone też są osiągnięcia. Albert Einstein był chyba jednym z najmądrzejszych ludzi w historii. Teoria względności doprowadziła do najbardziej zdumiewających odkryć wszech czasów. Jego myślenie i osiągnięcia drastycznie zmieniły nasz świat. To teoria Einsteina doprowadziła do rozszczepienia atomu, z którego powstała bomba i cały nowy świat mocy. Mimo swoich wielkich możliwości myślenia Einstein śmiałby się, gdyby mu powiedzieć, że ten cały wszechświat może się zatrzymać.
„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Zmysł Boży
Bert Clendennen
"A vessel of recovery"
"Naczynie odnowy"
tłum. Katarzyna Zieleźnik
Kiedy w tle naszego życia pojawia się wiele faktów historycznych, tradycja; kiedy Boży ludzie i Boże sprawy mieszają się z pochodzącymi z innych źródeł, są zdezorientowani, a ich relacje z Bogiem nie są jasne, co zatem Bóg musi zrobić, by pozostać wiernym sobie? Co uczyni Bóg w takim czasie jak ten, jeśli nadal chce w pełni zrealizować swoją wolę? Uczyni dokładnie to, co uczynił z Samuelem. Gdy krok po kroku będziemy przyglądali się tej prawdzie, oby Bóg pozwolił nam zobaczyć to wszystko, ponieważ stajemy dzisiaj twarzą w twarz z taką samą sytuacją, w której znalazł się Samuel. Jeśli sprawy tak się rzeczywiście mają w tym czasie, Bóg musi zareagować. A Jego reakcja będzie tak sama, jak za dni Samuela. Jaka ona zatem była ?
Po pierwsze Samuel sam w sobie był już nowym początkiem. Samuel nie był dzieckiem tradycji, musiał się zdarzyć Boży cud, by to dziecko mogło się narodzić. Jego narodziny nie były sukcesją, ani tradycją, ani tym bardziej kontynuacją tego, co już było. To jest nowy początek, rozpoczęcie od zera, Samuel sam w sobie był nowym początkiem. On nie bratał się z tradycją, która była w tle. Bóg sam zadbał o to, by tak się nie stało. Fakt, że Anna nie mogła mieć dziecka, był suwerennym aktem Bożej woli. To nie była kontynuacja przeszłości, nie było też żadnych z nią powiązań. Był to wyraźnie odcięty od przeszłości nowy początek, pozbawiony bagażu doświadczeń. Może wielu zastanawia się na tym, jak to można zastosować. Bardzo prosto. Każdy, kto poznaje chrześcijaństwo, napotyka tradycję, Bóg jednak może wyzwolić nas z niej, jeśli tylko tego pragniemy. Kiedyś myślałem, że jeśli pochodziłbym z rodu o długiej tradycji chrześcijańskiej, to byłoby to wspaniałym dziedzictwem. Dzisiaj już tak nie myślę. Doskonale wiemy o tym, że jeśli chcemy być dla Boga użyteczni, musimy być kimś więcej niż dzieckiem tradycji, musimy na nowo się narodzić i poznać Boga na nowo. Takie jest właśnie zastosowanie tej prawdy. Musimy zdać sobie sprawę z tego, iż świętość nie jest dziedziczna, ale musi na nowo się zrodzić w każdym pokoleniu. Prawdziwe Zielone Święta nie są przekazywane genetycznie.
Problem z ludźmi polega na tym, że nie chcą oddać Bogu swojej tradycji i pozwolić Mu przewyższyć wszystko, co mają z drugiej ręki. Jeśli Bóg ma coś z nami zrobić, musi nastąpić wyraźny rozdział między tym, co jest tylko tradycją, a tym, co jest naszym własnym doświadczeniem. W życiu Pawła możemy zobaczyć tę prawdę. Cóż za wspaniała tradycja, jakie dziedzictwo, jaka historia. Jakże jednak zdecydowane odcięcie się od tego wszystkiego i rozpoczęcie od śmierci. Powiedział on, że upodobało się Bogu objawić mu Syna Swego. To jest właśnie początek. Od tego trzeba zacząć. Bogu potrzebni są mężczyźni i kobiety, naczynia nie ukształtowane z czegoś pochodzącego z drugiej ręki, chociaż może wydawać się to dobre i właściwe, ale Bogu to nie wystarczy. To nowe musi być w tobie, a Bóg cię ukształtuje. Jedną z największych słabości Kościoła jest w pełni ukształtowany system chrześcijańskich doktryn przejęty z drugiej ręki i rozpropagowany. Jedną z najtrudniejszych rzeczy dla człowieka jest zdolność myślenia poza systemem. Wyprzeć się tradycji i ryzykować odrzucenie jest dla wielu nie do pomyślenia. Katolicy myślą po katolicku, baptyści w sposób baptystyczny a zielonoświątkowcy zielonoświątkowy. Bóg potrzebuje mężczyzn i kobiety, którzy powiedzą: „ Tak mówi Pan”. Potrzeba nam mężczyzn i kobiet, którzy powstaną mając przesłanie prosto od Boga, a nie pozostawione w formie resztek na stole tradycji.
Po drugie Samuel nie był tylko sam w sobie nowym początkiem, on także miał osobistą relację z Bogiem. Bóg nie pozwolił mu odejść. Nie wysłał Heliego ze słowem. Było to jedno z tych dwukrotnie powtórzonych wezwań : Samuelu, Samuelu, co oznaczało bardzo osobiste wezwanie. Jedyne co Heli mógł powiedzieć Samuelowi na podstawie swego długiego doświadczenia, aby osobiście odpowiedział na Boże wezwanie. Powiedz: „ Mów Panie”. Nikt, kto nie ma osobistej więzi z Bogiem, nie jest w stanie wezwać Boga, by ten zadziałał w mocy w sytuacjach niezgodnych z Jego wolą. Czy jesteś pewien, że masz osobistą relację z Bogiem, relację, w której On mówi do ciebie, działa w twoim własnym życiu? Modlę się o to, by Bóg poruszył cię, byś wziął sobie do serca to przesłanie. Wspaniały i chwalebny jest fakt, że każdy z was może poznać Ducha Pana działającego w waszym życiu. Bóg do tego stopnia może w tobie działać, że powiesz: „Bóg nie pozwolił, bym to zrobił , Pan pokazał mi przykład Samuela, to jest proste”.
Samuel był nowym zaczątkiem, miał też osobistą relację z Bogiem i właśnie te dwie rzeczy prowadzą do niego jako do ogniwa łączącego z Bogiem w sytuacji Bożego niezadowolenia i Jego reakcji na taki stan rzeczy. Bóg był niezadowolony. Co Heli wiedział na ten temat, co inni wiedzieli? Stary kapłan Heli nie miał pojęcia o Bożym niezadowoleniu, ponieważ był zaślepiony tradycjami swojego rodu. Ci, którzy są związani tradycją, nie rozpoznają Bożego niezadowolenia. Bóg nie jest zadowolony, ale oni są niewrażliwi na jego uczucia. Organizują swoje spotkania, składają ofiary, wykonują kapłańskie nakazy, ale nie są poruszeni niepokojem, które zsyła Bóg do ich serc. To w doskonały sposób opisuje kondycję naszych czasów. Jedyną troską jest liczba osób, którą można ściągnąć na spotkania religijne. W swej obsesji zliczenia Izraela zapomnieli o Bożym sercu.
Biorąc pod uwagę te dwa czynniki - nowy początek i osobistą więź z Panem, Samuel od razu złączył się z Panem w jego niezadowoleniu i tamtej nocy w świątyni Bóg dał mu poznać to niezadowolenie. To objawienie poprowadziło Samuela najtrudniejszą i pełną cierpienia ścieżką. Nie było przecież łatwą rzeczą dla tego młodego człowieka powiedzieć staremu kapłanowi, co Bóg myśli o całej sytuacji. Samuel był już tak blisko Boga, że wiedział wobec kogo chce być lojalny i nic nie ukrywać. Chociaż wzrok Heliego z biegiem lat stawał się coraz bardziej przyćmiony na nieczystość, która go otaczała, oczom Samuela nie umknęła nawet pajęczyna w świątyni, widział dokładnie wszystko.
Służba Samuela rozpoczęła się w momencie, kiedy zjednoczył się duchowo z Bożym niezadowoleniem, kiedy zaczął czuć to, co czuł Bóg. Bożym zamiarem zawsze było uczynić człowieka chodzącym przesłaniem Bożej woli. Ozeasz jest przykładem tej prawdy. Kiedy Ozeasz pojawia się na scenie, Boża oblubienica (Izrael) uważana była za nierządnicę. Bóg nakazał Ozeaszowi pokochać i poślubić nierządnicę, która po urodzeniu jego dzieci powróciła do swojego dawnego rzemiosła. Ktoś mógłby pomyśleć, że po takim zdarzeniu Ozeasz powie dosyć. Jego miłość do tej kobiety była jednak tak wielka, że sprowadził ją na powrót do swego domu i wybaczył jej wszystko. Dlaczego Bóg przeprowadził Ozeasza przez to wszystko? Ozeasz będzie przemawiał w Bożym imieniu, musi więc być w stanie odczuwać to, co Bóg. Musi wiedzieć co to znaczy kochać i nie doświadczać wzajemności.
Skuteczna Boża służba wypływa właśnie z tego. Rodzi się z rzeczy, których Bóg dokonuje w twoim wnętrzu, a twoje serce jest w efekcie obciążone tym, co się dzieje wokół. Zobaczyłeś to, czego Bóg oczekuje, zobaczyłeś to, co jest wokół,
a obciążone serce jest początkiem służby. Nie musisz stać się urzędnikiem w służbie z tego powodu, masz pozostać tam gdzie jesteś do momentu, gdy Bóg
każe ci pójść w inne miejsce. Samuel rozpoczął w miejscu, w którym był, mając obciążone serce, a potem
przebywał w rodzinnym okręgu Ramy pełniąc swoją służbę. Większa służba może nadejść z czasem, ale rozpoczynasz w miejscu, w którym właśnie jesteś. A jaka jest twoja służba? Odpowiadać na Boże
pragnienia i myśli jako ten, który stoi w opozycji do wszystkiego, co jest niezgodne z Bożą wolą i jeśli nawet huczące fale rozbijają się nad twoją
głową, ty nadal trwasz niewzruszony. To jest właśnie sednem służby. W tej służbie Samuel stał się mostem. On i jego służba stały się mostem dla Boga, mostem dla Bożej przemiany od Saula do
Dawida, z jednego stanu do drugiego. Samuel był Bożym naczyniem odnowy.
koniec rozdziału czwartego
Polecam uwadze artykuły pastora Berta Clendennena opublikowane na serwerze portalu Oblubienica:
http://oblubienica.eu/czytelnia/artykuly/bert-clendennen
Kluczem do wszystkiego jest pięćdziesiątnica. Prawdziwa pięćdziesiątnica tworzy taką społeczność Nowego Testamentu, która stale przyciąga ludzi. Tam była moc. To nas tam prowadzi. Społeczność Ducha jest mocą na różnych poziomach. Po pierwsze jest to moc na poziomie fizycznym. Jeżeli ten sam Duch, który mieszkał w Chrystusie, mieszka w nas, mówi Apostoł, ożywi On nasze śmiertelne ciała. Będziemy mieli siłę, by czynić to, co On chce, siłę na poziomie fizycznym. Ja tego doświadczyłem. Bóg przez Ducha Świętego przygotował wszystko, co nam jest potrzebne, byśmy byli tym i czynili to, do czego On nas powołał. Po drugie, ona daje moc na poziomie umysłowym. Bóg użył głupich rzeczy, by zawstydzić mądrych. Tak było zawsze. W pewnym programie religijnym talk show kilka lat temu kilku ludzi miało świadczyć, zanim ja głosiłem słowo. Pierwszą osobą była kobieta, która o północy miała być w Las Vegas. Byliśmy w Kalifornii, a ona miała być w Las Vegas o północy, by śpiewać w jednym z wielkich kasyn, dlatego wzięli ją pierwszą. Powiedziałem do kogoś, kto był ze mną, „Co ona ma do powiedzenia w tym programie religijnym”. „Hm… Ona będzie mówić o nowym narodzeniu” brzmiała odpowiedź. Ja powiedziałem, że nigdy nie słyszałem o kimś, kto narodził się na nowo i dalej śpiewa w klubach nocnych i kasynach. Ich to bardzo rozdrażniło. Później było jeszcze gorzej.
Po programie byłem sam w moim pokoju hotelowym w modlitwie i rozmawiałem o tym z Bogiem. Zadałem Mu pytanie, „Jak Ty masz zamiar oczyścić ten kościół?” Pan odpowiedział natychmiast, „Nie użyłem Saula, by zabił Goliata”. On nigdy nie użył tej religijnej gwiazdy, ani tego geniusza, ale wybrał prostego pasterza, nie zepsutego przez ten świat i jego użył. Bóg może z niczego zrobić coś. Szuka tylko naczynia. Nie szuka przedstawienia, ale mieszkania i jeżeli pozwolimy Duchowi Świętemu mieszkać w nas i prezentować przez nas Chrystusa, znajdziemy potrzebną siłę. Zrozumiemy siłę na poziomie umysłowym.
Jest siła na poziomie fizycznym, umysłowym i moralnym. Obecnie, kiedy tyle się dzieje, niektórzy z wielkich kaznodziejów upadli moralnie. Oni oglądali się za nierządnicami. Niektórzy to robili przez całe życie. Głosili do tłumów i prości święci wierzyli, że są namaszczeni. Człowiek może się nauczyć robić pewne rzeczy. Wielki „mistrz dusz” może manipulować ciałem [i psychiką] a kąkol wierzy, że to Bóg. Nie ma żadnego wytłumaczenia dla was i dla mnie, gdybyśmy upadli moralnie, jeżeli jesteśmy pełni Ducha Świętego. W innych lekcjach widzieliśmy, że Duch Święty jest świętością Bożą i jeżeli człowiek chodzi w Duchu, „.. nie będzie pobłażał żądzy cielesnej” (Galacjan 5:16).
Duch Święty daje siłę na poziomie moralnym. W Starym Testamencie widzimy, że Józef był sprzedany w niewolę, gdzie musiał służyć w domu Potyfara. Ten miał piękną żonę, która zwróciła uwagę na tego młodzieńca i próbowała go skusić. Józef jest młodym mężczyzną i jest samotny. Wiem, że jemu podobała się ta kobieta, ale on uciekł. On uciekł nie od tej kobiety, ale od Józefa. To jest uczciwość. Duch Święty daje siłę na poziomie moralnym. Nie musisz zawieźć Boga. Jakaż to zniewaga, gdybyśmy będąc powołani, by nauczać ludzi o łasce Bożej, która uczy nas wyrzekać się bezbożności i świeckich pożądliwości, sami temu ulegli. Dla tego nie ma wytłumaczenia. Ludzie przyłapani szukają najróżniejszych wymówek. Nie ma żadnych. To przeżycie wprowadziło do życia tych ludzi siłę na poziomie fizycznym, umysłowym, moralnym i wreszcie na poziomie duchowym. „Ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was”. (Dzieje 1:8). To oznacza moc na poziomie duchowym, by wykonywać dzieła Boże. „.. W Moim Imieniu...” To znaczy, zamiast Niego. To może być tylko wtedy, kiedy ja funkcjonuję przez Ducha Świętego. Imię Jezus jest charakterem i mocą Chrystusa. Tylko Duch Święty może to przez nas uczynić. W Jego imieniu oznacza, że Duch Święty żyje Chrystusem przez was. Jesteście tu zamiast Niego. Już nie ja, ale Chrystus. Kiedy żyję i funkcjonuję w Duchu, diabeł i choroby są mi poddane w Jego imieniu. To daje moc na poziomie fizycznym, umysłowym, moralnym i duchowym.
Człowiek mówi o sukcesach, Bóg mówi o aprobacie, Jeżeli narodzisz się według woli Bożej, bez względu na to, jakie będą rezultaty, będziesz służyć woli Bożej. Nie ma wymówki, gdyż z Duchem Świętym Bóg dał nam wszystko, co jest potrzebne do życia, pobożności i służby.
„Szkoła Chrystusa” - cykl Duch Święty, z rozdziału – Społeczność Ducha Świętego
UA-46283632-1